Gdy spojrzycie na zrzut ekranu z główną stroną YouTube z tamtego okresu, niektórzy z Was mogą nawet nie uwierzyć, że ta strona była w stanie wyświetlać filmy wideo. A jednak. I stawała się na tyle popularna, że pracownicy YouTube byli w stanie niemal zmieść Internet Explorer 6 z powierzchni sieci.
YouTube zabił Internet Explorer 6. Perspektywa powtórki takiej sytuacji mnie przeraża
Muszę Wam przyznać, że w momencie gdy sam spojrzałem na tę grafikę i przeczytałem, że to było zaledwie 10 lat temu, to było mi dość trudno w to uwierzyć. W blisko dekadę Internet zmienił się nie do poznania, duża liczba stron wyginęła, inne dostosowały się do nowych standardów lub je wytyczały. YouTube jest jedną z tych witryn - pod niektórymi względami wyprzedzał konkurencję nie dając jej dojść do słowa w kwestii dzielenia się wideo, w innych musiał nadrabiać braki, by sprostać oczekiwaniom użytkowników.
Czas pożegnać Internet Explorer – to koniec jednej z legend Microsoftu
A jak ujawnia Chris Zacharias, jeden z byłych pracowników Google oraz YouTube, serwis w pewnym momencie zaczął być wykorzystywany do walki z Internet Explorerem 6. Przestarzała wersja przeglądarki Microsoftu wciąż cieszyła się wtedy sporą popularnością, mimo że doczekała się dwóch nowszych wersji. Zasięg i znaczenie YouTube było już wtedy tak duże, inżynierowie serwisu mogli sobie pozwolić na delikatne manipulowanie zachowaniami użytkowników.
Grupa z nich przygotowała banner, który zawisł na stronie głównej i podstronach YouTube. Komunikat zapowiadał zakończenie wsparcia dla Internet Explorer 6 i sugerował instalację innej, nowocześniejszej przeglądarki. Sprawą sporną, z prawnikami i działem PR Google, była kolejność rekomendowanych przeglądarek, ponieważ u niektórych osób Google Chrome wyświetlała się na pierwszej pozycji. Kolejność była jednak losowa, a po pewnym czasie do Firefoxa, IE 8 i Chrome dopisano także Operę oraz zaczęto wyświetlać banner w Dokumentach Google. Internet Explorer 6 ograniczał rozwój techniczny serwisu i taka zemsta inżynierów była na pewno bardzo słodka.
Tym bardziej, że przyniosła niemałe efekty. Ruch generowany przez użytkowników Internet Explorer 6 drastycznie zmalał - w przeciągu miesiąca liczba odwiedzających przy jej użyciu spadła o połowę, zaś globalnie udział IE 6 w rynku zmalał o 10%. Zacharias przyznał, że rezultaty przebiły najśmielsze oczekiwania. Co ciekawe, wszystko rozegrało się niejako poza jurysdykcją Google, bo choć doszło już do przejęcia YouTube przez giganta, to akcję przeprowadzono przed dokładniejszą restrukturyzacją, która wcieliła później wszystkich pracowników w skład Googlerów.
Microsoft ma już naprawdę dosyć IE 6.0, uruchamia ie6countdown.com
Wyobraźmy sobie, że do podobnej sytuacji dochodzi dzisiaj. Czy w ogóle biorąc pod uwagę aktualnie panujące nastroje, standardy i relacje pomiędzy firmami, ktokolwiek odważyłby się na taki krok? Znacznie bardziej restrykcyjne stały się też regulacje prawne, o czym wielokrotnie przekonał się Google czy Microsoft. Takie zachowanie mogłoby poważnie zaszkodzić firmie - wizerunkowo i finansowo.
W przypadku Internet Explorera 6 okazało się, że faktycznie cel uświęca środki, czego chyba najlepszym potwierdzeniem było świętowanie końca przeglądarki przez sam Microsoft, który w podobną, choć może mniej poważną pułapkę, wpadł przy Windows XP i Windows 7. Obydwa systemy cieszyły/cieszą się sporą popularnością i były na tyle udanymi produktami, że mało kto był zainteresowany wykonaniem kroku naprzód i przeprowadzeniem aktualizacji. Wprowadzenie systemu uaktualnień w Windows 10 i potraktowanie go jak usługę było jedną z lepszych decyzji, jakie podjęto w Redmond, i podobnie ustosunkuję się do planów co do przyszłości Edge, która staje się realnym konkurentem dla Google Chrome.
Ci w Mountain View nie są z tego faktu raczej zadowoleni, ale dopóki nie będą musieli na własną rękę radzić sobie z sytuacją podobną do tej opisanej wyżej, to nie powinni specjalnie narzekać.
Źródło, grafiki: blog.chriszacharias.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu