YouTube

Ojej. Antyszczepionkowcy już nie zarobią na reklamach w YouTube

Jakub Szczęsny
Ojej. Antyszczepionkowcy już nie zarobią na reklamach w YouTube
101

Chyba, że zbratają się z takimi osobistościami jak np. "profesor - przedsiębiorca", sprzedawca magicznego urządzenia robiącego takie "fiku-miku" z wodą, że ta nagle zaczyna leczyć właściwie wszystko - wtedy mogą liczyć jeszcze na reklamę natywną. Ale i to będzie trudne, bo wygląda na to, że dla antyszczepionkowców nachodzą ciężkie czasy w YouTube.

YouTube od jakiegoś czasu mocniej przygląda się kanałom, które mają bardzo nie po drodze z obecnym stanem wiedzy naukowej. Płaskoziemcy mogą liczyć np. na to, że ich materiały nie będą znajdowały się w sekcji promowanych - przez co trudniej będzie im dotrzeć do nieuświadomionej jeszcze części społeczeństwa, wierzącej w dalszym ciągu w kulistość naszej planety. Antyszczepionkowcy również mają ten problem, ich filmy także nie są umieszczane w tym obszarze.

Jednak najnowszy cios ze strony YouTube dotyczy wprost monetyzowania materiałów w kanałach należących do środowisk pseudonaukowych. Według serwisu wspomniani wyżej antyszczepionkowcy są zwyczajnie niebezpieczni, a ich poglądy szkodliwe dla społeczeństwa. Dlatego też, o ile nie funkcjonuje żaden oficjalny zakaz umieszczania tego typu treści w YouTube (wolność słowa to zdecydowanie piękny wynalazek), serwis chce nieco obrzydzić życie społecznościom skupionym wokół guślarstwa i teorii spiskowych. I uwierzcie mi - wcale nie dlatego, że do siedziby YouTube wpadła Big Pharma, pomachała właścicielom platformy dolarami przed nosem i wskazała problem w postaci "oświeconych" twórców.

Google walczy z fake newsami

Z dezinformacją ogółem. W ostatnim czasie w sieci pojawił się dosyć obszerny dokument obrazujący metody walki Google, Google News i YouTube właśnie z tzw. "fake newsami". Na dobrą sprawę antyszczepionkowe rewelacje, czy ewangelizowanie na modłę płaskoziemców można uznać za "fałszywe informacje", toteż nie dziwię się, że Google decyduje się na bezpardonową walkę z nimi. Wszystko po to, aby po pierwsze - zniechęcić środowiska pseudonaukowe do umieszczania tam filmów i po drugie - nie kojarzyć się z m. in. zwolennikami porzucenia szczepień. Środowiska naukowe jest zgodne - gdyby ruch antyszczepionkowy dotyczył jedynie nieistotnego dla ogółu "wyboru" - nie byłoby to takim problemem. Gorzej jednak, że rosnący odsetek nieszczepionych dzieci zagraża tym, które z przeróżnych powodów zaszczepić się nie mogą. Zbiorowa odporność jest dla nich jedyną szansą by uniknąć chorób, których pozbyliśmy się w ciągu ostatnich dziesięcioleci.

Ruch YouTube o ile na pewno podoba się przeciwnikom antyszczepionkowców ma charakter głównie wizerunkowy. Środowiska, które hołdują pseudonaukowym bzdurom przeniosą się na inne platformy (albo zostaną na YouTube i znajdą sobie inne kanały dystrybucyjne). Jak internet jest długi i szeroki, zawsze znajdą się miejsca, w których takie osoby spokojnie sobie osiądą i dalej będą prowadzić własną krucjatę. Szkoda tylko, że nie wiąże się ona z żadnym pożytkiem dla społeczeństwa.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu