Gier akcji jest wiele. Są jednak wśród nich perełki, w które zagrywałem się całymi latami. Chciałbym podzielić się z wami moją subiektywną listą najle...
Gier akcji jest wiele. Są jednak wśród nich perełki, w które zagrywałem się całymi latami. Chciałbym podzielić się z wami moją subiektywną listą najlepszych 5 serii gier akcji, w które trzeba przynajmniej raz w życiu zagrać.
Pierwsza z nich, a za razem najbardziej szanowana przeze mnie to Mafia. Mafia jest serią gier tworzoną przez czeskie studio Illusion Softworks, które w późniejszym czasie zostało przejęte Take-Two Interactive i zmieniło nazwę na 2K Czech. Studio to odpowiedzialne jest za parę niezłych tytułów, które niestety nie zostały w mojej pamięci na dłużej.
Sama Mafia jest tym, czym od początku mogło być Grand Theft Auto, które zostało umiejscowione na drugim miejscu mojej listy. Główny nacisk na grę kładła tu fabuła, która krótko mówiąc wgniatała w fotel. Nie było tu nigdy graficznych wodotrysków, a mówię o tym piszcząc ten akapit patrząc na pierwszą jak i drugą część gry, jednak fabuła, ciekawe smaczki i dopracowanie – to dumnie powiewające flagi rozwieszone nad renomą czeskiego studia.
Sama fabuła gry zabierze nas na wycieczkę do USA, której czas jest ukazany na przełomie 30’, 40’ i 50’ lat XX wieku. Ukazana została tu wojna, porachunki mafijne, sytuacja imigrantów włoskich i sycylijskich w slumsach ameryki, oraz wygląd świata przed, podczas i po II wojnie światowej – nie koniecznie w okopach frontu wielkiej wojny.
Grę mogę polecić każdemu, głównie dlatego, że nie jest to kolejna arkadowa strzelanina, w której spełnimy swoje wielkie ego niedoszłego policjanta czy żołnierza – ta gra zaczyna się jak dobry film, wciąga jak dobry film i kończy się jak dramat, przez co gracz zostaje wręcz zassany do świata fabuły i przeżywa jej koniec przez parę dni, w głowie. Mało jest tak dobrze dopracowanych gier, stawiającej na fabułę i wyciąganie morałów z rozgrywki. Mam nadzieję, że trzecia część się ukaże i pokaże nam coś, czego jeszcze nie było – tak, jak było z Mafią II, której premiera nastąpiła po wielkiej szopce Rockstar Games, mającej na celu skoncentrować wzrok każdego gracza w stronę Liberty City i Niko Belica.
Zobacz też: Najlepsze gry wyścigowe
Grand Theft Auto
Jeżeli miałbym opisać komuś przestępcę, idealnym sposobem byłoby porównanie go do którejś postaci z Grand Theft Auto. Gra ta od samego początku przewraca człowieka do góry nogami, stawiając na brak kręgosłupa moralnego, wyrzutów sumienia czy choćby lęku. Gra od samego początku daje nam kontrolę nad różnej maści złodziejami, żołnierzami czy po prostu imigrantami, którzy nie chcą żyć legalnie – dlatego robią co im się podoba.
Fabularnie, Grand Theft Auto 3 można nazwać za prekursora dobrej opowieści. Od tego momentu Rockstar uparło się na stworzenie całego świata Grand Theft Auto, który to będzie przeplatał się przez różne części tej gry, umiejscowione w przeróżnych miejscach i odstępach czasowych. Tak, jak główny bohater GTA III pracuje przez jakiś czas u głównej postaci z GTA Liberty City Stories, tak w San Andreas bierzemy udział w wyścigu, w którym wygrywamy od tego samego bohatera GTA III garaż w San Fierro. W San Andreas spotykamy również prawnika, oraz przyjaciela głównego bohatera GTA Vice City – Kena Rosenberga, z którym to podbijaliśmy przepiękne miasto lat 80’tych, gdzie prawdopodobnie umarł sam Tommy Vercetti – tak mi się chociaż wydaje, bo przecież po co Ken nazywałby przypadkowo Carla Tommym?
Cała fabuła GTA to dramatyczna historia osoby, która na samym końcu wygrywa walkę z losem i ostatecznie staje na nogach, często po trupie swojej bliskiej, bądź ukochanej osoby – odwrotnie do losów postaci w Mafii. Fajnym plusem tej gry są gigantyczne obszary rozgrywki, gdzie poutykane jest na pęczki zagadek, ciekawostek czy pojazdów – a tych jest sporo. Są samochody, rowery, motory, pojazdy pływające, pojazdy latające oraz przeróżne ciekawostki, takie jak Jetpack w San Andreas czy pojazdy zdalnie sterowane.
Gra jest jedną z najlepszych gier na świecie, jednak w moich oczach zakończyła się już dawno, bo na San Andreas – cała IV’ka mnie zanudziła brakiem tego oryginalnego klimatu oraz dość kiepskimi charakterami postaci, z którymi nie mogłem się zidentyfikować.
W GTA V nie grałem, ale mam taki zamiar, gdy tylko kupię sobie konsolę – zobaczymy co to będzie.
Prince of Persia
Pamiętam nie przespane noce, gdy siedząc przy klawiaturze i myszce wręcz topiłem się w fabularnej magii przygody księcia Persji. Co prawda, grałem jedynie w trylogię, jednak przesiąknięty magiczną opowieścią chciałem więcej i więcej.
Gra ta jak żadna inna łączyła w sobie grę akcji, czysto arcade’ową bijatykę oraz fabularną bajkę, której opowieść zabierze nas do środka jednej z najpiękniejszych azjatyckich baśni. Gra zależnie od części, pokazuje nam księcia w różnym wieku. W Piaskach Czasu mamy 18/19 lat, w Duszy Wojownika około 25, zaś w Dwóch Tronach około 30 – prawdziwy przekrój życia. Fajną rzeczą jest tu wpływ bohatera na własne losy. Tam, gdzie w pierwszej części walczymy z wezyrem, tak w drugiej i trzeciej z losem, jak z samym sobą, przecierając się przez wyspę czasu, przepiękny Babilon czy florę i faunę pierwszej części.
Cofanie czasu, rozmyślenia nad własnym losem, dochodzenie do faktów, które przecierają się przez kolejne części oraz wpływ nad zakończeniem gry – to pobudziło mnie do długich godzin rozwiązywania zagadek sprytnie poutykanych w tej wspaniałej serii. Jest to stara gra, której próby wskrzeszenia wychodziły co najmniej słabo, skąd też w moich oczach zarówno Prince of Persia „Zero”, jak Zapomniane Piaski, są dla mnie po prostu słabą próbą zarobienia na dobrze przyjętej serii – której już z nami nie ma.
Jestem pewien, że gdyby Ubisoft przeniósł tę grę na nowy silnik, odświeżając grafikę, oraz dodając nowe „smaczki” do niezmienionej fabuły, mógłby zarobić krocie na odświeżonym kotlecie – tak, jak Rockstar Games zarabia na wersjach mobilnych swoich wielkich hitów. Smutnym faktem jest również fakt, że gra doczekała się ekranizacji, która jak dla mnie jest słaba. Zgaduje, że pierwsza część serii nie była ostatnią, którą zekranizują – jak będzie z kolejnymi dwiema? Jestem optymistą.
Splinter Cell
W ileż gier czysto szpiegowskich bym nie grał, nigdy nie doczekałem się tak udanej gry jak Splinter Cell. Gra ta, głównie w mojej ulubionej części – Teoria Chaosu, zaskakiwała rozbudowaną fizyką, ciekawymi dialogami, oraz przecudownymi możliwościami skradania się.
Bardzo podobała mi się wbudowana możliwość pełnego spolszczenia gry, dzięki czemu, zamiast patrzeć na napisy, mogłem w stu procentach zając się tym, co w grze najważniejsze – krajobrazami, scenami i barwnymi postaciami. Gra ta doczekała się portów na praktycznie wszystkie platformy do gier, łącznie ze smartfonami czy Nindendo.
Sam Fisher jest bardzo rozbudowaną postacią. Powaga, ironia, umiejętność szybkiego tworzenia planów batalii z przeciwnikami, czy jasny wybór pomiędzy tym, co trzeba zrobić, a tym, co zrobić powinniśmy.
Według mnie, o samej grze nie da się napisać zbyt wiele, tylko dlatego, że fabuła tej gry jest strasznie tajemnicza, dlatego też każde, choćby najmniejsze odsłonięcie kart z talii tej wspaniałej gry może oznaczać mniejszą frajdę z rozgrywki – a tego bym nie chciał. Seria Spinter Cell jest jedną wielką historią, dlatego też polecam zacząć swoją przygodę od pierwszej części, przechodząc każdą z kolei i kończąc na ostatniej. Szczególnie polecam!
Driver
Była sobie kiedyś bardzo popularna seria gier produkcji Atari – Driver. W grze tej wcielaliśmy się w gliniarza Tarnera, który to będąc tajniakiem, który często dokonywał pościgów samochodowych. Gra ta od samego początku była bezpośrednią konkurencją dla Grand Theft Auto – a konkurowała z nią na wysokim poziomie.
Najcudowniejszą częścią i kwintesencją konkurencji z wyżej wymienioną grą Rockstar Games była 3 i 4 część, które to odmieniły oblicze Drivera. Trzecia część, smutno rozpoczynająca się od śmierci komisarza i czwarta, w której nowy komisarz próbuje zmierzyć się z przestępcami pokazała, że Atari próbuje odświeżyć swoje oblicze - średnio to im wyszło.
Naturalną koleją rzeczy jest to, że konkurencja Drivera z Grand Theft Auto sięgała innego wymiaru. Tak, jak Max Payne i GTA poruszały dwa inne wątki – życie kryminalisty oraz bezwzględnego policjanta, tak Driver je łączył, przy okazji pozwalając nam na rozwałki z policją i temu podobne „zabawy”.
Niestety, ostatnia część, mimo licencjonowanych aut, nie pozwala nam na wychodzenie z auta, zamieniając naszą grę w zwykłą samochodówką, co jest dość dziwną decyzją – przypominam, że nawet w serii Need For Speed ostatnio wprowadzono możliwość (zautomatyzowanego) uciekania z samochodu do samochodu.
To nie koniec
Wymienić 5 ulubionych serii gier to nic takiego, bo każdy może to zrobić. Mogę wymienić moje ulubione części z wyżej wymienionych serii, ale co z tego, skoro możecie zagrać w je wszystkie?
Waszym zadaniem na dzisiaj, drodzy czytający, jest pokazać w komentarzach swoją listę ukochanych przez was gier akcji, w które graliście całymi godzinami, oraz zachęcić mnie do ich odkrywania. Klawiatury w dłoń, pomysł w skroń i zachęcajcie, go! :)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu