Nauka

Chiński start-up chciał dogonić SpaceX. Rakieta poszła w piach

Jakub Szczęsny
Chiński start-up chciał dogonić SpaceX. Rakieta poszła w piach
Reklama

Nie zawsze najgłośniejsze awarie zdarzają się w Stanach. 15 sierpnia oczy branży kosmicznej zwróciły się na Chiny, gdzie prywatna firma Landspace zaliczyła bolesny upadek: najnowsza misja rakiety Zhuque-2 zakończyła się niepowodzeniem na etapie drugiego stopnia. Powód — na razie nie jest znany. Nie było eksplozji transmitowanej na żywo ani dramatycznych nagrań z kamer pokładowych – tylko lakoniczny komunikat i cisza. 

Zhuque-2 to średniej wielkości rakieta nośna – 49,5 metra wysokości i 3,35 metra średnicy. Potrafi wynieść do sześciu ton ładunku na niską orbitę okołoziemską (200 km) lub cztery tony na orbitę heliosynchroniczną (500 km). Kluczowa cecha to zdecydowanie napęd na ciekły metan i ciekły tlen. To paliwo postrzegane jako tańsze, bezpieczniejsze i mniej szkodliwe dla środowiska, niż tradycyjne węglowodory używane przez resztę stawki. I dodatkowo – nadaje się do rakiet wielokrotnego użytku. Oznacza to mniejsze ryzyko skumulowanych zanieczyszczeń, lepszą kontrolę pracy silników i perspektywę obniżenia kosztów startów. Dla Chin, które chcą budować własny ekosystem komercyjnych misji, to szczególnie istotne.

Reklama

Chiński "pierwszy raz"

W lipcu 2023 roku Landspace zapisało się w historii – to właśnie Zhuque-2 jako pierwszy metanowy nośnik dotarł w kosmos, wyprzedzając SpaceX i Blue Origin. Start miał wymiar symboliczny: mały chiński start-up pokonał miliarderów z Doliny Krzemowej. Był to dowód, że prywatna firma z Pekinu potrafi zrealizować coś, co uchodziło za domenę największych graczy. Od tamtej pory przeprowadzono cztery kolejne misje. Trzy z nich zakończyły się sukcesem, a czwarta – ta ostatnia – obnażyła kruchość owej przewagi. Sukcesy były głośne, ale to porażki są testem realnej wartości projektu. W kosmosie nie liczy się przecież tylko pojedynczy lot, lecz powtarzalność i niezawodność.

W oficjalnym komunikacie Landspace mówi jedynie o "anomalii". Brak danych o przyczynie, brakuje też informacji o ładunku, jaki został zabrany. Wiadomo tylko, że zawiódł drugi stopień. Taki komunikat przypomina bardziej lakoniczny raport giełdowy niż dogłębną analizę techniczną. To charakterystyczne dla chińskich firm kosmicznych: z jednej strony odwaga w innowacjach, z drugiej – skąpstwo informacyjne, które utrudnia rzetelną ocenę postępów. Tym bardziej to się przydaje w sytuacji, gdy coś idzie "nie tak".

Dla klientów komercyjnych to niemały problem – kontrahenci chcą wiedzieć, co poszło nie tak i czy kolejna misja będzie bezpieczna. Dla państwowego regulatora to natomiast bardzo wygodne: im mniej danych wycieknie, tym łatwiej kontrolować narrację. Ale świat i tak będzie wyciągał własne wnioski: niezależnie od polityki informacyjnej.

Kontekst globalny

Metan jako paliwo przyciąga uwagę całej branży kosmicznej. To nim mają być zasilane przyszłe rakiety wielokrotnego użytku. SpaceX rozwija w oparciu o metan potężnego Starshipa, a Blue Origin pracuje nad silnikiem BE-4 dla rakiety New Glenn. Europa z kolei eksperymentuje w mniejszej skali, traktując metan jako krok w stronę stabilniejszej eksploatacji kosmosu. Chiny, poprzez Landspace, próbują nie tylko nadążyć, ale i wyprzedzić konkurencję. Każdy sukces daje im argument, że Pekin potrafi budować własny sektor komercyjny niezależnie od państwowych gigantów. Każda porażka – jak ta z 15 sierpnia – może opóźnić jednak plany o całe lata i osłabić zaufanie inwestorów.

Landspace nie ukrywa ambicji: ich kolejnym projektem jest Zhuque-3, rakieta z odzyskiwalnym pierwszym stopniem, wprost porównywana do Falcona 9. Jeszcze niedawno firma zapowiadała pierwszy lot przed końcem 2025 roku. Po obecnej awarii ów harmonogram stoi pod znakiem zapytania. Rynek nie będzie czekał – SpaceX i inni idą naprzód, a każdy miesiąc zwłoki to utrata przewagi. Kluczowa różnica polega na tym, że Amerykanie mają za sobą setki udanych startów i tysiące godzin testów, a Chińczycy dopiero zaczynają budować swoje "portfolio". Zhuque-3 ma być większa, mocniejsza i tańsza w eksploatacji. Ale żeby ten plan się powiódł, Landspace musi najpierw udowodnić, że potrafi rozwiązać problemy drugiego stopnia i utrzymać ciągłość programu.

Wewnętrzna dynamika rynku chińskiego

Nie można zapominać, że Landspace działa w środowisku zdominowanym przez państwowe korporacje kosmiczne. Chiński rząd wspiera prywatne firmy, ale nie w takim stopniu jak jest to ze SpaceX w USA. Konkurencja wewnętrzna jest więc trudna – mniejsze podmioty muszą walczyć o kontrakty i uwagę, a każda wpadka może oznaczać utratę finansowania. Stąd, awaria Zhuque-2 ma wymiar nie tylko techniczny, lecz także polityczny: pokaże, czy Pekin ma cierpliwość wobec prywatnych, małych pionierów, czy wróci do strategii opierania się głównie na państwowych kolosach.

Niepowodzenie Zhuque-2 nie jest natomiast końcem metanu w misjach kosmicznych. Dla Landspace to test nie technologii, lecz odporności – czy uda im się utrzymać tempo i wiarygodność po porażce. Jeśli tak, chińska firma pozostanie graczem, którego nie można ignorować.

Reklama

Czytaj również: Chiny poirytowane swoimi przedsiębiorcami. Jest nowe zalecenie

Landspace najpewniej wróci po pewnym czasie do testów, ale czy uda im się utrzymać zaufanie inwestorów? W tej grze każdy dzień zwłoki kosztuje — i nie chodzi tu wyłącznie o pieniądze, ale o "walutę przyszłości", jak nazywa się czasami wspomniane już zaufanie, że prywatna kosmonautyka w Chinach naprawdę może rywalizować z najlepszymi firmami w branży: przede wszystkim z USA — krajem, który jest strategicznym konkurentem Państwa Środka.

Reklama

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama