Kurz po premierze iPhone'a 16 już dawno opadł i ostatnie tygodnie to rozmowy na temat iPhone'a 16e. Czas jednak na zestaw nowych plotek na temat tegorocznych flagowców, których ma być kilka. Wśród nich będzie najcieńszy smartfon Apple w historii.

Wyścig na innowacje w smartfonach trwa w najlepsze. Składaki, modularne aparaty, przezroczyste obudowy, bezramkowe ekrany, czy inne nowinki. Producenci muszą czymś zainteresować klientów – zarówno tych nowych, jak i takich, którzy w swoich kieszeniach mają obecne flagowce. Nie jest łatwo, tym bardziej że tych nowinek jest coraz mniej i jedyne zmiany, które pojawiają się w kolejnych iteracjach popularnych modeli to zaledwie "kosmetyka", czy lepsze podzespoły i wsparcie dla rozwiązań systemowych, które nie trafią do starszych urządzeń. Producenci prześcigają się też w osiągnięciu innego kamienia milowego – najcieńszego smartfona na świecie. Do walki stanąć ma również Apple, które w tym roku zaprezentuje swoją technologiczną perełkę. A będzie nią iPhone 17 Air.
O tym, że gigant z Cupertino pracuje nad najcieńszym iPhonem w historii wiemy od dłuższego czasu – oczywiście nieoficjalnie, gdyż firma nie zdradza niczego przed oficjalną premierą. iPhone 17 Air ma być wyjątkowo smukły, mierząc zaledwie 5 mm grubości, co uczyni go jednym z najcieńszych smartfonów na rynku. Wyposażony będzie w wyświetlacz o przekątnej 6,6 cala i wysokiej rozdzielczości 2740 x 1260 pikseli. W środku znajdziemy procesor Apple A19 oraz 8 GB RAM, co zapewni wysoką wydajność. Ciekawostką jest, że iPhone Air będzie miał tylko jeden obiektyw aparatu, co może wydawać się krokiem wstecz, ale Apple zakłada, że jakość zdjęć będzie na najwyższym poziomie dzięki zaawansowanym algorytmom AI.
iPhone bez portu ładowania? Z tej rewolucji wszyscy będą się śmiać, by później z niej korzystać
Niewykluczone jednak, że Apple będzie walczyło o jeszcze cieńszą konstrukcję. A wszystko za sprawą dość radykalnego kroku, jakim ma być całkowita rezygnacja z portu ładowania. Wraz z premierą iPhone'a 15, firma zrezygnowała z portu Lightning, co też było spowodowane zmianami legislacyjnymi w Unii Europejskiej, która wymaga od producentów elektroniki korzystanie z USB-C. Apple niechętnie podchodziło do tego pomysłu, jednak ostatecznie wszystkie urządzenia z logo nadgryzionego jabłka otrzymały to złącze.
I właśnie to złącze USB-C stoi na drodze do stworzenia najcieńszego smartfona na rynku, bo fizycznie nie da się go już zmniejszyć. Jedynym rozwiązaniem pozostaje... całkowita z niego rezygnacja. A jak dobrze wiemy, Apple nie boi się drastycznych cięć i zmian w swoich produktach oraz zawartości opakowania. Wystarczy przypomnieć sytuację z usunięciem złącza słuchawkowego, które odbiło się szerokim echem. Konkurencja szydziła, tworzyła kampanie marketingowe, naśmiewając się z tej decyzji. A po jakimś czasie sama zrobiła to samo, próbując zatrzeć ślady po reklamach, usuwając je z sieci. Były też podobne sytuacje w przypadku rezygnacji przez Apple z ładowarek w zestawie. Inni się śmiali, robili reklamy, a na końcu sami zrezygnowali z ładowarek.
Apple miało rozważać taką możliwość, jednak zdaniem Marka Gurmana, zrezygnowało z tego pomysłu ze względu na obawy o reakcję Komisji Europejskiej i przepisy związane z USB-C. Gdyby jednak Apple rzeczywiście zrezygnowało ze złącza ładowania w iPhonie 17 Air, na rzecz odchudzenia smartfona, pozostawiając jedynie ładowanie bezprzewodowe, śmiechów nie będzie końca. Coś mi jednak mówi, że sytuacja się powtórzy i jakiś czas po premierze, konkurencja zdecyduje się na podobny krok. Pytanie tylko, jak na zmiany zareagują użytkownicy, dla których ładowanie przewodowe jest często wygodniejsze...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu