Samsung

2014 nie był rokiem Samsunga, w 2015 też będzie ciężko

Maciej Sikorski
2014 nie był rokiem Samsunga, w 2015 też będzie ciężko
11

Pisałem wczoraj wieczorem, że LG ratuje honor Samsunga (Koreańczyków) na rynku smartfonów - ten pierwszy gracz poprawił w ubiegłym roku sprzedaż swojego sprzętu, niedługo okaże się, czy to przełożyło się na dobre wyniki finansowe. Czekamy też na raport drugiej firmy, Koreańczycy już szykują branżę n...

Pisałem wczoraj wieczorem, że LG ratuje honor Samsunga (Koreańczyków) na rynku smartfonów - ten pierwszy gracz poprawił w ubiegłym roku sprzedaż swojego sprzętu, niedługo okaże się, czy to przełożyło się na dobre wyniki finansowe. Czekamy też na raport drugiej firmy, Koreańczycy już szykują branżę na spore spadki. Jednocześnie zaczyna się mówić, że w roku 2015 nie nastąpi wielkie odbicie - prognozowana jest dalsza droga w dół.

Raportu za czwarty kwartał i cały poprzedni rok jeszcze nie ma, ale prognozy Samsunga już się pojawiły, a z nich warto korzystać, bo potem okazują się bardzo zbliżone do oficjalnych danych. Z prognoz wynika, że zysk operacyjny spadł w roku 2014 o prawie 1/3 w porównaniu do roku 2013. To dużo. To naprawdę dużo. O takich spadkach zdążyli już w Samsungu zapomnieć, bo przez kilka lat notowano imponujące wzrosty. Wszystko jednak ma swój koniec. W przypadku Samsunga podkreśla się, że wyników podobnych do tych z roku 2013 szybko nie uda się osiągnąć. Z pewnością nie zapewni ich tylko rynek smartfonów, bo tam złote czasy Samsunga po prostu się skończyły.

Gdy pada pytanie o przyczyny nagłego załamania wykresów sprzedaży Samsunga (cały czas mowa o smartfonach - to one podkręcały wyniki firmy w ostatnich latach, to one odpowiadają teraz za gorsze wyniki korporacji), pojawia się przynajmniej kilka odpowiedzi. Obwiniania jest sama firma, wspomina się o zbyt wysokich cenach, przesadnie rozbudowanej ofercie, braku "czynnika wow" we flagowcu Galaxy S5, ale podkreśla się też, że swoje dołożyła konkurencja: Apple i chińscy producenci.

Ostatnio pojawiło się sporo wykresów obrazujących spadki sprzedaży, rynkowych udziałów Samsunga w Chinach. Mocne i nagłe, prawdziwe załamanie. Lider wpadł w tarapaty, a odpowiadają za to m.in. mniejsi (do niedawna) gracze, głównie Xiaomi. Jeżeli ta firma poprawia wyniki sprzedaży o kilkaset procent, to musi komuś odbierać rynek, bo ten ostatni aż tak szybko nie rośnie. Ofiarą okazał się Samsung - sprzedawał gorszy sprzęt za większe pieniądze, Chińczycy to wykorzystali: chociaż nie zarobili góry pieniędzy (marża bardzo niska), to podkopali pozycję lidera rynku. Zdobyli klientów, być może na dłużej.

Swoje zrobiło także Apple. W Chinach znaleźli się nagle w czołówce producentów - postawienie na fablety okazało się strzałem w dziesiątkę. Ironią jest fakt, że ten segment stworzył Samsung. Na niższej i średniej półce naciskają Chińczycy, górę przejmuje gigant z Cupertino. Nie dotyczy to tylko Chin, Amerykanie utrzymują bardzo silną pozycję np. w Japonii. Nie to jednak jest najgorsze dla Samsunga. Okazuje się, że Koreańczycy mogą mieć niedługo problem nawet u siebie w domu. W listopadzie udział Apple w ogólnej liczbie sprzedanych smartfonów wyniósł tam 33%, gdyby nie problemy z dostawami podobno udałoby się osiągnąć lepszy wynik, może nawet 40%. W tym samym czasie Samsung kontrolował 46% rynku. Pół roku wcześniej było to 60%. Koreański producent traci wpływy nawet u siebie - wizerunkowo może przez to poważnie ucierpieć.

Wiemy już, że pojawiły się przeszkody, Samsung zderzył się z problemami, które wcześniej nie istniały. Sytuację i tak trochę uratował Galaxy Note 4, gdyby nie ten model, spadki byłyby jeszcze większe. Teraz pojawia się pytanie, czy Samsung szybko odpowie na te zjawiska. Pisząc krótko: czy np. Galaxy S6 okaże się lekiem na całe zło? Mało prawdopodobne. Smartfon musi być naprawdę dobry, by Samsung uspokoił sytuację, ale trzeba mieć na uwadze, ze fablety Apple nie znikną, a z drugiej strony pojawiają się produkty typu Xiaomi Mi Note i Mi Note Pro. Naprawdę ciekawe urządzenia w atrakcyjnej cenie. Trudno będzie konkurować z takimi przeciwnikami. Nie tylko w Chinach.

Dobrą wiadomością dla Samsunga jest to, że z chińskimi producentami poza granicami Państwa Środka będzie miał na razie mniejszy kłopot, uda się złapać chwilę oddechu. Nie wiadomo jednak, jak długo to potrwa i kiedy Chińczycy ruszą przed siebie pełną parą. Na to Samsung musi się przygotować. I to na różnych płaszczyznach, bo wspomniane Xiaomi ma w planach rozbudowę oferty i dostarczanie klientom przeróżnych produktów oraz usług. Oni chcą być "lepszym Samsungiem". Tego nie można bagatelizować, ale o tym Koreańczycy chyba już wiedzą. Zobaczymy, czy uda im się pozytywnie zaskoczyć rynek.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu