Jesse Stay zwrócił uwagę na swoim blogu, że kanały RSS zniknęły po cichu z Twittera, Facebooka i... właściwie nikt tego nie zauważył. Przeglądać treśc...
Na Antyweb, taka teza może się wydać nieco bluźniercza (przy ponad 20k subskrybentów), ale RSS to technologia znajdująca się u schyłku i służąca tylko i jedynie geekom. Przez ostatnie trzy lata, nie spotkałem ani jednej osoby z spoza szeroko pojętego IT (zawodowo lub hobbystycznie), która używałaby czytników RSS do wzbogacenia porannej kawy. Ba! Trudno było trafić na osobę, która zadawała sobie sprawę z tego, że istnieje taka możliwość.
Nie jest to miarodajne badanie, ale warto porównać tą obserwację z własnymi doświadczeniami. Model aktywnej konsumpcji informacji, czyli wybierania jej z "menu" jakim się staje Google Reader jest zastępowany przez bardziej telewizyjny, pasywny model, którego sztandarowym przykładem jest newsfeed Facebooka, dokonujący selekcji za nas.
Analogicznie do serwisów takich jak Wykop czy też Digg, wszystko odbywa się gdzieś "pod maską". Decydują zachowania innych użytkowników i skomplikowane algorytmy. Nie wymaga to wysiłku selekcji informacji i poznania nowej technologii, oferującej wątpliwe - bo nieznane - korzyści. Ikona RSS po prostu większość internautów nic nie mówi.
Korzystanie z Facebookowego newsfeeda, jest bardziej intuicyjne, bo po prostu działa inwestycji czasu i wysiłku. Nie wieszczę tu śmierci RSS, ale twierdzę, że ta technologia jest skazana na niszę wypełnioną przez power userów, bo nie ma szans na przekonanie do statystycznych użytkowników sieci. Pogódźmy się z tym, że większość konsumentów informacji nie chce jej szukać na własną rękę - chce od razu dostać adekwatną do swoich zainteresowań.
Analogicznie: "I proszę nie prosić mnie o tłumaczenie o co nam chodzi, tylko robić to. Robić to o co nam chodzi."
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu