Felietony

Co lepsze - piłka nożna, czy lekkoatletyka? Tylko się nie pozabijajcie

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Najpierw Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, teraz Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce. Na czas takich imprez social media powinny być zamykane. Ludzie zabijają się wtedy próbując udowodnić która dyscyplina sportu jest lepsza i która zasługuje na większy szacunek.

Tegoroczne Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej nie były łaskawe dla naszej reprezentacji. Jakby tego było mało, kibice znów pokazali swoją prawdziwą twarz. W internecie kibicowanie polega bowiem na tym, że sportowcy są chwaleni gdy osiągają sukcesy, muszą się jednak liczyć z wiadrami pomyj gdy przegrywają. Oprócz tego da się też zauważyć ciekawe zjawisko forsowania niszowych dyscyplin sportowych - tylko dlatego, że nasi rodacy osiągają w nich sukces. Sam już nie wiem co jest słabsze.

Reklama

Zdobył 100 medali, a Ty pewnie go nie znasz

Sukces w sporcie, niezależnie od dyscypliny, to powód do dumy. Dla sportowca najważniejsze jest pokonanie własnych ograniczeń i wygranie z samym sobą - nikt przecież nie spędza długich godzin na treningach tylko po to, by być wielbionym przez tłumy, szczególnie te internetowe. Każdy sportowiec doskonale wie, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ i bardzo łatwo z uwielbianego stać się znienawidzonym. Kochają i nienawidzą osoby zupełnie obce, a internet jest miejscem gdzie kibice mogą się w pełni swobodnie zachwycać, jak również mieszać z błotem.

Przyznaję, że nie wiem kim jest Sebastian Kawa, nigdy nie interesowałem się szybownictwem, nie mam też znajomych, którzy byliby biegli w temacie. 25 medali to niesamowity wynik i jestem pewien, że branżowe media się nimi wielokrotnie zachwycały, a Sebastian Kawa zapewne gościł na łamach wielu sportowych portali. Dlaczego większość z nas o nim nie wie? Bo większość z nas nie interesuje się nie chce interesować się szybownictwem, niezależnie od tego jak spektakularne sukcesy będą w nim odnosić Polacy.

Nie przeszkodziło to jednak we wklejaniu w social media tego oraz podobnych obrazków z innymi dyscyplinami sportowymi, które u statystycznego Kowalskiego wywołują jedynie pytanie “to jest taka dyscyplina sportowa?”. Obrazki obowiązkowo zdobi opis w stylu “Piłkarze patałachy, nic nie potrafią osiągnąć, grają tylko w reklamach. Ten człowiek jest prawdziwym mistrzem, czemu go nie doceniamy?”. Myślicie, że przekładem Kawy posługiwali się kibice szybownictwa? Nie sądzę.

Na tej samej zasadzie, na której podziemne polskie zespoły metalowe odniosły sukces za granicą, sprzedają płyty, jeżdżą z koncertami po całym świecie - a jednak polskie rozgłośnie radiowe, media i telewizje śniadaniowe promują kolejne produkty polskiej branży muzycznej, które nie różnią się prawie niczym od identycznych gwiazd minionych lat. To wina mediów, które kreują trendy? Trochę tak. Ludzie chcą się interesować przede wszystkim popularnymi wykonawcami, tak jak super-popularną piłką nożną, niezależnie od tego czy odnosimy w niej sukcesy czy nie. Na boiskach pod blokami dzieciaki nie rzucają młotem, nie skaczą o tyczce tylko grają w piłkę, nawet jeśli bramka to dwa drzewa za blokiem. Zalewanie social media obrazkami z Polakami zdobywającymi medale w mniej popularnych dyscyplinach sportowych, w dodatku z opisami obrażającymi polskich piłkarzy jest zwyczajnie żenujące.

Niszowy znaczy lepszy

Pod prąd zawsze szli tak zwani hipsterzy. Mało kto używa już dziś określenia “hipster”, choć swego czasu kojarzony był on z iPhonem, kubkiem kawy ze Starbucksa i imprezami w warszawskim Planie B. Było to o tyle zabawne, że Apple to największa firma produkująca smartfony, a poza Polską iPhony to niezła masówka, Starbucks nie ma z prestiżem i niszowością nic wspólnego, a Plan B to lokal, do którego ludzie walą drzwiami i oknami. Hipsterów w kwestii ich wyjątkowości ratował jeszcze niepopularny zarost (co niedługo potem się zmieniło) i dziwne ubranie, które bardziej przypominało dary dla powodzian. Ostatecznie określenie “hipster” używane było raczej w kategoriach żartu, dawało się też odczuć, że jest negatywnie nacechowane.

Niestety publiczne gardzenie piłką nożną to spora bolączka w social media. Oczywiście są osoby mocno siedzące w niszowych dyscyplinach, to ważny element ich życia, czasem starają się nawet swoją działalnością w sieci propagować jakąś dyscyplinę. Co ciekawe, robią to spokojnie i nie próbują udowodnić jak bardzo kochany przez nich sport jest lepszy niż ten popularniejszy i o ile większe sukcesy w nim notujemy jako Polacy. Niestety przeważa dokuczliwe, uszczypliwe dogryzanie fanom piłki nożnej i zasłanianie się sukcesami rodaków w mniej popularnych dyscyplinach sportowych - co z tego, że ma się z nimi tyle samo wspólnego co i z futbolem. Najważniejsze by pokazać swoją niszowość.

Reklama

Doskonałym przykładem na to, że można pielęgnować swoją pasję bez zbędnych ekscesów, jednocześnie zdrowo promować ją w social media jest środowisko brazylijskiego jiu-jitsu. Jednym z czarnych pasów w klubie Academia Gorila, do którego chodzę, jest Jędrzej Loska (na zdjęciu drugi od lewej) - to wielokrotny mistrz Polski, Świata i Europy w swojej kategorii wagowej, zarówno w kimonach, jak i No Gi (walki bez kimon). Czy jest go pełno w mediach kiedy przywozi do domu medale? Nie. Czy powinno być głośno? Tak, przecież skoro odnosimy ogromne sukcesy na arenie międzynarodowej, warto o tym informować. Nikt z tak zwanego środowiska nie robi jednak w sieci rabanu, nie wyzywa piłkarzy i nie twierdzi, że Loska jest od nich lepszy. Wszyscy zainteresowani tematem doskonale zdają sobie sprawę z tego, że BJJ to nisza, nie tylko w naszym kraju, ale również na całym świecie - oczywiście jeśli rozpatrujemy to porównaniu z piłką nożną. Zawodnicy mają oczywiście kontrakty reklamowe, jednak nie są to firmy takie jak Nike, Puma, Reebok czy Adidas. Nie reklamują też szamponów, samochodów czy lokat bankowych. Logo Manto jest Wam pewnie znane, to w końcu bardzo popularna marka wśród osiedlowych wojowników, ale taki Ground Game tworzy na tyle niszowe produkty, że nie mają one szans zaistnieć w tak zwanym mainstreamie. Można promować w sieci sportowe sukcesy Polaków bez obrażania piłkarzy? Jak się okazuje - można.

Reklama

Scena brazylijskiego jiu-jitsu to oczywiście tylko jeden z przykładów. Dlaczego fani tego akurat sportu podchodzą do kibicowania inaczej niż miłośnicy lekkoatletyki? Bo sami ćwiczą i występują na zwarodach - mam wrażenie, że dzięki temu mają dystans do całego zjawiska. Ilu znacie fanów lekkoatletyki, którzy skaczą o tyczce czy trenują rzut młotem?

Zerowe zaangażowanie w konkretną dyscyplinę sportową oczywiście nie przekreśla kibicowania - wręcz przeciwnie, kibicujmy Polakom jak najwięcej, niezależnie od tego co robią i czy zdobywają medale. Ale na podstawie czego kibic lekkoatletyki twierdzi, że powinniśmy interesować się nią, a nie piłką nożną? Przecież sam nie uprawia ani jednego ani drugiego. Argument o zdobywaniu medali jest najpopularniejszy - tylko ja pytam gdzie są internetowi kibice biegania, pływania etc. kiedy polscy sportowcy nie odnoszą spektakularnych sukcesów?

O popularności piłki nożnej nie ma co dyskutować. To ogromna machina, która ma również (niektórzy twierdzą, że przede wszystkim) zarabiać pieniądze. Internetowi wojownicy walczący o docenienie mniej popularnych dyscyplin sportowych najpewniej siedzą wieczorami przed telewizorem z piwem w jednym, a chipsami w drugim ręku, mieli zwolnienia z WF-u i złapaliby zadyszkę podbiegając do miejskiego autobusu. Wiem, że generalizuję, ale niezależnie od tego czy polscy piłkarze osiągają sukcesy z reprezentacją czy nie, włożyli w sport całe życie. To hektolitry potu i pewnie litry krwi przelanych na treningach, dieta której muszą codziennie przestrzegać i ogromna presja psychiczna, bo zostali wybrani spośród milionów. Nie jestem fanem piłki nożnej, choć oglądam najważniejsze imprezy, potrafię jednak docenić trud włożony w wykonaną przez piłkarzy pracę. I wylewanie na nich wiadra pomyj, bo w innych dyscyplinach ich koledzy i koleżanki zdobywają sukcesy to straszne świństwo. Szczególnie, że robią to przede wszystkim osoby niemające ze sportem nic wspólnego. Ale w internecie przecież można, każdy jest bezkarny.

Oczywiście wielkie brawa dla naszych lekkoatletów, którzy dali właśnie fantastyczne występy i przywiozą do kraju medale. Fajnie, że pisały o tym portale sportowe, a i odpowiednie bloczki znalazły się na największych mainstreamowych portalach w Polsce. Szkoda tylko, że mieszana jest do tego piłka nożna i niezbyt udany występ polskiej reprezentacji.

grafika, grafika

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama