Felietony

Żyjemy w bardzo wygodnych czasach - doceńmy to!

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Jedno kliknięcie wystarczy, by w słuchawkach zabrzmiała muzyka, na kilkudziesięciocalowym ekranie ukazał się film w 4K, a kilkusetstronicowa książka trafiła na czytnik. Czasem zapominamy, w jak wygodnych czasach żyjemy.

Jak część z Was wciąż synchronizuje odtwarzacz muzyczny lub telefon z komputerem? Kopiuje pliki mp3 (lub inne) z jednego miejsca w drugie, by posłuchać później muzyki w drodze? Ile razy zdarzyło Wam się pominąć ten jeden album lub utwór, który miał umilić Wam podróż? Takie sytuacje, to w większości przypadków jedynie wspomnienia, ale bardzo szybko zapominamy, jak wiele frustracji powodowały.

Reklama

Z CD i DVD do pamięci komputera i odtwarzaczy

Jeszcze dobitniej przypomną Wam o tym filmy i seriale, o które wcale nie było tak łatwo jak dzisiaj. Oczywiście radziliśmy sobie w taki czy inny sposób, ale ma się to kompletnie nijak do tego, jak komfortowo i szybko konsumujemy tego typu treści obecnie. Na zripowanie muzyki z kompaktu do plików mp3 pozwalało całe mnóstwo programów, a sam proces był niemal automatyczny. Kolekcję płyt można było szybciutko zamienić w cyfrową biblioteczkę - wystarczyła odrobina cierpliwości i trochę zaparcia. Filmy DVD to zupełnie inna bajka i choć dzisiaj narzędzia są łatwiejsze w obsłudze, a komputery znacznie szybsze, to doskonale pamiętam proces kompresji dwugodzinnego filmu, który zajął mi większość dnia, a w tym czasie pecet nie mógł posłużyć nawet do przeglądania sieci. Wszystko po to, by móc w każdej chwili włączyć dany film bez sięgania po płytę z półki.


Na takie nazwy jak Netflix czy Spotify polscy użytkownicy natrafiali znacznie wcześniej, aniżeli same usługi zawitały nad Wisłą, ale już wtedy zwiastowały lepsze czasy. Nie były to pierwsze tego rodzaju usługi w naszym kraju, a dziś nie są jedynymi, ale właśnie te marki są chyba najlepszymi przedstawicielami zmian, jakie zaszły na rynku multimedialnej rozrywki. To one najlepiej wykorzystały dziejący się na naszych oczach rozwój technologii, dzięki czemu problem z brakiem jednej ulubionej piosenki w pamięci urządzenia niemal zaniknął - jedno tapnięcie w ekran i chwilę później możemy ją usłyszeć.

Bolesna synchronizacja

O tym wszystkim przypomniałem sobie przed kilkoma dniami, gdy natknąłem się na jednego z iPodów, które niegdyś towarzyszyły mi przez cały czas. Postanowiłem odświeżyć zawartość odtwarzacza wypełniając go nowymi utworami, które kupiłem w ostatnim czasie. Szybko zorientowałem się, że albumy, które nabyłem na CD nie zostały zripowane, bo słucham ich streamując z sieci w Spotify lub Tidal. Zacząłem więc zgrywać album po albumie upewniając się też przy okazji, czy wszystkie tagi są poprawnie wypełnione, a okładki właściwe. No i nadszedł czas synchronizacji. By w pamięci iPoda zmieściło się jak najwięcej utworów wybrałem także konwersję plików do wersji o niższym bitrate, by zaoszczędzić każdy megabajt. Kopiowanie trwało, i trwało, i trwało, i trwało...

Po zakończeniu synchronizacji iPoda, zamknięciu iTunes i wyłączenia komputera okazało się - a jakże! - że pominąłem jeden z albumów, do którego miałem ochotę powrócić. Nastąpiła kulminacja bezradności - słuchawki podłączyłem do smartfona, wyszukałem dany album i kliknąłem "odtwórz".

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama