Zamknąłem wczoraj dzień na AW tekstem na temat projektu Breakthrough Listen: Rosyjski miliarder wyda 100 milionów dolarów na poszukiwanie życia poza Z...
Zauważyliście jak głupio wydajemy pieniądze? Piłkarz kosztuje tyle, co wielkie badanie kosmosu
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Zamknąłem wczoraj dzień na AW tekstem na temat projektu Breakthrough Listen: Rosyjski miliarder wyda 100 milionów dolarów na poszukiwanie życia poza Ziemią. Sumę uznałem za olbrzymią i nie byłem odosobniony - media na całym świecie podjęły wątek olbrzymiego gestu Milnera. Wystarczy jednak porównać ten wydatek z innymi, jakie serwuje sobie ludzkość i czar zacznie pryskać...
Po opublikowaniu wczorajszego tekstu zacząłem zastanawiać się nad tytułem, który wymyśliłem chwilę wcześniej. Napisałem, że miliarder dał "wielkie pieniądze". Bo 100 milionów dolarów to są wielkie pieniądze. Nie tylko dla mnie czy dla przeciętnego Polaka - od wczoraj podkreśla się, że to gigantyczna suma w sferze badań, na które została przeznaczona. Pozwoli naukowcom działać przez dekadę, prowadzić prace, które wcześniej nie były możliwe. Przynajmniej nie na taką skalę.
Zastanówmy się jednak, czy w dzisiejszym świecie są to pieniądze szokujące. Czy nie czytamy, nie słyszymy o podobnych kwotach wydawanych na cele znacznie mniej fascynujące. Czasem wręcz głupie. Wspomnianą sumę zgarnia aktor z Hollywood za kilka ról. Jeden klub jest w stanie zapłacić drugiemu tyle za przejęcie piłkarza. Top menedżerowie zarabiają tyle w Dolinie Krzemowej. Miliarderzy wydają takie pieniądze na domy czy jachty (czasem sumy są znacznie wyższe), państwa (korporacje też) potrafią utopić większe (!) sumy w bezsensownych inwestycjach. Przykładem lotniska w miejscach, w których nie powinny powstać. W Polsce chyba znamy ten przypadek.
Weźmy zatem te polskie lotniska czy pieniądze wydawane na piłkarzy i porównajmy bonusy płynące z tych projektów z tym, co możemy uzyskać eksplorując kosmos. Albo prowadząc badania dotyczące Ziemi - na nie również brakuje funduszy, naukowcy czasem latami nie mogą pozyskać środków na prowadzenie swoich prac. Jasne, że część z nich to zwykła szarlataneria, wyrzucanie kasy w błoto pozbawione sensu bardziej niż owe lotniska. Ale część może przynieść efekty, które zmienią naszą rzeczywistość. Tymczasem przepływ środków szybko do tego nie doprowadzi. Nauka pozostanie niedofinansowana, Polska dobrym tego przykładem, a wielka kasa pójdzie na szeroko pojęte zachcianki.
Nie chciałbym zostać źle zrozumianym: nie chodzi mi o jakąś redystrybucje dóbr i centralne planowanie, w którym kasę przeznacza się tylko na naukę. Nie, jeśli ktoś zarobił kasę i chce ją widać na jacht, to droga wolna. Zastanawia mnie sam mechanizm, sposób, w jaki budujemy świat, wyznaczamy priorytety. Mniej zależy nam na tym, by szybko usprawnić jakąś sferę życia, dokonać czegoś wielkiego, uzyskać odpowiedź na ważne pytanie, bardziej skupiamy się na rzeczach "przyziemnych", sprawiających przyjemność. Uogólniam, ale chyba nie przesadzam.
Trudno mieć do kogoś żal o taki stan rzeczy. Bo kogo oskarżymy? Siebie, jako cały gatunek? Można i tak, ale do czego to prowadzi...? Sytuacja raczej nie ulegnie zmianie, więc trzeba się przyzwyczajać do tego rozdźwięku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu