Technologie

Zakaz patrzenia w smartfon gdy idziemy: brzmi radykalnie, ale trochę sensu ma

Kamil Świtalski
Zakaz patrzenia w smartfon gdy idziemy: brzmi radykalnie, ale trochę sensu ma
4

Prawne uregulowanie kwestii chodzenia i patrzenia w smartfon nie brzmi jak najlepszy pomysł — a tak do tematu chce podejść rada miasta Yamato.

Myślę że w 2020 roku trudno nawet o krótki spacer, by nie minąć pieszych wpatrzonych w smartfony. To taka choroba XXI wieku — wszyscy coś sprawdzamy, z kimś dyskutujemy, coś czytamy. Owszem — sam staram się wykorzystywać ten czas na nadrabianie podcastów, ale od kiedy na nowo wciągnąłem się w Pokemon Go, mimo wszystko jestem jedną z osób gapiącą się na ulicy w smartfon. O ile jeszcze w osiedlowych uliczkach takie przechadzki to pół biedy, o tyle w tłumie, na ruchliwych ulicach, sprawy zaczynają się komplikować. Kto widział tłumy wgapionych w smartfony Japończyków w godzinach szczytu przy Shibuyi ten wie o czym mówię, chociaż i tak mam wrażenie, że akurat oni mają pewien instynkt samozachowawczy — i gdzie indziej analogiczny widok mógłby skończyć się wieloma podeptanymi ludźmi i siniakami. Mimo wszystko rada miasta japońskiego miasta Yamato z prefektury Kanagawa postanowili uczynić spacer wgapionym w smartfon nielegalnym.

Idziesz: rozglądaj się, nie patrz w smartfon!

Przedstawiciele miasta wybrali się na dwie stacje kolejowe i zaczęli liczyć i obserwować przechodniów. Na 6000 osób — aż 12% spacerowało wpatrzonych w smartfon. Jako że w ostatnim roku zanotowano sporo wypadków których przyczyną była nieuwaga pieszych i wpatrywanie się w ekran — postanowiono coś z tym zrobić. Z tej okazji za kilka tygodni rada miasta Yamato będzie głosować nad propozycją wprowadzenia zakazu spacerowania i wpatrywania się w telefon. Miasto chciałoby edukować i zachęcać wszystkich mieszkańców do korzystania ze smartfona dopiero wówczas, gdy staną w miejscu — i to takim, by nie stanowić przeszkody dla innych, a wszyscy mogli swobodnie przejść.

Brzmi dość radykalnie — i szczerze? Nie wierzę, że to się uda. I bardziej, mimo wszystko, wierzę w edukację mieszkańców, niż takie odgórne zakazy. Dużo bardziej do wyobraźni przemówiły mi wszystkie akcje na temat tego jak opłakane w skutkach może być zagapienie się w smartfon gdy prowadzimy samochód, niż suchy zapis w prawie. I myślę, że tutaj może być podobnie — chociaż ze względu na specyfikę, wiadomo, że tutaj zagrożenie mimo wszystko jest znacznie mniejsze. Nie bez powodu jednak kolejne kraje wprowadzają zakaz korzystania ze smartfona podczas przechodzenia na pasach. Nie bez powodu powstają specjalne przejścia dla pieszych mające oderwać użytkowników od smartfonów. No i nie bez powodu tyle się o tym mówi i dyskutuje, a także sięga po zakazy.

O ile jednak byłbym w stanie przychylić się nawet do zmian w prawie — i zakazu korzystania ze smartfona podczas chodzenia w miejscach pełnych ludzi, w tłumie, na ruchliwych ulicach — o tyle taki zakaz w parkach gdy nikogo dookoła nie ma brzmi dość kuriozalnie. A tworzenie wyjątków nigdy nie kończy się dobrze. Najlepiej byłoby więc edukować i wierzyć, że piesi się posłuchają. Dla dobra swojego i wszystkich dookoła.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu