Cyfryzacja pełną parą - wszystkiego co się da. Muzykę czy filmy już to dopadło, książki i gazety bronią się jak mogą. Czy rzeczywiście czeka nas przys...
Cyfryzacja pełną parą - wszystkiego co się da. Muzykę czy filmy już to dopadło, książki i gazety bronią się jak mogą. Czy rzeczywiście czeka nas przyszłość, gdy wszystkie tego typu rozrywki będą bezpośrednio powiązane z wpatrywaniem się w ekran?
Kindle, Nook, iPad i wiele więcej - to urządzenia napędzające rozwój prasy cyfrowej i e-booków. Mówi się, że właśnie taki sposób czytania jest lepszy dla wszystkich. Wydawcy mogą zaoferować nam o wiele bogatsze treści multimedialne - gazeta zawierająca ruchome obrazki w pewnym momencie były tylko zapowiedziami, dzisiaj natomiast są w zasięgu naszej ręki. Okraszenie tekstu materiałem wideo, szerszą galerią zdjęć to tylko dwa najprostsze przykłady w jaki sposób można urozmaicić zwyczajny na pierwszy rzut oka tekst. Oczywiście kolejną zaletą ma być możliwość natychmiastowego dostępu do najnowszych wydań czasopisma czy magazynu, bez "zbędnej" dla niektórych wycieczki do kiosku czy saloniku prasowego. No i niepodważalnym powodem rezygnacji z papierowych wydań ma być ilość drzew ścinanych niezbędnych do produkcji papieru.
Najważniejsza ma być też nasza wygoda - zamiast targania ze sobą w każdy poniedziałek dwóch tygodników, trzech dzienników i jednej książki, możemy przecież w kieszeń torby czy plecaka wsunąć jedynie tablet czy e-czytnik. Zdrowiej, bo lżej. Ale co z naszymi oczami? Nie poruszę tutaj nieba i ziemi, bo od razu powiem, że nie mam tu na myśli e-czytników z odpowiednimi ekranami. Chodzi mi jedynie o "podróbki", nieodpowiednio skategoryzowane urządzenia, które są nam wpychane w oparciu o nic więcej jak kłamstwo. No bo jak przecież można urządzenie ze święcącym ekranem porównywać z typowym e-czytnikiem jak Kindle czy Nook? Co gorsze, ludzie nie szukają informacji na ich temat tylko dają się skusić niską ceną i łatwym dostępem.
Kilka dni temu miałem okazję przejechać się nieco dłużej autokarem i siedząca niedaleko mnie osoba posiadała jedno z takich urządzeń - co kilkanaście minut dziewczyna musiała robić sobie przerwę i odkładała czytnik. Z początku myślałem, że źle to zrozumiałem i doszukuję się sensacji, zapytałem więc co jest przyczyną tych przerw. "Oczy zaczynają boleć" - usłyszałem w odpowiedzi, więc następne minuty upłynęły podczas mini-wykładu na temat e-czytania. Mój rozmówca robił coraz większe oczy na każde kolejne wypowiedziane przeze mnie zdanie, kiedy tłumaczyłem, że święcący ekran LCD nie ma nic wspólnego z prawdziwymi czytnikami. Kiedy padły słowa "Kindle" czy "Amazon" okazało się, że takie nazwy obiły się już o uszy, ale to "podobno tylko w USA jest". Konwersacja zakończyła się obietnicą pozbycia się tego "badziewia" i zorientowania się w temacie, co mnie bardzo ucieszyło. Tym bardziej, że z całą pewnością, wieść pójdzie dalej i być może wtedy kolejne osoby przejrzą na oczy.
Cały czas jednak zastanawiam się, czy rzeczywiście czytanie gazet czy książek, które ma być w końcu ucieczką dla wielu osób od wszędobylskich ekranów, ma być ucieczką w kolejny? Nawet ten, który ma być dla nas "zdrowy"? Koniec prasy zwiastowany jest na rok 2015 - najprawdopodobniej w takiej sytuacji przestanę więc w ogóle czytać "tradycyjne" publikacje, ponieważ nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy nie będę mógł zapoznać się treścią artykułu ponieważ nie mam zasięgu sieci i nie może zostać pobrany kolejny numer tygodnika lub za chwilę padnie mi bateria. O naszym przywiązaniu do gniazdek pisał już Grzegorz i niestety problem nie leży jedynie w kwestii potrzeby ciągłego doładowywania naszych smartfonów, ale tak może wyglądać nasza przyszłość. Co prawda w pełni naładowany akumulator w e-czytniku ma pozwolić na pracę urządzenia przez prawie miesiąc, jednak nie mogę dopuścić do siebie myśli, że czytanie gazety czy książki będzie niedługo powiązane z czynnością podłączania urządzenia do gniazdka. Czy warto jest więc tak walczyć i promować e-czytanie, jak zastępnik dla tradycyjnych wydawnictw? Co jeszcze nam jest proponowane? Do przeczytania gazety niezbędna będzie inwestycja w e-czytnik lub tablet. Jednorazowa co prawda, ale będziemy zmuszeni do wydania sporej kwoty na urządzenie, na którym będziemy czytać.
Zakup wersji papierowej oznaczałoby zyskanie dostępu do e-wydania - właśnie taka dystrybucja książek i gazet mi się marzy i być może mogłaby to być szansa na dotarcie do czytelników, bo co inaczej zachęci do zakupu czegokolwiek, jak nie typowa promocja 2 w 1?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu