Felietony

Zaproś widzów swojego kanału na YouTube do współtworzenia wielojęzycznych napisów

Tomasz Popielarczyk
Zaproś widzów swojego kanału na YouTube do współtworzenia wielojęzycznych napisów
2

Wiele filmów na YouTube ma na tyle wysoką wartość, że chcą je oglądać ludzie z różnych zakątków świata. Pół biedy, jeśli ich fabuła/informacje do przekazania są dobrze zilustrowane za pomocą obrazu - wówczas bariery językowe nie stoją na przeszkodzie, do czerpania korzyści z takich seansów. Gorzej,...

Wiele filmów na YouTube ma na tyle wysoką wartość, że chcą je oglądać ludzie z różnych zakątków świata. Pół biedy, jeśli ich fabuła/informacje do przekazania są dobrze zilustrowane za pomocą obrazu - wówczas bariery językowe nie stoją na przeszkodzie, do czerpania korzyści z takich seansów. Gorzej, kiedy jest wprost przeciwnie. Dlatego też Amara proponuje twórcom zachęcenie widzów do tłumaczenia klipów.

Idea przyświecająca projektowi Amara nosi nazwę "crowd subtitles", co niejako ma się wiązać z crowdfundingiem. Tutaj jednak tłum nie będzie finansował naszych projektów, tylko... tłumaczył nasze filmy. Każdy użytkownik, po zalogowaniu w serwisie może podłączyć do niego swoje konto YouTube i umożliwić dowolnemu użytkownikowi internetu przygotowanie napisów w swoim rodzimym języku.

Serwis automatycznie pobierze informacje o naszych klipach wideo i załaduje je do swojego interfejsu. Wszystko zatem sprowadza się jedynie do udostępnienia klipów innym lub samodzielnego przygotowywania napisów. Po tym wszystkim Amara wysyła z powrotem opatrzone napisami klipy do YouTube'a.

Usługa ma nie tylko pozwalać na oglądanie filmów mieszkańcom różnych krajów, ale też ułatwić odbiór klipów wideo osobom niesłyszącym. Co ciekawe, nie musimy ograniczać się tutaj tylko do serwisu Google'a - Amara równie dobrze potrafi współpracować z Vimeo oraz Ustream.

Wiele filmów na YouTube ma na tyle wysoką wartość, że chcą je oglądać ludzie z różnych zakątków świata. Pół biedy, jeśli ich fabuła/informacje do przekazania są dobrze zilustrowane za pomocą obrazu - wówczas bariery językowe nie stoją na przeszkodzie, do czerpania korzyści z takich seansów. Gorzej, kiedy jest wprost przeciwnie. Dlatego też Amara proponuje twórcom zachęcenie widzów do tłumaczenia klipów.

Idea przyświecająca projektowi Amara nosi nazwę "crowd subtitles", co niejako ma się wiązać z crowdfundingiem. Tutaj jednak tłum nie będzie finansował naszych projektów, tylko... tłumaczył nasze filmy. Każdy użytkownik, po zalogowaniu w serwisie może podłączyć do niego swoje konto YouTube i umożliwić dowolnemu użytkownikowi internetu przygotowanie napisów w swoim rodzimym języku.

Serwis automatycznie pobierze informacje o naszych klipach wideo i załaduje je do swojego interfejsu. Wszystko zatem sprowadza się jedynie do udostępnienia klipów innym lub samodzielnego przygotowywania napisów. Po tym wszystkim Amara wysyła z powrotem opatrzone napisami klipy do YouTube'a.

Usługa ma nie tylko pozwalać na oglądanie filmów mieszkańcom różnych krajów, ale też ułatwić odbiór klipów wideo osobom niesłyszącym. Co ciekawe, nie musimy ograniczać się tutaj tylko do serwisu Google'a - Amara równie dobrze potrafi współpracować z Vimeo oraz Ustream.

Aby udostępnić innemu użytkownikowi panel edycji i dodawania napisów, wystarczy przesłać mu specjalnie wygenerowany link. Amara pozwala też na umieszczanie filmów na stronach www, dzięki czemu mogą one być tłumaczone bezpośrednio z miejsca, gdzie zostały opublikowane. Nie jest to jednak najwygodniejsze ze względu na brak możliwości edytowania chociażby rozmiaru klipu (co widać powyżej). Użytkownik decyduje na jaki język będzie tłumaczył i rozpoczyna dodawanie fraz. Całość jest bardzo prosta i wsparta przydatnymi narzędziami. Możemy najpierw przetłumaczyć wszystkie zasłyszane frazy (wideo jest wstrzymywane co kilka sekund, a my dopisujemy wówczas kolejne wypowiedzi), by następnie zsynchronizować je ze ścieżką audio. Interfejs sprawia wrażenie trochę przytłaczającego, ale w gruncie rzeczy praca nad napisami przebiega bezproblemowo. Cały proces podzielono na etapy, więc nie ma ryzyka, że użytkownik się zgubi w gąszczu funkcji.

Do tej pory cały projekt był skupiony wokół zastosowań biznesowych. Usługi firmy wykorzystywał nawet Google do zbudowania społeczności tworzącej napisy dla YouTube'a. W ten sposób serwis działał od roku, zbierając dofinansowania m.in. ze strony Mozilli oraz Fundacji Knight (ok. 1 mln dolarów). Teraz najwidoczniej przyszła pora na rynek konsumencki. Usługa jest darmowa, a więc można podejrzewać, ze twórcy chcą w ten sposób zaistnieć w świadomości internautów i zwiększyć swój zasięg, co być może przełoży się na większe zainteresowanie ze strony firm. Zresztą nie da się ukryć, ze już teraz jest ono bardzo duże - za pomocą usługi przetłumaczono bowiem ponad 170 tys. filmów, w tym takie internetowe hity, jak KONY 2012 czy Wystąpienie Barracka Obamy w sprawie Sudanu.

Aby udostępnić innemu użytkownikowi panel edycji i dodawania napisów, wystarczy przesłać mu specjalnie wygenerowany link. Amara pozwala też na umieszczanie filmów na stronach www, dzięki czemu mogą one być tłumaczone bezpośrednio z miejsca, gdzie zostały opublikowane. Nie jest to jednak najwygodniejsze ze względu na brak możliwości edytowania chociażby rozmiaru klipu (co widać powyżej). Użytkownik decyduje na jaki język będzie tłumaczył i rozpoczyna dodawanie fraz. Całość jest bardzo prosta i wsparta przydatnymi narzędziami. Możemy najpierw przetłumaczyć wszystkie zasłyszane frazy (wideo jest wstrzymywane co kilka sekund, a my dopisujemy wówczas kolejne wypowiedzi), by następnie zsynchronizować je ze ścieżką audio. Interfejs sprawia wrażenie trochę przytłaczającego, ale w gruncie rzeczy praca nad napisami przebiega bezproblemowo. Cały proces podzielono na etapy, więc nie ma ryzyka, że użytkownik się zgubi w gąszczu funkcji.

Do tej pory cały projekt był skupiony wokół zastosowań biznesowych. Usługi firmy wykorzystywał nawet Google do zbudowania społeczności tworzącej napisy dla YouTube'a. W ten sposób serwis działał od roku, zbierając dofinansowania m.in. ze strony Mozilli oraz Fundacji Knight (ok. 1 mln dolarów). Teraz najwidoczniej przyszła pora na rynek konsumencki. Usługa jest darmowa, a więc można podejrzewać, ze twórcy chcą w ten sposób zaistnieć w świadomości internautów i zwiększyć swój zasięg, co być może przełoży się na większe zainteresowanie ze strony firm. Zresztą nie da się ukryć, ze już teraz jest ono bardzo duże - za pomocą usługi przetłumaczono bowiem ponad 170 tys. filmów, w tym takie internetowe hity, jak KONY 2012 czy Wystąpienie Barracka Obamy w sprawie Sudanu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

YouTubewideo