Kilka dni temu znalazłem w swojej skrzynce pocztowej link do tekstu w serwisie Bankier.pl. Dotyczył on sytuacji, w której pracownik zostaje zwolniony ...
Kilka dni temu znalazłem w swojej skrzynce pocztowej link do tekstu w serwisie Bankier.pl. Dotyczył on sytuacji, w której pracownik zostaje zwolniony z powodu zaniedbania swoich obowiązków pracowniczych, co w tym konkretnym przypadku oznaczało "intensywne korzystanie z internetu do celów prywatnych". Z samym tematem przesiadywania w Sieci podczas pracy (w celach rozrywkowo-informacyjnych) zapewne każdy zderzył się już przynajmniej raz w swojej karierze (w różnych kontekstach) i nie jest to żadne novum. Ale czy zdawaliście sobie sprawę z tego, że można za to "wylecieć"?
Sprawa jest niby prosta: jeśli w regulaminie firmy zapisano, że w pracy nie można używać Internetu do celów prywatnych, to nikt nie powinien się dziwić, gdy straci pracę z powodu łamania umowy z pracodawcą. Inną sprawą są oczywiście powszechność tego zjawiska, stopień jego szkodliwości oraz podejście pracodawcy do tematu (we wspomnianym przypadku szef zainstalował na komputerach podwładnych program monitorujący ich poczynania. Dokonał tego bez wiedzy pracowników, co jest kwestią kontrowersyjną zarówno pod względem etycznym, jak i prawnym).
Kwestia monitorowania poczynań swoich pracowników bez ich zgody (mowa o celach prywatnych) nie jest nigdzie regulowana i może się stać bronią obosieczną, gdy pracownik pozwie szefa za naruszenie dóbr osobistych. Aby do tego nie dopuścić przyznam się publicznie Grzegorzowi Marczakowi, że korzystam w pracy z Internetu do celów prywatnych. Czytam i piszę maile na tematy wszelakie, klikam kolejne okienka na YT i cały czas mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć wszystkie filmy umieszczone w serwisie (choć kolejne informacje na temat ilości dodawanych tam danych poważnie martwią mnie - cel staje się coraz trudniejszy do osiągnięcia), biorę udziały w konkursach organizowanych przez moją ulubioną stację radiową i czytam straszne głupoty zamieszczane na innych serwisach, powtarzając sobie, że ten wpis był ostatnim i nie ma sensu marnować czasu na takie farmazony (choć najczęściej wchodzę na dziwne tytuły i nawet nie zwracam uwagi na tekst – przechodzę do komentarzy, bo są najciekawsze). Ogólnie rzecz ujmując, nie poświęcam całej swej uwagi AW i nowym technologiom. Postaram się to zmienić, ale mam przy okazji apel: Grzegorzu, nie wysyłaj mi proszę żadnych programów szpiegujących. Przyznałem się i wyrażam skruchę. Mam nadzieję, że to wystarczy ;)
A Czytelników przestrzegam – jeśli Wasz szef krzywo patrzy na surfowanie po Sieci w pracy to albo tego nie róbcie albo róbcie z głową. Każdy system można jakoś obejść. Sposobów jest sporo, ale nie ma się nimi co chwalić, bo kiedyś mogą się przydać…
Warto dodać, iż powyższy tekst nie powinien być brany całkiem serio. Każdy ma swoje warunki pracy lub pomysł na nią. Dlatego apeluję o podeście do tematu ze sporym dystansem ;)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu