Z pewnym opóźnieniem, ale na Disney+ w Polsce nareszcie pojawił się serial "Alaska Daily". Podczas seansu trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już to widzieliśmy, a jednocześnie ogląda się go tak przyjemnie, że trudno mi zrezygnować z kolejnych odcinków.
Uprzedzę jednak każdego, kto chwilę po zapoznaniu się z tekstem albo pierwszymi zdaniami popędziłby na Disney+ i chciał obejrzeć "Alaska Daily". Moja sympatia do tego serialu w dużej mierze wynika z sentymentu do seriali, jakie kręcono 10-15 lat temu. Obiektywnie rzecz biorąc produkcja stacji ABC zdaje się być wręcz odkurzonym nagraniem, które po dłuższym czasie zdjęto z półki, by pokazać światu. Jest to odrobinę zaskakujące, bo patrząc na twórców, wśród których znalazł się Tom McCarthy współodpowiedzialny za "Spotlight"czy ceniona aktorka Hilary Swank, powinniśmy spodziewać się po nim nieco więcej. Efekt końcowy jest jednak bliższy temu, co oglądaliśmy jakąś dekadę temu i od czasu do czasu lubię wrócić do tego rodzaju seriali. Jeżeli nie podzielacie mojego entuzjazmu, to "Alaska Daily" może Was szybko znudzić.
Alaska Daily - o czym opowiada serial?
Akcja serialu rozgrywa się na Alasce i skupia na redakcji lokalnego dziennika. Do drużyny dołącza doświadczona i wielokrotnie nagradzana dziennikarka śledcza z rysą na wizerunku. Jej ostatni materiał, który publikowała brylując w Nowym Jorku, okazał się być początkiem końca jej kariery. Zdobyte przez Eileen Fitzgerald materiały nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości, więc jest zmuszona odejść z jednego z najlepszych wydawnictw i zostaje skazana na wygnanie. Pracuje nad książką, ale pojawia się oferta udzielenia wsparcia "Alaskan Daily", który operuje pod kierownictwem jej dawnego przyjaciela. Początki fabuły są nieco sztampowe, bo mamy do czynienia z typową dziewczyną z wielkiego miasta, która trafia na prowincję, gdzie nie potrafi się odnaleźć i jest wrogo nastawiona do każdego, kogo spotka. Z czasem jej poglądy zaczynają się zmieniać, tym bardziej, że może okazać się przydatna przy rozwikłaniu lokalnej sprawy kryminalnej ignorowanej przez służby.Czy warto oglądać Alaska Daily na Disney+?
Główne wątki - lokalny i dotyczący Eileen - rozgrywają się czasem w tle tematów poruszanych w poszczególnych odcinkach. Dziennikarze "Alaskan Daily" pracują nad wieloma materiałami, które dotyczą społeczności i lokalnych spraw, które czasem mogą mieć znaczenie dla kluczowych wątków, ale w głównej mierze ma to być szansa na ukazanie życia w innym rejonie, pracy (początkujących) reporterów i zdobywania przez nich doświadczenia. Oczywiście, że nie zabrakło miejsca dla morałów życiowych, pewnych refleksji oraz wątków obyczajowych. Dzięki temu serial jest jak wyciskacz dobrych emocji, bo w trakcie oglądania czujemy się po prostu pozytywnie i kibicujemy poszczególnym bohaterom. Nie mierzą się z łatwymi sprawami, ale starają się stawić im czoła i dla każdego ze współpracy z innymi płynie jakaś nauka.
Cierpi niestety na tym główny element fabuły, który jest nie tylko przyćmiewany przez pozostałe, ale nie został odpowiednio pogłębiony. Przez to wydaje się być niewiele istotniejszy od innych. Postać Hilary Swank nie wzbudza większej sympatii u widza, ale wydaje się to być zamierzonym efektem - to nastawiona na sukcesy karierowiczka, która miewa przebłyski dobroci i emocji, ale w głównej mierze skupiona jest na osiąganiu postawionych sobie celów. Jej przemiana przed końcem sezonu, która nie zaskoczy chyba nikogo, to jeden z procesów zachodzących na naszych oczach, ale inną kwestią jest ograniczający aktorkę scenariusz. Nie daje on możliwości wyjścia poza schematy, a mam wrażenie, że Swank byłaby w stanie pokazać coś więcej, aniżeli oglądamy na ekranie.
"Alaska Daily" nie wynajduje koła na nowo, nie staje w szranki z najważniejszymi serialami tego sezonu ani ostatnich kilku lat i bazuje na kilku działających od dekad schematach. Niektóre z tych mechanizmów sprawiają, że serial zyskuje w naszych oczach, inne działają na jego niekorzyść. Nowa partnerka Eileen w pracy, Roz, dla której sprawa zaginionych kobiet jest niezwykle bliska, to jedna z ciekawszych postaci, wśród których znajdziemy raczej szablonowych bohaterów z konkretnym celem do zrealizowania w kontekście całej historii. Liczyłem na zdecydowanie więcej mięcha, jeśli chodzi o reporterską robotę pokazaną z perspektywy lokalnej redakcji, a także bliższe relacje z kolejno wprowadzanymi bohaterami. Tym bardziej że Tom McCarthy ukazał to pierwsze po prostu znakomicie w "Spotlight", a w "Trzynastu powodach" zdołał wydobyć więcej emocji i empatii z nastoletnich postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że seans "Alaska Daily" jest dla mnie bardzo przyjemny - to szansa wyrwać się z codzienności na 45 minut i przenieść w inną lokalizację, a cała otoczka przypomina wymierający gatunek klasycznych telewizyjnych seriali.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu