Felietony

Z pamiętnika korporacyjnego usera: po co mi tablet?

Miłosz Hendel
Z pamiętnika korporacyjnego usera: po co mi tablet?
28

Ostatnie zaskakujące decyzje, które zapadły w siedzibie głównej Hewlett-Packard, to nie tylko zaprzestanie rozwoju urządzeń z webOS. Szokująca polityka cenowa dla produktów HP Touchpad zadała kłam stwierdzeniu, że tablety nie cieszą się zainteresowaniem. Ceny poniżej 200 dolarów udowodniły ogromny p...

Ostatnie zaskakujące decyzje, które zapadły w siedzibie głównej Hewlett-Packard, to nie tylko zaprzestanie rozwoju urządzeń z webOS. Szokująca polityka cenowa dla produktów HP Touchpad zadała kłam stwierdzeniu, że tablety nie cieszą się zainteresowaniem. Ceny poniżej 200 dolarów udowodniły ogromny popyt na tego typu gadżety. Po co jednak właściciel smartfonu, netbooka i laptopa miałby interesować się jeszcze jednym urządzeniem przenośnym, pozwalającym na swobodne surfowanie w sieci poza domem? Jest kilka powodów, których sam do tej pory nie byłem świadom, a które dotarły do mnie po dwutygodniowym, ekstensywnym użytkowaniu tabletu.

Wybór padł akurat na Samsung Galaxy Tab - pierwszy seryjnie produkowany tablet z Androidem w zaciszu koreańskich fabryk. 7 cali, 380 g, Android 2.3.3 Gingerbread i podzespoły doskonale znane z telefonu Galaxy S: jednordzeniowy procesor Hummingbird 1 GHz, procesor graficzny PowerVR SGX540 i 512 MB RAM. Urządzenie trąci już nieco myszką. w końcu od daty jego premiery minęło już blisko 12 miesięcy, a to na rynku elektroniki użytkowej połowa życia. Na dodatek rynek zaczęły zalewać już produkty z wersją systemu powstającego w Mountain View tworzoną specjalnie z myślą o tabletach. Sęk jednak w tym, że jako pracownik międzynarodowej korporacji borykający się z wiecznym brakiem wolnego czasu nie potrzebuję produktów o najwyższych parametrach, a jedynie takich, które spełniać będą moje oczekiwania. Przy takich założeniach produkt Samsunga wydaje się być wyborem trafionym.

Jednym z założeń przyświecających twórcom tabletów był komfort idący w parze z mobilnością. Postępująca miniaturyzacja dobrnęła w pewnym momencie do etapu, w którym wygoda ustąpiła miejsca tendencji do minimalizowania gabarytów. 2-calowy ekran z pewnością nie jest najlepszym wyborem gdy przychodzi do lektury e-booków. Tym bardziej nie sprawdza się w zastosowaniach internetowych czy multimedialnych. Urządzenia z wyświetlaczami oscylującymi w przedziale od 5 do 10 cali znacznie lepiej sprawdzić mogły się jako podręczne centrum rozrywki niż opasłe netbooki i mikroskopijne smartfony. A skoro żyjemy w społeczeństwie informacyjnym, dostęp do najświeższych doniesień jest nam wręcz niezbędny do sprawnego funkcjonowania.

Bycie na bieżąco w ciągłym zalewie wiadomości jest szczególnie istotne w pracy bloggera. Na ten temat padło już zresztą nie jedno słowo. Chcąc jednak pogodzić pisanie z pracą zawodową, trzeba wykorzystywać absolutnie każdą wolną chwilę na śledzenie doniesień. I w tym właśnie zakresie "corporate sellout" doceni właściwości tabletów. Nie musi być bloggerem. Każdy z nas ma jednak jakieś swoje hobby, które lubi pielęgnować, ale na które często nie wystarcza nam czasu. Te 20 - 30 minut w drodze do "fabryki" miło jest zatem spożytkować na lekturze książki, czasopisma lub AntyWeba. Dostęp do Internetu od dawna nie jest już dobrem reglamentowanym i wystarczy zaopatrzyć się w kartę SIM dowolnego operatora oferującego dostęp do sieci globalnej, by swobodnie przemierzać jej zasoby.

Galaxy Tab swoimi gabarytami i wagą nie przewyższa ośmiusetstronnicowej książki. Ba, jest od niej znacznie poręczniejszy i idealnie wpasowuje się między teczkę z dokumentami a drugie śniadanie. Co więcej, w środkach komunikacji miejskiej nie budzi większego zainteresowania. Ot, przerośnięty telefon. Zastosowany do jego budowy wyświetlacz LCD-TFT o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli dba o wygodę lektury lub seansu, gwarantując widoczność w słoneczny dzień przy 50 proc. ustawieniu jasności. Docierając do biura mam jeszcze 15 minut na poranną kawę i dokończenie porannej prasówki. Nie martwiąc się o blokady wprowadzone przez dział IT, w przerwie obiadowej przeglądam swobodnie odpowiadające mi serwisy społecznościowe.

Tablet góruje nad smartfonem rozmiarem ekranu. Zapewne nie jeden z szanownych Czytelników narzekał na niewygodny sposób nawigowania po małym ekranie. 7 cali to jednak wygoda prezentacji większej partii tekstu, bez ciągłego przesuwania palcem po ekranie. Tak samo jest zresztą z książką. Gromadzenie papierowych tomiszczy ma swój charakter i dotyk papierowej kartki jest pewnego rodzaju rytuałem. Na pewnym etapie budowa domowej biblioteki potrafi dać się we znaki, kiedy nagle przyjdzie się przeprowadzać. Cyfrowe wydania nie ważą i właśnie to jest ich największą zaletą.

Samsung Galaxy Tab ma jednak jedną poważną wadę - cenę. Jest stanowczo za drogi jeśli zestawić go z nowszymi tabletami mogącymi pochwalić się dwurdzeniowymi procesorami, 10-calowymi ekranami i dedykowanym systemem operacyjnym. 1500 PLN za produkt, który powoli zacznie odchodzić w niepamięć to stanowczo za dużo. HP - mimo deklaracji odejścia od produkcji komputerów osobistych - udowadnia istotny fakt: rozsądna cena jest wykładnikiem sukcesu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Samsung Galaxy TabSamsung