Felietony

Zapłać i graj już dzisiaj w tytuł, który będzie miał premierę za rok

Kamil Ostrowski
Zapłać i graj już dzisiaj w tytuł, który będzie miał premierę za rok
Reklama

Nastała nowa moda wśród twórców gier wideo. Coraz więcej produkcji ma swoje publiczne wersje testowe do których można kupić dostęp, zamawiając pre-ord...

Nastała nowa moda wśród twórców gier wideo. Coraz więcej produkcji ma swoje publiczne wersje testowe do których można kupić dostęp, zamawiając pre-order danego tytułu. Niejednokrotnie są to wersje naprawdę bardzo wczesne. Największa na świecie platforma dystrybucji cyfrowej, serwis Steam, do tej pory nie zezwalała na wypuszczanie niedokończonych produktów. Teraz to się zmieniło, a na potrzeby tego typu zjawiska powstała specjalna kategoria – Early Access (ang. Wczesny Dostęp).

Reklama

Do tej pory twórcy gier musieli sprzedawać możliwość przedpremierowego na własnych stronach internetowych. W przypadku tytułów, które później pojawiały się na Steamie nastręczało to problemów, bowiem trzeba było osobom, które już zapłaciły za produkt, wysyłać klucze aktywacyjne.

W tej chwili za pośrednictwem działu Early Access w serwisie Steam można wykupić dostęp do następujących tytułów:

  • ARMA III - 24,99 euro
  • Drunken Robot Pornography - 6,99 euro
  • 1... 2... 3... KICK IT! (Drop That Beat Like an Ugly Baby) – 8,99 euro
  • Gear Up: Premium - 6,49 euro
  • Gnomoria - 5,99 euro
  • Kenshi - 11,99 euro
  • Kerbal Space Program - 21,99 euro
  • Kinetic Void - 18,99 euro
  • Patterns - 7,99 euro
  • Prison Architect - 20,99 euro
  • StarForge - 18,99 euro
  • Under the Ocean - 4,99 euro

Z możliwości sprzedawania bardzo wczesnych wersji swoich gier bardzo często korzystają niezależni deweloperzy, nie mający opieki i zaplecza finansowego dużych wydawców. Z jednej strony to dobrze, że deweloperom udaje się znaleźć  pieniądze z pominięciem wielkich korporacji, z drugiej jednak może prowadzić do sporych nadużyć (patrz – Afera WarZ).

Jeżeli gra nie ma tak naprawdę swojej premiery, to pewnymi środkami można bardzo dobrze ją wypromować i nakłonić ludzi do zakupu, z pominięciem dziennikarzy (którzy nie mogą przecież ocenić tytułu, bo nie jest gotowy). Wiele tytułów nie mających jeszcze premiery święci tryumfy we vlogosferze, a konkretnie wśród let’s playerów. Nic dziwnego – ludzie są szczególnie ciekawi jak wyglądają tytuły, których jeszcze nie ma na rynku.

Oczywiście chciałbym powiedzieć, że rynek w dużym stopniu sam się reguluje. Jednak przypadek wspomnianego już WarZ pokazuję, że są luki, w które można się wcisnąć, mając do dyspozycji mierną kopię konkurencyjnego produktu. Rozwinięty rynek cyfrowej dystrybucji nie tylko daje konsumentowi większą swobodę, ale też zmusza go do bardziej przemyślanych zakupów.

Ciekawe ile gniotów zrobi jeszcze furorę, zanim klientela się „wychowa”?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama