Felietony

Strach, lenistwo, a może niewiedza? Co powoduje, że nie instalujemy aktualizacji?

Jakub Szczęsny
Strach, lenistwo, a może niewiedza? Co powoduje, że nie instalujemy aktualizacji?
99

O tym, że aktualizacje oprogramowania są potrzebne nie trzeba przekonywać przede wszystkim czytelników Antyweba. Ale - wystawmy nos poza nasze środowisko: okaże się wtedy, że użytkownicy mają bardzo swobodne podejście do uaktualniania systemów w smartfonach, komputerach, tabletach i innych sprzętach. Diagnoza jest pewna: z aktualizacjami mamy kłopot, ale powód nie jest tak oczywisty.

Co może powstrzymywać użytkowników przed zaktualizowaniem oprogramowania - mówimy tutaj już nie tyle o aplikacjach, bo one akurat świetnie uaktualniają się same, ale o systemach operacyjnych. Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z pewnym stopniem "otwartości", stanowią one problem. Użytkownicy niekoniecznie im ufają, prawdopodobnie nie lubią zmian, nie rozumieją ich, a nawet, jak wskazała mi jedna z dyskusji na Twitterze... mogą się ich po prostu bać. Z różnych powodów: wcześniejsze doświadczenia użytkowników mogą bazować na tym, że jedno z takich uaktualnień powodowało przeróżne problemy: od gorszego działania aż po niedziałające programy lub nawet awarię wykluczającą urządzenie z dalszej eksploatacji do czasu naprawy.

iOS, macOS takich problemów nie mają - dlaczego?

Akurat Apple jest dosyć konserwatywne w kwestii aktualizacji i na to akurat może sobie pozwolić. Tworzą nową wersję systemu doskonale wie, na jakich konfiguracjach będzie on działać, a zatem może doskonale go zoptymalizować, a także wymusić instalację uaktualnienia na uprawnionych maszynach. Użytkownicy zresztą też nie mają z tym ogromnego problemu - rzadko słyszy się o tym, by OS-y od Apple działały gorzej po instalacji paczek usprawnień (chociaż iOS zanotował niemałą związaną z tym wpadkę). Monity o aktualizacjach są dobrze widoczne, a i wiele urządzeń w swoich ustawieniach ma wdrożonych mechanizmy automatycznej instalacji uaktualnień - użytkownik nierzadko więc budzi się rano i... pracuje już na nowszej wersji oprogramowania.

W komputerach z macOS na pokładzie jest odrobinę inaczej, ale wciąż podobnie. Apple i tam nie musi się przesadnie martwić o to, że z powodu różnych konfiguracji tych urządzeń coś pójdzie nie tak. Użytkownicy Maków chętnie instalują nowe wersje systemu, podobnie jak w iOS i Apple może poszczycić się jednym z wyższych wskaźników "adopcji" po wdrożeniu każdej kolejnej aktualizacji.

Co więc jest nie tak z Windows i Androidem?

Zacznijmy od Androida - tutaj sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Tam "aktualizacje" nie są dobrze znane wśród użytkowników, stanowią coś bardziej niecodziennego niż w środowisku iOS i macOS. Dlaczego? Bo jest ich po prostu mniej - użytkownicy znający się na nowych technologiach w różnych stopniu nie są zaznajomieni tak dobrze jak ci korzystający z iOS. Nie wytworzyło się coś takiego jak "świadomość" faktu, iż uaktualnienie jest pożyteczne i potrzebne.

Użytkownicy mogą też się bać - że po aktualizacji coś pójdzie nie tak i będą mieć do czynienia nie z telefonem, a przydrogim przyciskiem do papieru. Mimo tych obaw, część osób i tak zaktualizuje swoje urządzenia mobilne, bo paczka usprawnień pobierze się po prostu sama.

Jak to jest z Windows? Spójrzmy na użytkowników głównie starszych systemów, którzy mogą aktualizować swoje oprogramowanie, ale... wcale nie muszą. Z Windows 10 jest nieco inna bajka - na upartego też można unikać paczek usprawnień jak się da, ale to droga donikąd, a i komputer ostatecznie sam wybierze ostateczny termin instalacji poprawek i gdy odpowiednio "przegniemy", po prostu je wdroży - bez naszej zgody.

Korzystając z Windows 7, czy Windows 8.1 aktualizacji nie musisz instalować, ale oczywiście - z pewnością powinieneś. Użytkownicy systemów Microsoftu mogą mieć mniejsze zaufanie do nowych wersji oprogramowania, mogą też nie mieć świadomości ich wagi, albo po prostu mają je daleko w nosie. Choć wiele mówi się o strachu, który powstrzymuje niektórych przed uaktualnieniem swoich maszyn - ja sądzę, że najważniejsza przyczyna to brak odpowiedniej wiedzy na temat tego procesu w ogóle. Dla użytkowników "aktualizowanie" kojarzy się głównie z nieprzydatnym ekranem pokazującym postęp aktualizacji, który "trwa kilkanaście minut i nie pozwala korzystać z komputera". Poza tym, nie widzą kompletnie żadnych korzyści z tego, że je pobierają i instaluję (bo tych korzyści zwyczajnie nie znają).

Czy da się coś zrobić z opornymi użytkownikami? Jak skłonić ich do aktualizacji?

Najprościej będzie ich... zmusić. Aby mieć pewność, że każdy zaktualizuje uprawnione do tego urządzenie, należy wdrożyć mechanizm przymusu. Wśród użytkowników mamy takich, którzy nie instalują ich z powodu lenistwa, braku zaufania do nich lub niewiedzy. Wszystkich łączy jedno: nie będą mieć do gadania nic, jeżeli wprowadzi się przymus (co bardziej cwani znajdą sposób na to, by je ominąć). Nic więc dziwnego, że Microsoft sięgnął po podobne metody wymuszenia na użytkownikach instalowania aktualizacji: choć i tak owa taktyka została okraszona pewnymi atraktantami dla użytkowników (możliwość odłożenia aktualizacji).

Samo edukowanie, proszenie, błaganie - to nic nie daje. Użytkownicy nie rozumieją wszystkiego, co dzieje się z oprogramowaniem - mogą mieć bardzo swobodne podejście do bezpieczeństwa (bo przecież mnie nie może dotknąć infekcja), albo po prostu mogą się bać, że coś się popsuje (nie będę tego wciskał, bo się na tym nie znam). Mogą być też po prostu leniwi i nie widzieć większego sensu w instalowaniu aktualizacji. Ale z drugiej strony - użytkownicy świadomi nie lubią być do czegokolwiek zmuszani - i to najczęściej oni mają największe problemy z koniecznością instalowania uaktualnień.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu