Gry

Achievementy z Xbox 360 – kamień milowy, który ukształtował podejście do osiągnięć w grach wideo

Patryk Koncewicz
Achievementy z Xbox 360 – kamień milowy, który ukształtował podejście do osiągnięć w grach wideo

Osiągnięcia miały nadać ukończonym grom drugie życie, ale z czasem ich kompletowanie stało się nieodłącznym elementem rozgrywki. Wszystko za sprawą Xboxa 360.

Współczesna generacja konsol wieje nieco nudą. Granice między Playstation a Xboxem na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia mocno się zatarły, a producenci prześcigają się już w zasadzie tylko grami na wyłączność i zawartością usług subskrypcyjnych. Podejście graczy także się zmieniło. Próżno szukać wojenek sympatyków przeciwnych obozów, które niegdyś rozgrzewały Internet. Ale ponad szesnaście lat temu, gdy na rynku nowością był Xbox 360 i Playstation 3 sprawa wyglądała nieco inaczej. Walka o dominację wymagała innowacyjności i pomysłów na przyciągniecie gracza na dłużej. I tu Microsoft wpadł na prosty, lecz genialny pomysł – osiągnięcia. I choć może zabrzmieć to śmiesznie, to między innymi one przekonały mnie do reprezentowania obozu „zielonych”.

Żmudne grindowanie zadań, które pokochała społeczność graczy

Aż ciężko uwierzyć, że ideę zorganizowanego systemu osiągnięć zawdzięczamy właśnie Microsoftowi. Ten jakże prosty zabieg pod nazwą „gamescore” pojawił się po raz pierwszy na konferencji E3 w 2005 roku. Zamysł od samego początku był bardzo prosty – udostępnić graczom dodatkowe zadania wewnątrz gry, aby dłużej utrzymać ich przed ekranem. Użytkownicy szybko pokochali osiągnięcia, a charakterystyczne piknięcie po zdobyciu „aczika” stało się jednym z najbardziej kultowych dźwięku w historii gier wideo.

Co tu dużo mówić, uwielbiałem kompletować achievementy. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że kierowały mną zarówno względy rozrywkowego, jak i ekonomiczne. Nie było wtedy Game Passów i premier co tydzień, a i same ceny gier znacząco uniemożliwiały wybrzydzanie. Dziś gdy uruchamiam nową grę szybko zaczynam się nudzić, bo w kolejce czeka już kilkanaście innych. Naście lat temu nowa gra była dla mnie dużym wydarzeniem i odczuwałem potrzebę wyciśnięcia z niej absolutnie wszystkich soków. I to właśnie umożliwiały osiągnięcia, dając ukończonym produkcjom nowe życie. Czasem wymagało to przejścia gry od nowa na wyższym poziomie, czasem pokonania określonej ilości wrogów, a innym razem wykonania trudnego zadania w trybie multiplayer, wymagającego pomocy innych graczy. Mówiąc krócej: było co robić. Zdobywane punkty służyły zaś do prezentowania swojego gamerskiego statusu. Niektórym na punkcie achievementów odbijało do tego stopnia, że zdobywanie zamienili w sposób na życie.

Raymond Cox – znany pod pseudonimem „Stallion83”, był pierwszym graczem, który osiągnął milion punktów gamescore, stając się ówcześnie jednym z najpopularniejszych graczy, udzielając wywiadów między innymi oficjalnemu zespołowi Xboxa.

Raymond Cox – pierwszy gracz, któremu udało się osiągnąć milion punktów gamescore / Microsoft

Powstały liczne fora dla osiągnięciowych zapaleńców, a niektórzy z nich świętowali sukcesy na YouTubie, gdzie prezentowali tutoriale do poszczególnych zadań. Z czasem Microsoft wprowadził kolejny złoty strzał – nagrody dla awatarów. Personalizowane postacie pojawiły się po raz pierwszy w 2008 roku, ponownie zdobywając serca graczy. Awatar był swoistą wizytówką gracza. Do xboksowego sklepu trafiły liczne stroje i gadżety związane z ulubionymi grami, jednak to właśnie odblokowywanie ich poprzez achievementy dawało największą frajdę.

YT/Faperture

Wiele gier – zwłaszcza ekskluzywnych dla konsoli Microsoftu, jak Gears of War czy Halo – umożliwiało odblokowanie akcesoriów dla awatara właśnie dzięki wykonywaniu wewnętrznych zadań. Dzięki temu gracz otrzymywał nie tylko wydłużenie samej rozgrywki, ale także nagrodę w postaci zbroi, broni czy pupili dla personalizowanej postaci. Sukces osiągnięć był tak duży, że nagle każdy producent zapragnął mieć swoje achievementy.

Osiągnięcia stały się z czasem standardem cyfrowej rozrywki

Dwa lata po wprowadzeniu aczików przez Microsoft pomysł został skopiowany przez Valve. Steam otrzymał swoją wersję dodatkowych aktywności, jednak nie były one choćby w małym stopniu tak kreatywne i wizualnie okazałe, jak te, który uwielbiali posiadacze Xboxów. W 2008 roku swoją wizję osiągnięć zaprezentowało Sony. „Trofea” miały być odpowiedzią na achievementy, jednak okazały się zaledwie marną kopią i kolejną kością niezgody między użytkownikami konkurencyjnych konsol. Trzy lata później Apple udostępniło usługę Game Center przeznaczoną do zdobywania osiągnięć w grach mobilnych na iPhonie, iPadzie oraz iPodzie.

Dziś achievementy ma w zasadzie każda platforma i usługa dla graczy, przez co vibe tamtych lat wyparował niemalże na dobre. Hardcorowi zbieracze osiągnięć to gatunek powoli wymierający, bo i też samo ich zdobywanie nie jest już tak atrakcyjne jak kiedyś. Nie zmienia to jednak faktu, że pomysł Microsoftu był kamieniem milowym, który z rozrzewnieniem wspominam zarówno ja, jak i dziesiątki tysięcy innych graczy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu