Kiedy dowiedzieliśmy się że Apple ze wszystkich modeli iPhone 14 produkowanych z myślą o Stanach Zjednoczonych rezygnuje z tacki na fizyczną kartę SIM - w sieci zawrzało. Trochę dlatego, że to jedyne (albo przynajmniej jedno z niewielu?) państw, w których cena nowych modeli nie uległa zmianie. Zmieniła się jednak ich konstrukcja i pojawiły się teorie spiskowe: co pojawi się w ramach zaoszczędzonego miejsca?
Zamiast tacki na kartę sim, iPhone 14 ma wypełniacz... a ludzie są zaskoczeni. Czym?
Dla mnie - nie ukrywam - odpowiedź od samego początku była jednoznaczna: nic. Jakiś wypełniacz. Bo przecież to nie jest tak, że te smartfony dostaną jakąś specjalną moc, której próżno szukać w modelach produkowanych na inne rynki. Wielu jednak nie mogło wyobrazić sobie tego, że Apple po prostu odbierze opcję, nie dając nic w zamian. Zatem tuż po premierze iPhone 14 Pro, kiedy wpadły one w ręce nie tylko obarczonej embargo prasy, ale zwykłych zjadaczy chleba, rzaczęły się rozbiórki. I wszystko stało się jasne.
Rozbiórka iPhone 14 Pro Max udowadnia, że w miejsce nieistniejącej tacki na kartę trafił... wypełniacz pustej przestrzeni
Najpierw twórcy myśleli, że to jakiś moduł satelitarny - ale z dyskusji wynika, że to po prostu moduł który ma wyełnić ten brak. I myślę, że tak długo jak Apple będzie tworzyło dwa warianty smartfonów: dla Stanów Zjednoczonych i reszty świata, w temacie nic się nie zmieni. Noooo... chyba że pewnego razu Amerykanie otrzymają jakieś specjalne funkcje — co również nie jest wykluczone. Na tę chwilę jednak nic tego nie zapowiada.
Pytanie brzmi: ile zajmie całkowite przejście na warianty wyłącznie z kartami eSim? Skoro zrobili to już na rynku amerykańskim, pewnie tylko kwestią czasu jest, gdy analogiczne wszędzie indziej...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu