Felietony

Zbliża się koniec giełdy komputerowej, wypierają ją ziemniaki

Jan Rybczyński
Zbliża się koniec giełdy komputerowej, wypierają ją ziemniaki
Reklama

Niewątpliwie giełda komputerowa w Warszawie ma swoje najlepsze czasy za sobą. Chyba trudniej o bardziej wymowny dowód, niż powyższe zdjęcie, które wyk...

Niewątpliwie giełda komputerowa w Warszawie ma swoje najlepsze czasy za sobą. Chyba trudniej o bardziej wymowny dowód, niż powyższe zdjęcie, które wykonałem wczoraj. Tak właśnie wyglądało wejście na rzeczoną giełdę. W tle widać nawet stoisko z kablami, które wciąż sobie cenię za dostępność różnych przejściówek. Najwyraźniej historia giełdy zapoczątkowanej w kwietniu 1985 przy ulicy Grzybowskiej powoli i nieodwracalnie dobiega końca. Ten dzień musiał nadejść, ale zastępowanie części komputerowych warzywami jest dla mnie... szczególnie sugestywne. Znak nowych czasów?

Reklama

Prawdopodobnie część starszych czytelników AntyWeb stwierdzi, że najlepszy okres giełdy skończył się wraz z przeniesieniem giełdy komputerowej z Grzybowskiej pod klub Stodoła. Giełda na Grzybowskiej była miejscem szczególnym z wielu względów. Objęta patronatem medialny "Bajtka" była źródłem sprzętu i oprogramowania niedostępnego wówczas w inny sposób. Przypomnijmy tylko, że kopiowanie w tamtych czasach oprogramowania bez zgody autora było legalne, nie istniała jeszcze wtedy ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych dotycząca programów.

Chociaż w tamtych czasach byłem jeszcze za mały by w pełni docenić to co oferowała giełda, to i tak pamiętam wyjątkowy klimat jaki tam panował. Pierwsze gry kopiowane z dyskietek. W pamięci szczególnie zapadł mi Star Wars: X-Wing oraz TIE Fighter, które zajmowały prawie dwa pudełka dyskietek. Było to miejsce w którym można było zobaczyć najnowsze osiągnięcia technologii, porozmawiać z ciekawymi ludźmi.

Nawet po przeniesieniu giełdy na Batorego, obok klubu Stodoła, jeszcze długo warto było odwiedzać to miejsce. Nawet jeżeli sprzęt był już dostępny w sklepach, często można go było dostać taniej właśnie na giełdzie. Był tam wówczas największy wybór, od części do starszych platform, które straciły już wsparcie producentów, do najnowszych części komputerowych, na które stać było tylko nielicznych. Wszystko w jednym miejscu. Właśnie na giełdzie można było też kupić legalne, pudełkowe wersje gier, które następnie można wymienić na inne za niewielką dopłatą (to wciąż jest możliwe). To były czasy kiedy bywałem na giełdzie co weekend, czasami nawet zarówno w sobotę i w niedzielę.

Te czasy jednak minęły już ładnych parę lat temu. Potem zaczęło się stopniowe uszczuplanie oferty sprzedawców z giełdy. Przestało im się opłacać kupować towar z najwyższej półki, zamrażając gotówkę na długie tygodnie lub miesiące, zanim znajdzie się nabywca. Skupili się na podzespołach najbardziej popularnych i tanich. Nie trudno domyślić się, że to internet stał się największą konkurencją giełdy, oferując większy wybór, a za sprawą niższych kosztów magazynowania lub zamawiania towaru dopiero po zakupie przez klienta (niestety) można również znaleźć niższe ceny. Jest w tym pewna ironia losu, że technologia dostępna na giełdzie przyczyniła się do tego, że sama giełda przestała być potrzebna.

Tym sposobem giełda przestała być atrakcyjna i z czasem ubywało z niej kolejnych stoisk. Coraz większą część oferty stanowiły używane komputery i części. W tym momencie pojawiałem się na giełdzie raz na miesiąc lub rzadziej, gdy miałem konkretną potrzebę. Przejście się na giełdę, tylko po to, żeby sprawdzić co nowego, przestało mieć sens. Ten moment naszedł kilka lat temu, ale wciąż giełda była tylko komputerowa. Wczoraj wybrałem się na giełdę po raz pierwszy po dłuższej przerwie i okazało się, że część stanowisk, wcale nie mała, stanowią po prostu warzywa. Ponieważ stoją one akurat od wejścia (jednego, są dwa), osoba niezorientowana może się nie domyślić, że tam w ogóle znajduje się giełda komputerowa.

Chociaż giełda komputerowa pewnie pociągnie jeszcze kilka lat, jest to z pewnością powolna agonia. Mimo zabawnych komentarzy na moim profilu G+, odnośnie poukrywanych wśród warzyw towarów, oraz odnośnie Apple, jest mi trochę szkoda tego wyjątkowego miejsca. Najwyraźniej warzywa są odporniejsze na nowe technologie i potrzebowania kupowania ich na targu jest uniwersalna, chociaż i na warzywa przyjdzie pora wraz z kolejnymi startupami, które pozwalają zdalnie zamawiać warzywa prosto od rolników, eliminując pośredników, sklepy i konieczność chodzenia na targ. Przykładem zza oceanu może być opisany przeze mnie Farmigo. Mimo wszystko w przypadku sprzedaży żywności potrzebne są nie tylko nowe możliwości, ale i zmiana pokolenia, więc jeszcze trochę czasu minie i giełda komputerowa z pewnością zniknie pierwsza.

Jeżeli macie własne wspomnienia dotyczące giełdy komputerowej, podzielcie się nimi w komentarzach.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama