Zero pozytywnych recenzji i 18% wynik na podstawie ocen widzów, ale mimo to "365 dni: Ten dzień" to hit Netfliksa w Polsce i na całym świecie. Czy wszyscy oglądają go dla żartu?
Bo przecież nie może być innego powodu, prawda? Pierwsza odsłona tego hitu pokazała, że powinniśmy się spodziewać niczego wartościowego po takim tytule, a druga część dobitnie to potwierdza, na przykład ignorując dotychczasową fabułę. I nie jest to naturalnie pierwsza tego typu sytuacja, bo rankingi TOP 10 Netfliksa wielokrotnie widywały sytuacje, gdy dość nisko oceniane tytuły wędrowały na szczyty zestawień.
[okladka rozmiar=srednia]
[/okladka]
Do tej pory można to było próbować tłumaczyć ciekawością widzów i efektem promocji danego tytułu na stronie głównej Netfliksa. Część osób nie analizuje listy nowości, nie planuje seansów, lecz włącza telewizor i aplikację, by chwilę później obejrzeć cokolwiek w ramach relaksu. Nic w tym złego, ale połączenie takiego zachowania z marketingiem daje opisane wcześniej efekty. Film wspina się w rankingu popularności, a następni widzowie włączają odtwarzanie, bo dany film oglądają inni.
Polskie filmy zawsze są popularne na polskim Netfliksie
Co istotne, nie tylko "365 dni: Ten dzień" święci triumfy, ale nawet poprzednia część tego dzieła. "365 dni" zawędrowało na 4. miejsce w rankingu najpopularniejszych filmów w Polsce na Netfliksie, co pokazuje, że niektórzy postanowili go sobie powtórzyć, a inni poznać tę zawiłą fabułę przed seansem dwójki. Gdy przewiniemy zestawienie na kolejne pozycje, to znajdziemy "8 rzeczy, których nie wiecie o facetach" na 2. miejscu, "Furiozę" na 6. miejscu, "Poskromienie złośnicy" na 7. miejscu i "Gierka" na 8. miejscu. Lepszego dowodu na to, że Polacy uwielbiają polską kinematografię chyba nie zdołam przygotować.
"365 dni: Ten dzień" numerem 1 w 74 krajach na Netflix
A na brak sukcesów polskich filmów na Netfliksie też narzekać nie możemy, bo "Furioza" i "Poskromienie złośnicy" oglądają się znakomicie poza naszymi granicami, zaś "365 dni: Ten dzień" przebija wszystko. To najchętniej oglądany film nieanglojęzyczny na świecie według Flixpatrolu, a lada moment dostaniemy oficjalne rankingi Netfliksa, więc można śmiało spodziewać się podobnych rezultatów także wśród nadchodzących statystyk. Na liście krajów, gdzie druga część "365 dni" ogląda się tak dobrze znajdują się nawet USA, Wielka Brytania, Dania, Meksyk, Peru czy Szwajcaria. Nie najlepiej poradził sobie w Japonii, gdzie był na 5. miejscu, ale w sumie w aż 74 krajach wskoczył na najwyższą pozycję!
Wśród zapowiedzianych polskich produkcji na najbliższe miesiące i lata nie brakuje emocjonujących tytułów, jak "Broad Peak" czy "Wielka woda". Liczę, że będą to godne uwagi projekty, które dzięki Netfliksowi zawędrują o wiele dalej, niż polskie domy. Trudno nie przyznać platformie racji, skoro najwyraźniej dostarcza widzom tego, czego oczekują, a dzięki temu jest w stanie realizować i dystrybuować inne tytuły, ale czy cel uświęca środki? Czy platforma, którą kojarzono do pewnego momentu ze świetnymi, zaskakującymi serialami, powinna iść tą drogą? Odpływ użytkowników i narzekanie na jakość seriali oraz filmów nie są przypadkowe, a platforma chcąc dogodzić wszystkim, tak naprawdę wybiera masy ponad wiernych widzów.
Co zrobi Netflix w najbliższych miesiącach i latach?
Doceniam to, co Netflix zrobił dla tej branży, bo platforma przetarła szlak dla każdego następnego serwisu VOD i stała się synonimem usług z wideo online, lecz w chwili obecnej wiele podejmowanych przez włodarzy decyzji jest sprzecznych z wcześniej forsowanymi zmianami w branży. Gdyby ktokolwiek powiedział mi jeszcze 3, 5 lub 7 lat temu, że Netflix podejmie się realizacji i dystrybucji dwóch kolejnych części "365 dni", zaśmiałbym się głośno i wrócił do seansu znakomitych "Narcos" i "Bloodline", których dziś już prawie nikt nie pamięta i nie kojarzy w pierwszej kolejności z tą platformą.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu