Wokół sztucznej lnteligencji w środowiskach artystycznych robi się coraz gęściej. Przedstawiciele Adobe zabierają głos.
Sztuczna inteligencja w kontekście środowiska artystycznego budzi od wielu tygodni ogrom kontrowersji. Przede wszystkim etycznych — bo choć generowane przez AI obrazki są śliczne, to jednak kwestie praw autorskich wciąż są przedmiotem szerokiej dyskusji która toczy się przez media społecznościowe... i nie tylko. Gdzie w tym wszystkim jest Adobe? Scott Belsky mówi wprost.
Nigdy, przenigdy nie używaliśmy niczego w naszych produktach do trenowania generatywnego modelu AI. Ani razu.
Skąd w ogóle te pytania w stronę Adobe? Cóż — kwestia regulaminów w ich usługach wzbudziła w ostatnim czasie sporo kontrowersji. Social media zalewane były fragmentami tamtejszych regulaminów, w których czytamy m.in.:
Adobe może analizować treści Użytkownika przy użyciu technik takich jak uczenie maszynowe (np. w celu rozpoznawania wzorców), aby rozwijać i ulepszać swoje produkty i usługi.
— co dla wielu okazało się jednoznacznym komunikatem, że Adobe korzysta z nowoczesnych rozwiązań do trenowania swoich aplikacji. Dzięki temu tak idealnie mają być one w stanie usuwać elementy ze zdjęć, kolorować je czy... maskować postacie i niebo za pośrednictwem jednego kliknięcia. Ale wciąż budzi to sporo kontrowersji ze strony użytkowników — czy aby na pewno wszystkie elementy są ich, autorskie, bez wykorzystywania cudzych prac? Najwyraźniej - tak. Jak powiedział Belsky:
Wprowadzamy nową ewolucję tej polityki, która jest bardziej szczegółowa. Jeśli kiedykolwiek pozwolimy ludziom na optowanie za generatywną sztuczną inteligencją, musimy to zaznaczyć i wyjaśnić, jak jej używamy. Musimy być bardzo precyzyjni w tych kwestiach.
Czytaj dalej poniżej
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu