YouTube jako największy serwis wideo w Internecie bije wszystkich na głowę dzięki swojemu ogromnemu katalogowi treści. Ostatnio jednak podjęto tam dosyć radykalny krok, który wywołał lawinę kontrowersji. Według Google, blokery reklam naruszają regulamin YouTube i zmusza się użytkowników do wyłączenia tych narzędzi podczas korzystania z serwisu.
W wyniku tej "subtelnej" zmiany w polityce, użytkownicy są bombardowani wyskakującymi komunikatami, które informują ich o konieczności zdezaktywowania blokera reklam. W przeciwnym razie odtwarzacz na YouTube blokuje się po obejrzeniu zaledwie kilku filmów. Użytkownikom to oczywiście się nie podoba i tym bardziej próbują oni ominąć zakusy Google. Wygląda na to, że pojawiła się dosyć nieoczekiwana przez nikogo furtka do wykiwania giganta.
Polecamy na Geekweek: iMac z czipem M3 jeszcze w tym miesiącu. Co jeszcze pokaże Apple?
Otóż, wystarczy zmienić dane identyfikujące nasz system operacyjny w przeglądarce internetowej na... Windows Phone. To ironia losu, że serwis, który kiedyś stanowił jedną z przyczyn upadku systemu mobilnego Microsoftu dziś otrzymuje od niego "bęcki". Przypomnijmy sobie: Google nie było zainteresowane tworzeniem aplikacji na Windows Phone / Windows 10 Mobile - w tym oficjalnego klienta YouTube. Użytkownicy widzieli braki w oficjalnych aplikacjach i tym samym - mobilny Windows był uznawany czasami za wybrakowany.
Dlaczego metoda za zmianą danych w przeglądarce działa? Polega ona na zmianie tzw. nagłówka HTTP "user-agent", który identyfikuje rodzaj urządzenia, przeglądarki i system operacyjny, z którego korzystasz. Instalując wtyczkę, która pozwala nam na zmianę danych w tym nagłówku, można "przekonać" YouTube o tym, że korzystamy z systemu Windows Phone i... dalej blokować reklamy. Po wprowadzeniu takiej zmiany, mechanizm blokady odtwarzacza po prostu nie działa.
W tym momencie, gdy media technologiczne na prawo i lewo trąbią o skuteczności zmiany w nagłówku HTTP, YouTube będzie dążyć pewnie do zablokowania tej metody, zwłaszcza że według wielu osób jest ona niesamowicie skuteczna. Nie będzie to jednak oznaczać, że użytkownicy będą bezradni wobec zakusów Google. Nadal działać będą inne blokery - choćby uBlock Origin, który jest multiplatformowy i skuteczny w blokowaniu reklam bez ryzyka aktywowania się blokady odtwarzania na YouTube.
Google przez wiele lat nie oferowało żadnego wsparcia dla Windows Phone, a nawet aktywnie sabotowało dostęp do swoich usług na tej platformie. To paradoksalne, że teraz to właśnie Windows Phone "pomaga" użytkownikom w omijaniu blokad reklam na YouTube. Oczywiście, dzieje się to bez jego aktywnego udziału, bo raczej oczywiste jest to, że ów system nie ma w tym żadnego swojego udziału. Takie zachowanie YouTube nie jest też związane z czymkolwiek w Microsofcie. To Google w ten sposób zbudowało swoją platformę - jednak z nieznanego nam powodu.
Korzystanie z blokerów reklam na YouTube jest jeszcze możliwe w pewnych przypadkach, ale... Google raczej będzie z tym walczyć dalej. YouTube zarabia albo na reklamach, albo na subskrypcjach - nie jest więc dziwne to, że próbuje uszczelnić swoją platformę streamingową. Inną kwestią jest to, w jaki sposób próbuje to robić. Z całą pewnością, reklamy w wersji bezpłatnej stały się niesamowicie irytujące, a wysoka cena za YouTube Premium niekoniecznie przekonuje do siebie internautów. Nie spodziewam się jednak żadnej refleksji ze strony Google: biznes musi się "spiąć" i gigant musi do tego doprowadzić za wszelką cenę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu