Google

Zamieniłem To-Do na Listę Zadań Google i żałuję. Microsoft robi to znacznie lepiej

Konrad Kozłowski
Zamieniłem To-Do na Listę Zadań Google i żałuję. Microsoft robi to znacznie lepiej
Reklama

Gdy Microsoft ogłaszał przejęcie usługi Wunderlist struchlałem, ponieważ to właśnie tam znajdowała się większość moich list do zrobienia. I słusznie, bo później okazało się, że firma z Redmond zamierza zamknąć Wunderlist na rzecz własnej usługi To-Do. Ta nie do końca spełniała moje oczekiwania, więc postanowiłem spróbować List zadań od Google. Niepotrzebnie.

Wydarzenia te nie do końca zbiegły się w czasie, ale gdy Google integrowało Listę zadań wewnątrz Gmaila i wprowadzało do sklepów aplikacje mobilne, Microsoft znacząco poprawiał działanie To-Do. Nie do końca wierzyłem w te wszystkie zapowiedzi, bo prawdę mówiąc byłem rozczarowany tempem rozwoju To-Do na przestrzeni ostatnich miesięcy. Co więcej, na To-Do nie mogłem polegać, ponieważ poziom zawodności usługi był zaskakująco wysoki - w odróżnieniu od Wunderlist, które poza jednym przypadkiem, do którego jestem w stanie sięgnąć pamięcią, zawsze stawał na wysokości zadania. Niby z Wunderlist można nadal korzystać, ale mając z tyłu głowy informację o perspektywie zamknięcia produktu, trudno powierzyć mu nieraz bardzo istotne informacje na temat organizacji pracy czy domowych obowiązków.

Reklama

Listy zadań mają kilka zalet...


Dlatego kompletnie rezygnując z oferty Microsoftu dałem szansę propozycji od Google. Początki były całkiem obiecujące. W Gmailu spędzam sporo czasu, więc boczny panel z listą zadań do wykonania wydawał się świetnym pomysłem, a nieskomplikowane aplikacje mobilne pozwalały szybko szufladkować kolejne obowiązki. Z czasem okazało się jednak, że nie do końca odpowiada mi sięganie po Gmaila, by sprawdzić listę "to-do". To po prostu u mnie nie działa. Skoro przez ponad 2 tygodnie nie nabrałem takiego nawyku, to prawdopodobnie już do tego w ogóle nie dojdzie.

Mobilne wersje Listy zadań Google również zawodzą. Nawet takie drobne rzeczy jak brak możliwości wprowadzania kolejnego punktu bezpośrednio po dodaniu drugiego mnie totalnie zniechęciły - sytuacja dotyczy iOS-a, gdzie po zatwierdzeniu zadania zamknięte zostają klawiatura i okienko z miejscem na treść zadania. Każdorazowe naciskanie na "Dodaj nowe zadanie", gdy chcę z głowy wyrzucić jak najszybciej całą serię spraw do załatwienia, najzwyczajniej mnie irytuje.

...ale to za mało. Czas na powrót do usługi Microsoftu


Nadszedł więc czas, by przeprosić się z To-Do, przed którym wróżę bardziej świetlaną przyszłość. Usługa upodabnia się do Wunderlist (interfejs, nawigacja, motywy), zyskuje nowe-stare funkcje jak udostępnianie list oraz "kroki" (podpunkty w zadaniach), a na smartfonach wydaje się być bardziej dopracowana niż przed kilkunastoma tygodniami. Oferuje całkiem schludną aplikację na Windows 10 (brakuje wersji na macOS, niestety), która zdaje się nie mieć już problemów z synchronizacją (odpukać!), choć takowych nie brakowało, co było mocno denerwujące. Restarty aplikacji nie pomagały, dopiero ponownie zalogowanie wymusiło przesłanie zmian z telefonu do serwera i pobranie ich na komputerze. W pewnych momentach sądziłem, że lista obowiązków już się wyczerpała, a te po prostu utknęły gdzieś w chmurze Microsoftu...

Ale to przeszłość. To-Do ma chyba za sobą ten kryzysowy okres, a ja szykuję się do kolejnej przeprowadzki. Opuszczam Listę zadań Google, która pomimo integracji z e-mailem (przenoszenie wiadomości na listę = automatyczne wygenerowanie nowego zadania) jest re-we-la-cyj-ne, ale to zbyt mało bym został na dłużej.

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama