Media obiegły nagłówki o tym, że w kierunku Ziemi zmierza spory obiekt z zawrotną prędkością 48 000 km/h. Asteroida 2024 YR4, bo o niej rzecz jasna mowa, zgodnie z najnowszymi obliczeniami ma szanse 1:43 na zderzenie z naszą planetą w 2032 roku. Możliwe też, że minie Ziemię, ale nie będzie łaskawa dla naszego naturalnego satelity.
Ochrzcili ją: "Niszczyciel Miast". Może nie trafić w Ziemię, ale i tak to odczujemy

Asteroida ma 55 metrów średnicy i może wyzwolić energię równoważną 8 megatonom trotylu. To ponad 500 razy więcej niż bomba zrzucona na Hiroszimę. Uderzenie w obszar silnie zurbanizowany mogłoby dosłownie zmieść miasto z powierzchni Ziemi. Skutki byłyby katastrofalne – ogromna fala uderzeniowa, pożary oraz szkody na ogromną skalę.
Tego rodzaju obiekty są znane jako tzw. niszczyciele miast – zbyt małe, by doprowadzić do globalnej katastrofy, ale wystarczająco duże, aby zniszczyć całe metropolie. Warto przypomnieć wydarzenie z 1908 roku, gdy w rejonie Tunguski eksplodował obiekt o średnicy około 50 metrów, niszcząc obszar równy powierzchni dzisiejszego dużego miasta.
A co, jeśli asteroida uderzy... w Księżyc?
Istnieje teoretyczna, choć znacznie niższa szansa (około 0,3%) na to, że asteroida uderzy w Księżyc. W takim przypadku Ziemia byłaby bezpieczna, jednak skutki uderzenia byłyby widoczne gołym okiem. Czym bliżej będziemy "godziny zero", tym więcej będziemy wiedzieć o szansach na uderzenie YR4 czy to w Ziemię, czy to w Księżyc.
Kolizja wyzwoliłaby energię porównywalną do 340 bomb zrzuconych na Hiroszimę i stworzyłaby krater o średnicy około 2 kilometrów. Jeden z największych kraterów na Księżycu, basen rejonu bieguna południowego - Aitken, ma ponad 2400 km średnicy. Skutki uderzenia 2024 YR4 byłyby więc spektakularne, ale zasadniczo bez jakiegoś ogromnego wpływu na Ziemię.
Jednym z możliwych efektów byłoby wyrzucenie pyłu księżycowego na orbitę, co mogłoby skutkować tymczasowym rozjaśnieniem nieba. Drobne fragmenty mogłyby dotrzeć nawet do Ziemi, ale najprawdopodobniej spaliłyby się w atmosferze, nie powodując żadnych szkód.
Czy Ziemi grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo?
Zastanówmy się. Mamy 97,7% szans na to, że asteroida "chybi" - całkiem sporo. Naukowcy nieustannie monitorują przestrzeń kosmiczną pod kątem takich obiektów. Każdego roku wykrywane są setki asteroid o podobnej wielkości, a ryzyko globalnej katastrofy jest minimalne. Nawet jeśli 2024 YR4 przeleci bardzo blisko Ziemi, większość modeli wskazuje, że nie ma powodu do paniki. Jeśli okaże się, że szanse na uderzenie rosną, zapewne naukowa społeczność międzynarodowa zorganizuje się i spróbuje jakoś tę sytuację rozwiązać. Udowodniliśmy już, że możemy wpływać na trajektorię obiektów w kosmosie, więc szansa na ratunek jak najbardziej istnieje.
Aktualnie trajektoria 2024 YR4 jest śledzona przez teleskopy naziemne, jednak dla dokładniejszej analizy międzynarodowy zespół naukowców planuje wykorzystanie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Pozwoli to precyzyjnie określić rozmiar i skład powierzchni asteroidy, co może wpłynąć na dalsze prognozy dotyczące jej toru lotu.
JWST, dzięki instrumentom pracującym w podczerwieni, pozwoli określić, czy 2024 YR4 składa się głównie z metalu, skał czy lodu. To pomoże nam oszacować ewentualne skutki uderzenia. W przypadku, gdyby asteroida składała się głównie z porowatego materiału, mogłaby eksplodować w atmosferze, zamiast uderzyć w powierzchnię.
Czy powinniśmy się martwić?
Podwojenie prawdopodobieństwa kolizji z 1% do 2,3% może brzmieć groźnie, ale ostatecznie ryzyko pozostaje minimalne. Dopóki dalsze badania nie wskażą na istotne zagrożenie, możemy spać spokojnie.
Naukowcy mówią jasno: 2024 YR4 nie stanowi obecnie realnego zagrożenia. Monitorowanie jej trajektorii pozwoli naukowcom lepiej przewidzieć przyszłość tego obiektu, ale jak na razie, możemy potraktować to jako ciekawostkę astronomiczną, a nie zwiastun apokalipsy. Bo i takie nagłówki już w mediach widziałem. Jednocześnie, wiele to mówi nam o tym, jak istotne są poczynione przez nas inwestycje w instrumenty, badania oraz pracę naukowców na całym świecie. To właśnie dzięki nim, byliśmy w stanie zidentyfikować "zagrożenie", które jak na razie jest dla nas absolutnie minimalne.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu