Czytam o nowym flagowcu HTC. Nie, korporacja nie zaprezentowała w ostatnim czasie topowego modelu - śledzę plotki. Wynika z nich, że będzie to prawdzi...
Czytam o nowym flagowcu HTC. Nie, korporacja nie zaprezentowała w ostatnim czasie topowego modelu - śledzę plotki. Wynika z nich, że będzie to prawdziwa rakieta, a premiera może nastąpić jesienią. Coś w rodzaju ostatniej deski ratunku. Trudno stwierdzić, ile prawdy jest w tych pogłoskach, ale jeśli dojdzie do prezentacji, jeśli HTC zaskoczy nas czymś nowym, to... prawdopodobnie sytuacja firmy nie zmieni się w dużym stopniu. Nasuwa się pytanie, czy tajwańska korporacja nadal powinna walczyć o ten biznes.
Plotki na temat nowego flagowca krążą już od paru miesięcy. Na dobrą sprawę wypłynęły krótko po premierze modelu One M9 - stwierdzono wówczas, że HTC musi mieć coś w zanadrzu albo szybko coś wymyślić, bo tym "odgrzewanym kotletem" wiele nie zdziała. Jeśli korporacja chce przetrwać, to trzeba działać i to natychmiast. Efekt jest taki, że teraz możemy czytać o smartfonie O2. W Sieci krążą już specyfikacje tego produktu, ale nie ma sensu ich przywoływać - podzespoły z górnej półki, specyfikacje mocno podkręcone, typowy flagowiec. No właśnie, typowy flagowiec...
Coraz bardziej zastanawiam się, jaki sprzęt musiałoby wprowadzić na rynek HTC, by stał się on hitem. Przecież ten producent kombinował już na sto różnych sposobów i nie przyniosło to spodziewanych rezultatów. Co musiałby dać klientom, by masowo ruszyli do sklepów? Odpowiedź sprowadza się do tego, że chyba musiałby im nowy smartfon po prostu dać. Za darmo. Sytuacji nie uratują dobre aparaty, świetny system audio, poważne odchudzenie smartfonu, bonusy w oprogramowaniu czy świecidełka. Inni producenci też to mają. Nierzadko w lepszej cenie. Dlaczego klienci mieliby przyjść akurat do HTC.
Zastanawiam się nad tym i stwierdzam, że firma przegrała już bój o rynek mobilny. Nie wróci na szczyt, ma marne szanse, by znaleźć się w gronie znaczących producentów. Kolejne raporty kwartalne nie napawają optymizmem, firma wyprzedaje majątek, dokonywane są kolejne zwolnienia i cięcia. Jedni twierdzą, że jest źle, inni, że jest bardzo źle. Pojawia się proste pytanie: czy jest sens walczyć o mobile? Może nie pozostało już nic innego, jak postawić wszystko na jedną kartę i szukać szczęścia w innym segmencie rynku - np. w biznesie VR, którym zainteresowało się HTC?
Gogle Vive to eksperyment, spore ryzyko, bo nie wiadomo nawet, czy przyjmie się wirtualna rzeczywistość. Przynajmniej na taką skalę, jak wieszczą optymiści. Może się okazać, że to ślepa uliczka i HTC znowu utopi pieniądze. Ale może też być tak, że gogle pozwolą firmie złapać oddech. I wtedy trzeba zadać ważne pytanie: czy jest sens ciągnąć kulę u nogi, jaką stały się dla HTC smartfony? Nie porównam tego do sytuacji Nokii, bo HTC nie ma Microsoftu za partnera i nie ma komu sprzedać biznesu, a po drugie nie ma biznesów, na których mogłoby się skupić po ewentualnym odpuszczeniu mobile. Sytuacja znacznie gorsza.
Sytuacja gorsza, ale możliwe, że jedynym wyjściem jest radykalna zmiana kierunku rozwoju. Nie lawirowanie na rynku mobilnym, lecz odrzucenie tego biznesu i poszukiwanie zupełnie nowych produktów, technologii, usług, na których można się skupić. Mądre głowy z HTC wiedzą pewnie lepiej i to do nich należy decyzja. Ja mogę jedynie bawić się w prognozy i spekulacje. Gdybym jednak miał stawiać pieniądze na producenta, który namiesza jeszcze w segmencie mobilnym, to HTC nie znalazłoby się na mojej liście. Ich czas przeminął.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu