AI dziś jest wkładane dosłownie wszędzie. Jednak ten schemat dąży tylko do jednego zakończenia.
Jeżeli dobrze pamiętacie okolice 2018 roku, zapewne przypominacie sobie, jak wtedy wyglądał krajobraz technologiczny, czy to w Polsce, czy na świecie. Asystent Google przemówił po Polsku, a Siri miała to uczynić już za chwilę (spoiler - nie zrobiła tego do dzisiaj). Szał na asystentów głosowych trwał w najlepsze, a wiele firm upatrywało w nich "the next big thing".
Bo w końcu kto nie chciałby mieć własnego Jarvisa, prawda? To sprawiło, że jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać propozycje, gdzie by tu jeszcze tego wirtualnego asystenta wcisnąć. Obsługa muzyki? Smartspeakery przez moment były dosłownie wszędzie (łącznie z planem Apple Music obsługiwanym wyłącznie przez Siri). Komputery sterowane jedynie głosem? Jak najbardziej.
Oprócz tego pojawiało się multum pomysłów na to, jak zaimplementować asystentów głosowych w miejscach do tego zupełnie nieprzeznaczonych. Jednym z bardziej kuriozalnych było chociażby "voicecommerce" czyli idea robienia zakupów wyłącznie za pomocą komend głosowych. Jak to się skończyło, chyba wszyscy wiemy.
Z czasem ludzie zaczęli jednak dostrzegać, że asystenci głosowi może i są fajni, ale do szybkiego ustawiania minutnika czy uruchamiania playlisty, ew. do sterowania smart home, ale nie da się dookoła nich zbudować systemu operacyjnego i uczynić z nich głównego sposobu wprowadzania danych.
Czy czegoś Wam to nie przypomina? Dokładnie to samo dzieje się dziś z AI
AI dziś jest wszędzie. W programach graficznych, systemach operacyjnych, telefonach komórkowych czy przeglądarkach internetowych. Gdzie się nie spojrzy — tam AI. Co ciekawe, jestem przekonany, że jeszcze półtora roku temu nikt takich funkcji nie miał nawet w planach. To premiera ChatuGPT z GPT 3 (a następnie GPT 4) i boom popularności AI sprawił, że wszyscy "dostosowali" swoją strategię.
Efektem tego jest to, że AI wyskakuje nam dziś nawet z lodówki. I za każdym razem, gdy słyszę morskie opowieści producentów, jak to AI ułatwi nam życie, jak to jest ono niezbędnym elementem dzisiejszego życia i jak to jest zgodne z filozofią marki, mam przed oczami nie AI, ale asystentów głosowych właśnie.
Dziś, kilka lat po szale na sterowanie głosem, przechodzimy przez dokładnie te same etapy: premiera technologii, próba skopiowania i wciśnięcia tego rozwiązania gdzie tylko się da, a następnie - powolne uświadamianie sobie, że nie ma jednej technologii, która rozwiąże wszystkie potrzeby.
Aktualnie jesteśmy w trakcie tego drugiego etapu i jeszcze trochę w nim pobędziemy, zanim zrozumiemy, że o ile AI to faktycznie potężne rozwiązanie, to ma swoje miejsce na scenie i zdecydowanie nie pasuje ono wszędzie. Kiedy więc przejdziemy do trzeciego etapu? Cóż, myślę, że punktem zwrotnym będzie sytuacja, w której największe modele AI przejdą na model w pełni komercyjny, każąc sobie płacić za dostęp do usług.
Wtedy AI zacznie powoli znikać z takich elementów jak przeglądarki internetowe, telefony komórkowe czy darmowe aplikacje. Świat się z tego powodu nie zawali, natomiast jestem też przekonany, że za AI w tych miejscach nikt nie będzie płakał. Zostanie ona w takich programach jak Photoshop, gdzie działa cuda, w kartach nVidia przy DLSS, czy w przypadku programów do deepfaków, zmiany głosu etc, które przecież na AI bazują.
Oczywiście mogę się mylić co do tego, w jakich programach konkretnie AI zostanie, a z których zniknie, ale dotychczasowa historia pokazała, że każda technologia przechodzi przez te same fazy (pamiętacie bańkę dot net czy szał na NFT i krypto?), aby w końcu odnaleźć swoje miejsce na rynku. Jeżeli więc wkurza was dodawanie AI wszędzie, moja rada na to jest jedna - poczekajcie, bo za chwilę samo zniknie.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu