To mnie drażni.

ZAiKS uważa, że większość fanów na koncertach to piraci. Dokładnie 195 spośród 200 tysięcy

Tomasz Popielarczyk
ZAiKS uważa, że większość fanów na koncertach to piraci. Dokładnie 195 spośród 200 tysięcy
37

Sławomir Pietrzak, szef wytwórni SP Records cytowany na fanpage'u ZAiKS daje fantastyczny popis logicznego myślenia i dedukcji. Sprawa jest prosta: skoro na koncert przychodzi kilkaset tysięcy ludzi, a płyty notują sprzedaż na poziomie kilku tysięcy egzemplarzy. To znaczy, że większość fanów to wstr...

Sławomir Pietrzak, szef wytwórni SP Records cytowany na fanpage'u ZAiKS daje fantastyczny popis logicznego myślenia i dedukcji. Sprawa jest prosta: skoro na koncert przychodzi kilkaset tysięcy ludzi, a płyty notują sprzedaż na poziomie kilku tysięcy egzemplarzy. To znaczy, że większość fanów to wstrętni piraci, którzy "sobie przegrywają" płyty. A myślałem, że już nic mnie nie zdziwi.

SP Records to wytwórnia zajmująca się m.in. wydawaniem płyt Kazika i Kultu. Cytat z wypowiedzi jej szefa, Sławomira Pietrzaka został opublikowany na facebookowym profilu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. Oto i on:

Sławomir Pietrzak, szef wytwórni SP Records cytowany na fanpage'u ZAiKS daje fantastyczny popis logicznego myślenia i dedukcji. Sprawa jest prosta: skoro na koncert przychodzi kilkaset tysięcy ludzi, a płyty notują sprzedaż na poziomie kilku tysięcy egzemplarzy. To znaczy, że większość fanów to wstrętni piraci, którzy "sobie przegrywają" płyty. A myślałem, że już nic mnie nie zdziwi.

SP Records to wytwórnia zajmująca się m.in. wydawaniem płyt Kazika i Kultu. Cytat z wypowiedzi jej szefa, Sławomira Pietrzaka został opublikowany na facebookowym profilu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. Oto i on:

 

Wnioski są zatem bardzo oczywiste - znasz muzykę jakiegoś artysty, ale nie kupiłeś jego płyty? Jesteś piratem i kropka. Wychodzi na to, że w Polsce nie mamy radia (tantiem pewnie też nie, co?), nie mamy YouTube'a (Spotify, Deezera, SoundClouda i setek innych), nie mamy tysięcy sklepów, gdzie obok regałów z płytami leżą słuchawki do przesłuchiwania fragmentów albumów. Parafrazując klasyka - nie mamy niczego!

Parsknąłem śmiechem gdy wszedłem na oficjalną stronę SP Records i zobaczyłem taki oto widok:

Ktoś chyba trochę za bardzo popłynął i zapomniał o tym, że żyjemy w XXI wieku. Ale można to odnieść nie tylko do szefa SP Records, ale również do lwiej części branży muzycznej - skostniałej i tak zamkniętej na jakiekolwiek zmiany. Wytwórnie ciągle uzależniają sukces artysty od liczby sprzedanych przez niego analogowych nośników. A tymczasem preferencje konsumentów już dawno się zmieniły, co obserwuję również wokół siebie. Z czterech znanych mi osób, które kupują jakiekolwiek płyty z muzyką aż trzy robią to tylko po to, żeby zafoliowany egzemplarz dołączyć do kolekcji i równolegle opłacają Spotify lub Deezera, gdzie faktycznie tej muzyki słuchają.

I z tego powodu powinniśmy objąć opłatą reprograficzną nowe nośniki? Wytwórnie nie potrafią się odnaleźć w nowych realiach, a wypowiedź powyżej jest tego doskonałym przykładem. Zamiast wznieść się na wyżyny kreatywności, wypracować nowe modele robienia pieniędzy wolą je po prostu wyszarpać siłą. Idą na łatwiznę, kiedy nowe media, nośniki i platformy stwarzają tyle świetnych możliwości. Co jednak najciekawsze nie ma absolutnie żadnych wyników badań, statystyk ani raportów, które by sugerowały, że posiadacze smartfonów i tabletów masowo kopiują muzykę z płyt na urządzenia mobilne. Po prostu wydawcy mówią "daj" i musi im być dane, bo "artyści tracą".

 

Wnioski są zatem bardzo oczywiste - znasz muzykę jakiegoś artysty, ale nie kupiłeś jego płyty? Jesteś piratem i kropka. Wychodzi na to, że w Polsce nie mamy radia (tantiem pewnie też nie, co?), nie mamy YouTube'a (Spotify, Deezera, SoundClouda i setek innych), nie mamy tysięcy sklepów, gdzie obok regałów z płytami leżą słuchawki do przesłuchiwania fragmentów albumów. Parafrazując klasyka - nie mamy niczego!

Parsknąłem śmiechem gdy wszedłem na oficjalną stronę SP Records i zobaczyłem taki oto widok:

Ktoś chyba trochę za bardzo popłynął i zapomniał o tym, że żyjemy w XXI wieku. Ale można to odnieść nie tylko do szefa SP Records, ale również do lwiej części branży muzycznej - skostniałej i tak zamkniętej na jakiekolwiek zmiany. Wytwórnie ciągle uzależniają sukces artysty od liczby sprzedanych przez niego analogowych nośników. A tymczasem preferencje konsumentów już dawno się zmieniły, co obserwuję również wokół siebie. Z czterech znanych mi osób, które kupują jakiekolwiek płyty z muzyką aż trzy robią to tylko po to, żeby zafoliowany egzemplarz dołączyć do kolekcji i równolegle opłacają Spotify lub Deezera, gdzie faktycznie tej muzyki słuchają.

I z tego powodu powinniśmy objąć opłatą reprograficzną nowe nośniki? Wytwórnie nie potrafią się odnaleźć w nowych realiach, a wypowiedź powyżej jest tego doskonałym przykładem. Zamiast wznieść się na wyżyny kreatywności, wypracować nowe modele robienia pieniędzy wolą je po prostu wyszarpać siłą. Idą na łatwiznę, kiedy nowe media, nośniki i platformy stwarzają tyle świetnych możliwości. Co jednak najciekawsze nie ma absolutnie żadnych wyników badań, statystyk ani raportów, które by sugerowały, że posiadacze smartfonów i tabletów masowo kopiują muzykę z płyt na urządzenia mobilne. Po prostu wydawcy mówią "daj" i musi im być dane, bo "artyści tracą".

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu