Apple oficjalnie zapowiada, że może mieć problem z zaspokojeniem popytu na tegoroczne iPhone'y.
Braki na rynku elektroniki użytkowej to coś, do czego zdążyliśmy już przywyknąć. Problemy dotyczą dostępności wielu urządzeń i nic nie wskazuje na to, by w najbliższej przyszłości miało się wiele w tym temacie zmienić. Opóźnienia odczuwa nawet branża motoryzacyjna. I już premiera ostatniego iPada Pro z układem M1 pokazała, że niekoniecznie da się je zdobyć tu, już, od razu - trzeba było poczekać kilka tygodni. Ale iPad Pro jest zdecydowanie bardziej niszowym produktem niż iPhone, więc nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której nowych smartfonów Apple na półkach będzie brakowało długimi tygodniami. A słowa CFO firmy, Luca'ego Maestri nie napawają optymizmem:
…spodziewamy się, że ograniczenia dostaw we wrześniowym kwartale będą większe niż te, których doświadczyliśmy w kwartale czerwcowym. Wpłyną one przede wszystkim na iPhone'a i iPada.
Apple nie jest pierwszą, nie jest ostatnią, a tak jak pisałem wcześniej - na pewno nie jest też jedyną firmą, która zmaga się z takimi problemami w ostatnich miesiącach. Ale i bez tego Apple miewało problemy, by zapełniać półki sklepowe na tyle szybko, by nie brakowało ich smartfonów dla chętnych i na przestrzeni lat, jeszcze przed pandemią, byliśmy wielokrotnie świadkami braków magazynowych i czekania tygodniami, aż produkty będą ponownie dostępne.
Oczywiście następstwem takich słów ze strony przedstawicieli firmy automatycznie jest spadek wartości akcji, ale zakładam że skoro firma zdecydwowała się na taki krok — wiedziała z czym to się wiąże. No cóż, jeśli nie ostatnie kwartały 2021, to prawdopodobnie nadrobią w pierwszych 2022.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu