Czasem zastanawiam się kiedy ulega zatarciu granica między rzeczywistością, a grą wideo. Bo rozumiem żeby być zazdrosnym o czas spędzony przez partnera w grze, ale nie o odwiedziny na wirtualnej wyspie.
Flirtować można wszędzie i to jest fakt. Znałem kiedyś parę, która poznała się na LinkedIN, inną która spędzała wspólnie czas w World of Warcraft. Są jednak w świecie gier pewne absurdy, których nigdy nie zrozumiem i kiedy czytam o tego typu "krzywych akcjach", to zastanawia mnie, czy niektórzy ludzie nie powinni zadać sobie zasadniczego pytania - "czy ja aby nie mam poważniejszych problemów w życiu i związku?"
Przeczytaj też: Recenzja Animal Crossing: New Horizons na Nintendo Switch
Bohaterem jest tu nie jakaś wyuzdana gra dla miłośników fetyszy, ale Animal Crossing przeznaczone dla graczy od lat trzech. No i w tej grze dla dzieci od lat trzech pewna 21-letnia dziewczyna odwiedziła wyspę pewnego 25-letniego znajomego. Kiedy sprawdzała jego sklep dowiedziała się, że powinna zmienić swój wirtualny strój. Dlaczego? Otóż partnerka właściciela wyspy zrobiła mu o te wirtualne odwiedziny i równie wirtualny strój awanturę mówiąc, że jak może być odwiedzany przez osobę tak skąpo ubraną, do tego z króliczymi uszkami na głowie.
Przeanalizujmy to na spokojnie. Ktoś był zazdrosny o kreskówkowego, paskudnego awatara z lekko odkrytymi nogami. I nie w grze, która stawia na realne odwzorowanie modeli postaci, nie w produkcji, która szczuje seksualnością od pierwszych minut prezentując więcej golizny niż stroju. Niemający nic wspólnego ze świetną grafiką niebieskowłosy awatarek z Animal Crossing miał gołe stopy, co wywołało kłótnię dwóch spotykających się ze sobą osób. Gratulują związku i dojrzałości.
Jednak nawet gry z tak nisko ustawionym progiem wiekowym nie powinny być sprzedawane wszystkim.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu