Aktualizacje to temat drażliwy. Użytkownicy często za nimi nie przepadają, a w przypadku Androida stanowią najczęściej sformułowanie, z zetknięciem którym nikomu nie grozi, choć powoli sytuacja zaczyna się poprawiać. Skąd wzięła się nagle moda na zapewnianie update'ów przez więcej niż kilka dni od premiery urządzenia?
Moda wśród producentów modeli z Androidem: pewne aktualizacje przez dwa i więcej lat
A mój iPhone już dostał aktualizację
Konflikt na linii Android i iOS nie dotyczy wyłącznie samych firm za nie odpowiadających. Także sami użytkownicy wzajemnie sobie dogryzają, podkreślając wyższość jednego systemu na drugim, dodając do tego dowody anegdotyczne oraz opowiadając pasjonujące historyjki, które z prawdą mają tyle wspólnego, ile pewna pasta o Androidzie, iOS oraz Windows Phone. Moim ulubionym argumentem w tych sprzeczkach pozostaje jednak wspomnienie, że drugie oprogramowanie, to złe nadaje się tylko do dzwonienia, a nie na poważne smartfony.
Muszę jednak zgodzić się z tym, że w temacie aktualizacji Apple wygrywa bezsprzecznie. Nawet starsze urządzenia mogą liczyć na nowe wersje systemu i w dodatku aktualizacje pojawiają się naprawdę błyskawicznie, choć wcześniejsze update’y nie zawsze pozwalały zachować tą samą wydajność. Mimo wszystko za wsparcie należą im się gratulacje.
Z kolei ekosystem Google to prawdziwa dżungla. Taka dzika, nieprzewidywalna. Może nasz model otrzyma aktualizacje, a może nie. Tak wygląda to również z samymi poprawkami bezpieczeństwa, które to powinny pojawiać regularnie, tymczasem nawet niektóre flagowce nie otrzymują ich. Tu na szczęście honoru bronią nieliczni. Pewnym sposobem na wyjście z tego impasu stało się wprowadzenie serii Android One, szybko otrzymującej update’y, jednak najbardziej korzysta z tego Nokia. Finowie udowadniają, że nie trzeba koniecznie kupować Pixela, aby cieszyć się najnowszym Androidem.
Nokia nie obiecuje, po prostu zapewnia aktualizacje. Google mówi, że ich druga i kolejna generacja smartfonów może liczyć na update’y związane z samym systemem oraz bezpieczeństwem przez trzy lata od premiery. Teraz natomiast OnePlus zapowiedział dwuletnie aktualizacje systemu dla swoich urządzeń od debiutu, a ta informacja dotyczy wszystkich telefonów od OnePlus 3 włącznie. Z kolei przez trzy lata pojawiać się będą łatki bezpieczeństwa. Brzmi to naprawdę dobrze. Przynajmniej tu firma się wykazuje i skutecznie zatrze złe wrażenia po wszystkich aferach z nimi związanych.
Aktualizacja – chciana i niechciana
Nawet LG ostatnio zapowiedziało rozpoczęcie prac w zupełnie nowym dziale zajmującym się wyłącznie aktualizacjami, gdzie też będą tworzone wersje ich autorskiej sztucznej inteligencji do telefonów. Widać, że powoli kolejni producenci dostrzegają istotę w informowaniu o wsparciu dla swoich smartfonów.
Przeciętni użytkownicy nie zwracają na to uwagi. W dodatku część osób jest uprzedzona co do samych aktualizacji i kojarzą im się tylko ze zmianami na gorsze, problemami i stratą czasu na instalację nowego oprogramowania. Na szczęście obecnie takie procesy w smartfonach przebiegają w sumie bezboleśnie. Telefon pobiera update, instaluje go w nocy i każda strona powinna być zadowolona. Chodzi o bezpieczeństwo danych oraz brak przeszkód w użytkowaniu, kiedy będziemy musieli szybko skorzystać z telefonu.
Powoli Google stawia też coraz większe wymogi przed producentami. Amerykanie dostrzegli, że tylko w ten sposób są w stanie dbać o dobrą opinię o Androidzie i ich system nie będzie kojarzył się tylko z przestarzałą wersją oraz brakiem dostępu do najnowszych funkcji. Sami producenci chcą być porządki i jednak wspierać swoje produkty. W końcu płacimy nie tylko za podzespoły oraz opracowanie całości, ale również za troskę o nie po sprzedaży. To w szczególności powinno dotyczyć urządzeń pozycjonowanych jako premium. Szkoda tylko, że nie zawsze tak to wygląda, jednak wszystko stopniowo zmierza w dobrą stronę.
źródło: OnePlus
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu