Gdy firma dostaje 2,7 mld dolarów kary od unijnych instytucji, jej przyszłość może stanąć pod znakiem zapytania. Chyba, że jest się wielkim graczem z Doliny Krzemowej. Google (Alphabet) ujęło w swych wynikach kwartalnych wspomnianą kwotę narzuconą przez Brukselę, to oczywiście poważnie obniżyło zyski, lecz nie doprowadziło do strat - korporacja nadal może się pochwalić miliardami dolarów zysku. I chociaż wiele segmentów biznesu rośnie, giełda nie jest do końca zadowolona.
Miliardy dolarów kary nie dotknęły Google - firma pokazuje, jak wyciska się kasę w tym biznesie
Alphabet zaprezentował wyniki za drugie kwartał 2017 roku. Przychody wzrosły o 21% w porównaniu z analogicznym okresem roku 2016 i wyniosły 26 mld dolarów. Firma jest na dobrej drodze do wypracowania 100 mld przychodu w ciągu roku. Zysk wyniósł 3,5 mld dolarów i był mniejszy od tego z II kwartału 2016 roku (4,87 mld), ale został pomniejszony o 2,7 mld dolarów kary. Gdyby nie ona, korporacja zarobiłaby na czysto 6,2 mld dolarów. Widać wyraźny wzrost. Do góry poszło też zatrudnienie: w ciągu roku firmie przybyło aż 9 tysięcy pracowników. Tłumaczono, iż wynika to z rozwoju, pojawiają się np. ludzie związani z chmurą, jej tworzeniem i sprzedażą usług z tego poletka. Podobne rzeczy dzieją się w Microsoft i chociaż pisałem o zwolnieniach w tej firmie, zaznaczałem, że wynikają one z transformacji.
Podstawą wyników Alphabet pozostaje Google. Przychody ze sprzedaży reklamy wyniosły 22,67 mld dolarów (przed rokiem 19,1 mld dolarów). Przy okazji omawiania tych wyników, podkreślano wzrost znaczenia YouTube w wynikach korporacji, zwłaszcza we wzrostach. Szczegółów finansowych nie podawano, ale ciągle podkreśla się, że z platformy korzysta już 1,5 mld ludzi w każdym miesiącu i średnio użytkownik spędza tam godzinę dziennie. Na takim produkcie można zarobić. Ponownie mocno wzrosła liczba płatnych klików (o 52%), ale spadła ich cena. I tu pojawia się rysa, ponieważ zjazd był poważniejszy od prognozowanego przez analityków (23% wobec 15%). Rosną też koszty obsługi reklamy, lecz to tłumaczone jest skupianiem się na reklamie w mobile. Teraz może to pochłaniać dodatkowe środki, lecz w przyszłości przyniesie efekty.
Wzrosty zaliczono także w segmencie "other revenues", na który składają się Google Play, urządzenia, wspomniana już chmura. W poprzednim kwartale przychody tego biznesu wyniosły 3 mld dolarów, podczas gdy rok wcześniej było to 2,1 mld dolarów. Nadal wypada to blado w porównaniu z segmentem reklamowym, lecz utrzymywane są dynamiczne skoki w wynikach. Alphabet chce powalczyć z Microsoftem i Amazonem na polu chmurowym, aplikacje powinny przynosić coraz więcej pieniędzy (Apple zrobiło z tego żyłę złota). Co do urządzeń... tu do dawna prowadzona jest dość dziwna strategia, trudno stwierdzić, jak bardzo Google zależy na promowaniu i sprzedaży swoich produktów.
Uwagę przyciąga też segment "other bets", w którym zgrupowano projekty przyszłości. Przychody wzrosły tu z 185 do 248 mln dolarów. Niby zauważalnie, lecz to nadal margines w całym biznesie. Inwestorów pewnie bardziej ucieszyło to, że straty tego segmentu spadły z zeszłorocznych 855 mln dolarów do 772 mln dolarów w drugim kwartale 2017 roku. Ewentualnych problemów na przyszłość nie należy jednak doszukiwać się w tych eksperymentach - groźniejsze wydają się kolejne sprawy przeciw Alphabet/Google toczące się w unijnych instytucjach. Jeżeli zakończą się tak, jak ta przywołana, mogą się posypać wysokie kary. A to oznacza odejmowanie od wyników firmy następnych miliardów dolarów.
Biznes giganta z Mountain View rośnie i nie nakręca tego wyłącznie tradycyjna wyszukiwarka. Dzisiaj wpływ mają na to m.in. segment mobilny, wielki serwis wideo oraz cloud computing. A wszystko to podlewane jest rozwojem sztucznej inteligencji, uczenia maszynowego. Trudno wyliczyć dokładnie wpływ tych rozwiązań na wzrosty, lecz z każdym kwartałem może on być większy. Góry złota powinny rosnąć.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu