Nie jest to pierwszy raz, kiedy zepsute gry wypycha się na rynek — szczególnie takie klasyki. Jednak wciąż jestem pod wrażeniem, że kolejny raz taka fuszerka przeszła.
Zanim jednak przejdziemy do (na szczęście — dobrego) zakończenia historii, to zacznijmy ją od początku. Przy okazji premiery Nintendo Switch nie dostaliśmy zbyt wielu gier. Owszem, jest wybitna Zelda, świetne Snipperclips i zdecydowanie za drogie demo technologiczne jakim jest 1-2-Switch. Jest także równie drogi Bomberman R* na którego trzeba wydać blisko 200 złotych, mimo że gra niespecjalnie wyróżnia się na tle wszystkich innych odsłon serii. Poza tym w eShopie pierwszego dnia było jeszcze kilka drobiazgów — m.in. Voez, Fast RMX oraz... no właśnie — zestaw kilku portów klasycznych gier z Neo-Geo. I to właśnie z nimi związana jest wpadka, o której mowa w tytule.
Sześć świetnych produkcji, z których każda została wyceniona na ok. 30 złotych. Od Metal Slug 3, przez The King of Fighters '98, NAM-1975, Shock Troopers, World Heroes Perfect, na Waku Waku 7 skończywszy. Wszyscy miłośnicy dobrego, arcade'owego, grania z na pewno kojarzą dużą część (o ile nie wszystkie) z powyższych. To klasyka w najlepszym tego słowa znaczeniu. Ci którzy mieli dostęp do automatów gdzie te produkcje były dostępne z pewnością zainwestowali w zabawę przy tych tytułach dużo pieniędzy. Bo to po prostu ponadczasowe tytuły, które mimo upływu lat dają równie dużo frajdy. No dobrze, to co poszło nie tak?
Kolory we wszystkich tych grach były sprane, twórcy wypuścili grę nie z tymi barwami, którymi powinni byli. Nie miały one nic wspólnego z oryginałem. A jakby tego było mało, to opóźnienie w udźwiękowieniu prawdopodobnie największego z wydanych tytułów — Metal Slug 3 — wynosiło kilka sekund (!). I jasne, zaraz dowiem się, że ludzie którym to przeszkadza przesadzają. Że przecież to tylko kolory, więc co za różnica, skoro gra działa. Ano tak się składa, że dla mnie — i dla wielu innych — jest różnica. Bo tak jak pisałem w moim tekście w całości poświęconym emulacji. To świetny sposób by zapoznać się z całym pakietem klasyków, jednak musi być wykonany dobrze. A w tym przypadku ewidentnie tak nie było.
I od kilku dni zastanawiam się jak to się stało, że Hamster Corporation wystartowało z tak niedopracowanymi wersjami hitów. Nintendo wymuszało przyspieszoną premierę? A może, po prostu, wydawało im się, że nikt nie zauważy tych ubytków? Na ich nieszczęście — gracze wychwycili je w mgnieniu oka, co też skutecznie powstrzymało mnie przed zakupami. I jasne — twórcy przyłapani na niechlujstwie przepraszali od razu i obiecywali łatkę, która pozwoli się uporać z niedociągnięciami. Obecnie wszystko wygląda i działa tak, jak powinno. Ale wciąż nie zmienia to faktu, że po raz kolejny uraczono nas tak niedopracowanym produktem. Szczerze? Jestem już tym zmęczony.
Bo o ile jestem w stanie zrozumieć łatki przy okazji ogromnych, malowniczych, światów jak chociażby te z Uncharted 4, o tyle dla tej sytuacji nie mam już żadnego usprawiedliwienia. Podobnie jak tego, co Ubisoft zaserwował posiadaczom PlayStation 4 przy okazji premiery Tetrisa. Przypominam: były glitche, lagi, spadki animacji i zawieszająca się rozgrywka. I bardzo bym chciał, aby takie wpadki się już więcej nie zdarzały — ale jednak widujemy je na każdym kroku. I jako gracz multiplatformowy bardzo często przed sięgnięciem po grę czekam na porównania poszczególnych wersji, aby wiedzieć na której z konsol warto się z daną pozycją zapoznać. A to chyba nie jest do końca normalne — bo z założenia gotowy, wyceniany na kilkadziesiąt (a nawet kilkaset) złotych produkt powinien działać idealnie niezależnie od platformy, skoro już zaszczyca ją swoją obecnością. Tymczasem kolejne niedopracowane gry co rusz trafiają na sprzęty kolejnych producentów. O tym co wyprawia Capcom z portami mobilnymi już wspominałem — a co gorsza, w zeszłym tygodniu do zestawu dołączyła kolejna gra. Równie fatalnie wydana.
* Co ciekawe, gracze skarżą się na masę bugów związanych z najświeższymi przygodami Bombermana, w sprawie których wydawca gry — Konami — wciąż nie zabrał głosu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu