Autorem wpisu jest Maciek Gajewski Microsoft z dumą ogłosił, że na Windows Phone Marketplace, czyli sklepie z grami i aplikacjami dla Windows Phone...
Microsoft z dumą ogłosił, że na Windows Phone Marketplace, czyli sklepie z grami i aplikacjami dla Windows Phone, jest już 40 tysięcy pozycji. Oczywiście, wygląda to wciąż blado w porównaniu do Android Market czy App Store, jednak tempo rozwoju jest błyskawiczne. Każdego dnia na Marketplace przybywa 165 gier i aplikacji.
Co więcej, większość z nich jest darmowa lub płatna z możliwością pobrania wersji demonstracyjnej. 15 procent z dodawanych pozycji to gry. Oznacza to, że jeżeli tempo wzrostu się utrzyma, do końca roku Microsoft będzie mógł krzyknąć z dumą: „mamy 50 tysięcy aplikacji!”. Niestety, ten wyścig nie ma absolutnie najmniejszego sensu. Z dwóch powodów. Po pierwsze, przez najbliższe lata, konkurencja zawsze będzie miała więcej do zaproponowania. Na Android Market obecnie mamy 300 tysięcy pozycji. Na App Store: pół miliona.
Nie musi
To za ile lat Microsoft dogoni konkurencję? No właśnie. Tyle że nie musi. To jest właśnie ten drugi argument za tym, że ten wyścig nie ma sensu. Według badań przeprowadzonych w ubiegłym roku przez Nielsena, użytkownicy iPhone’a pobierają, średnio, 40 aplikacji. Użytkownicy Androida? 25. Co więcej, ankietowani użytkownicy sami przyznają (72 proc.), że nie więcej, jak 25 procent z nich jest przydatna, reszta zaś jest im zupełnie niepotrzebna i służy tylko i wyłącznie jako sposób na nudę. Pół miliona aplikacji jest nam więc zupełnie zbędna.
Oczywiście, ważna jest różnorodność. Dobrze jest mieć kilka pakietów biurowych do wyboru, kilka notesów, kilka kalendarzy. Wszak każdy z nas ma jakieś tam swoje preferencje, jeden woli różowe kwadraty, a inny zielone kółka w interfejsie. Sęk w tym, że głównych graczy i alternatyw wobec nich, w każdej kategorii, znajdziemy po kilkadziesiąt.
Śmieci, śmieci, śmieci
Skąd się więc biorą te dziesiątki tysięcy? Kilkaset aplikacji do serwowania cytatów z Biblii. Kilka tysięcy aplikacji, których funkcje kończą się na zaprezentowaniu pięciu dzwonków do telefonu lub kilku tapet. Czytniki RSS dedykowane jednemu portalowi. Horoskopy. Aplikacje do rzucania kostką. Śmieci, śmieci, śmieci. Dotyczy to każdego systemu operacyjnego. To, co Microsoft musi zrobić, zamiast iść w ilość, to iść w jakość. Na Windows Phone nie brakuje świetnych aplikacji. Nie jest ich jakoś zawrotnie dużo, ale więcej niż trzeba.
Czemu więc się ich nie promuje?
Czemu do dziś oficjalne aplikacje do Google czy Twittera są dla Polski niedostępne, bo deweloperzy zapomnieli zaznaczyć dostępność w nowych krajach, gdzie sprzedawane są telefony z Windows Phone? Czemu aplikacje takie, jak Evernote (swoją drogą, wersja dla WP7 jest pięknie zrobiona) są przykryte kilkunastoma śmieciami w swojej kategorii? Mam nadzieję, że te pytania zada sobie w końcu Microsoft. Inaczej to będzie kolejny element, przez który Windows Phone nie zdoła nawiązać walki z iOS-em czy Androidem. I żadne pięćdziesiąt, ani nawet sto tysięcy aplikacji tego nie zmieni.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga, Siećpospolita Polska.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu