Historia którą napisało życie związana ze spadającym iPhonem jest najlepszą reklamą, o jakiej Apple mogło sobie zamarzyć. Okazało się że urządzenie które wypadło z feralnego lotu Alaska Airlines przetrwało... i to bez większego szwanku. Niewiarygodne? A jednak!
Od lat jesteśmy świadkami rozmaitych testów wytrzymałościowych nowoczesnej elektroniki. Na wielu z nas nie robią one już większego wrażenia, ale ten jest nie lada wyczynem. Kilka dni temu ruszono na poszukiwania części pechowego samolotu Alaska Airlines 1282. Podczas nich znaleziono... iPhone'a. Jak się okazało: należał on do jednego z pasażerów i wypadł z pokładu.
W ramach śledztwa Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) poprosiła społeczeństwo o pomoc w odnalezieniu zaginionych elementów z drzwi samolotu, a także innych przedmiotów, które przy okazji mogły zostać wyrzucone z samolotu.
Znaleziono iPhone'a, który wypadł z lecącego samolotu
Sean Bates brał udział w akcji poszukiwawczej, kiedy natrafił na to, co wydawało się być po prostu zagubionym smartfonem, który najzwyczajniej w świecie leżał na poboczu. Jednak jak na sprzęt który potencjalnie mógł przeleżeć w takim miejscu dłuższy czas — wydało mu się dość niespotykanym że jest on tak czysty i pozbawiony zestawu zadrapań, który utożsamiałby z takim znaleziskiem.
Ponadto zaskoczył go też fakt, iż telefon wciąż był włączony — i na ekranie zauważył powiadomienie związane z potwierdzeniem odbioru bagażu dla lotu, który nie schodził z ust całego świata. I zdał sobie sprawę, że to urządzenie które runęło na ziemię z wysokości 16 tys. stóp (około 4786 metrów).
O ile stan urządzenia wydaje się być naprawdę w porządku, to największym problemem jest... ułamana wtyczka do ładowania — bowiem podczas lotu smartfon podpięty był do ładowarki.
Drop test, na który nikt o zdrowych zmysłach by się nie odważył
Nie od dziś wiadomo, że to życie pisze najlepsze scenariusze — a przypadek spadającego z wysokości iPhone'a jest na to idealnym dowodem. Ale to nie upadki w pełni kontrolowanych warunkach mają znaczenie, a właśnie takie jak te. To one pokazują na co faktycznie stać urządzenie... chociaż to żadna tajemnica, że znacznie częściej wypadają nam one z kieszeni, niż ze znajdującego się kilka kilometrów nad ziemią samolotu. Ale to akurat dobrze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu