Pradawni łowcy mogli celowo spożywać gnijące mięso, by uzupełnić dietę w organizmy, które z niego wypełzały.

Zapewne nie raz widzieliście dokumentalne filmy o neandertalczykach, które naszych – bądź co bądź bliskich – krewnych innego gatunku przedstawiały jako topornych, muskularnych i skrajnie mięsożernych łowców, polujących na mamuty i włochate jednorożce. Cóż, wiele jest w tym prawdy, bo Homo neanderthalensis faktycznie byli świetnymi łowcami, ale współczesne odkrycia i teorie zmieniają sposób postrzegania ich diety. Badacze sugerują, że mogli przechowywać mięso miesiącami, ale nie po to, by zachować jego świeżość na dłużej, a właśnie po to, by uległo zepsuciu.
W puszkowaniu sekretu diety neandertalczyków
Niełatwo było zdobyć pożywienie w okresie plejstocenu, a każda wyprawa po dodatkowe białko mogła być tą ostatnią. Neandertalczycy musieli mierzyć się ze znacznie większymi niż dziś jeleniami czy grupowo atakować potężne mamuty i choć potrafili wzniecać ogień czy pozyskiwać owoce morza, to często zmuszeni byli do uzupełniania diety o pokarm, który dziś wzbudza obrzydzenie.
Neandertalczycy – choć niżsi od Homo sapiens – charakteryzowali się krzepką budową ciała i szczególnie rozwiniętą klatką piersiową. Przetrwanie w tak trudnych warunkach i poradzenie sobie z nieustannym głodem wymagało sporej dawki kalorii, więc badacze zakładali dotychczas, że neandertalczycy pochłaniali gigantyczne ilości mięsa upolowanej zwierzyny. Na podstawie analizy chemicznej kości naukowcy z Uniwersytetu w Michigan twierdzą jednak, że ci pradawni łowcy znaleźli sprytny sposób na dodatkowe białko. „Hodowali” larwy much na gnijącym mięsie.
Larwy z gnijącego mięsa jako źródło białka neandertalczyków
Na wstępie wspomniałem, że neandertalczycy „przechowywali” mięso na później, ale nie jest to przechowywanie takie, jak obecnie to rozumiemy. Mięso zwierzyny mogło miesiącami leżeć bez odpowiedniego zabezpieczenia termicznego, w związku z czym szybko gniło i wypełniało się larwami.
Przez długi czas badacze twierdzili, że neandertalczycy żywili się głównie względnie świeżym mięsem, bo w ich kościach znaleziono dużo tzw. ciężkiego azotu (azot-15). Ten pierwiastek gromadzi się w organizmach, gdy jedzą dużo białka – można stwierdzić, że im wyżej ktoś jest w łańcuchu pokarmowym, tym więcej go ma. Problem w tym, że człowiek (w tym neandertalczyk) nie jest w stanie zjeść tyle mięsa, żeby osiągnąć aż takie poziomy azotu, jak sugerowały badania. Więc coś się tu nie zgadzało – i właśnie to zaintrygowało naukowców.
To otworzyło drzwi do zupełnie innego wyjaśnienia. Skoro w wielu kulturach na świecie jedzenie larw z dojrzewającego mięsa jest normalną praktyką, dlaczego neandertalczycy mieliby tego nie robić? Naukowcy postanowili sprawdzić tę hipotezę – i zrobili to w sposób, który wymaga mocnego żołądka.
Melanie Beasley, antropolożka z Uniwersytetu Purdue, wcześniej pracowała w słynnym ośrodku badawczym w Tennessee, znanym jako „Body Farm”. To właśnie tam, obserwując procesy rozkładu ludzkich ciał, mierzyła poziom ciężkiego azotu w rozkładającym się mięsie i w larwach, które się na nim pojawiały. Wynik był jednoznaczny – larwy miały znacznie wyższy poziom azotu-15 niż samo mięso.
To pozwoliło badaczom wysnuć hipotezę, że neandertalczycy mogli celowo oczekiwać na proces gnicia mięsa, bo ten dostarczał im dodatkowego pokarmu w postaci nieco obrzydliwych, ale pożywnych robali.
Jak to zmienia nasze spojrzenie? Uznawanie neandertalczyków za szczytowych drapieżników to nonsens, było to fizjologicznie niemożliwe. Ta teoria ma sens i wyjaśnia wysokie stężenia azotu w ich kościach w sposób, jakiego nic innego dotąd nie tłumaczyło tak jasno – Karen Hardy, profesor archeologii prehistorycznej na Uniwersytecie w Glasgow.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu