Zapowiedź premiery "X-Men '97" mogła niektórych zaskoczyć - kontynuacja animacji z lat 90. i to z zachowaniem stylu sprzed kilku dekad to nie lada gratka. Ale lata temu takie produkcje święciły prawdziwe triumfy.
Jestem z pokolenia, które dorastało wpatrzone głównie w telewizor. Dwa kanały z kreskówkami, które były wtedy najpopularniejsze, pochłaniały całe godziny naszego wolnego czasu. Początkowo tylko Cartoon Network i to po angielsku, ale później nadeszła era Fox Kids. Kanał, który do dziś wspominany jest dzięki takim tytułom jak "Świat według Ludwiczka" czy "Gęsia skórka", był też miejscem jednych z najlepszych kreskówek o superbohaterach. To tam emitowany był "Spider-Man" czy właśnie "X-Men". Seriale ciągnęły się przez wiele sezonów, wciągały na długie godziny i nawet dziś potrafię włączyć sobie jeden z nich, by zatracić się w najlepszych odcinkach.
To (nie) były hity. Pamiętacie te animacje z lat 90.?
Okres lat 90. (i nieco wcześniej oraz nieco później) to czas, gdy prawie każda duża marka posiadała własną animację (dla dzieci). Dopiero niedawno przypomniałem sobie, że debiutowały wtedy także kreskówkowe wersje "Maski", "Pogromców duchów" czy "Akademii policyjnej", a przecież była także "Godzilla", na której wydanie DVD ze wszystkimi odcinkami teraz aktywnie "poluję". Może to nie były prawdziwe hity, niektórzy za nimi nie przepadały, ale wspomnienia mam naprawdę niezłe.
A moje główne zamiłowanie zaczęło się od "Batmana", który powstał na fazie popularności filmu z Michaelem Keatonem, a który obronił się sam i do dziś wspominany jest jako jedna z najlepszych produkcji tego typu wszechczasów. Był też późniejszy "Batman Przyszłości", na którego wersje aktorską będę cierpliwie czekał, jak tylko to będzie potrzebne. Ale najwięcej dyskusji toczyło się chyba wokół "X-Menów", którzy dzięki szerokiemu wachlarzowi różnorodnych bohaterów docierał do jeszcze większego grona odbiorców.
Głównymi bohaterami animacji są Cyclops, Wolverine, Rogue, Storm, Beast, Gambit, Jubilee, Jean Grey oraz Professor X. Do dziś po głowie krążą mi wspomnienia - niczym przebłyski, pojedyncze kadry - ze scen, do których dotarłem później po latach. To była postać Morpha, którego wtedy uznałem za najciekawszą postać i moją ulubioną wśród wszystkich, ale dość szybko trzeba było go pożegnać. Co więcej, emisja animacji w klasycznej telewizji powodowała, że nie zawsze udawało się zobaczyć każdy odcinek, nawet jeśli były pokazywane chronologicznie, a jak przecież wiemy, wielokrotne powtórki były też w ramówce dobierane chyba totalnie losowo, przez co niemożliwym było śledzenie głównej fabuły w uporządkowany sposób.
Emisja w telewizji wymusza inne nawyki w oglądaniu
Ale to wcale nie przeszkadzało w chłonięciu kolejnych odcinków, oglądaniu kreskówki po kreskówce, których 2 lub 3 odcinki czasem splatały się wątkami i tworzyły fabułę niczym pełnometrażowy film. Tutaj o wiele lepiej pamiętam epizody animowanego "Spider-Mana", ale "X-Menom" takich wieloczęściowych fabuł też nie brakowało. Pamiętajmy, że to okres, zanim zaczęły powstawać tak często i tak hojnie finansowane blockbustery z superbohaterami, więc animacje były często jedynym sposobem, by poznać te postacie w inny sposób, niż tylko na kartach (ciężko dostępnych) komiksów.
"X-Men" doczekali się pięciu sezonów pomiędzy 1992 i 1997 rokiem. To właśnie rok zakończenia emisji trafił do tytuły nadchodzącej produkcji na Disney+, która będzie bezpośrednią kontynuacją historii z serialu. Nie poruszę tu największych spoilerów, które mogą się pojawić przy dyskusjach przy tej produkcji, ale bądźcie uważni, bo w Sieci na pewno rozmowy będą prowadzone bez takich ograniczeń. Bądź co bądź od premiery ostatniego odcinka "X-Men" minęło 27 lat, a serial można teraz wygodnie nadrobić na Disney+.
Czy zobaczymy też inne klasyki online?
O takim komforcie też mogliśmy długo pomarzyć, bo choć platformy streamingowe pojawiały się jak grzyby po deszczu, to wiele klasyków było pomijanych i są pomijane aż do dzisiaj. Na szczęście spora grupa animacji pojawiła się w Polsce na VOD, ale oczywiście lista tych nieosiągalnych jest wciąż znacznie, znacznie, znacznie obszerniejsza, niż tych dostępnych. Będę mocno trzymał kciuki, by to się kiedykolwiek zmieniło. By tak świetnie opowiedziane historie i znakomicie narysowane seriale nie przepadły i mogły trafić do nowych odbiorców. A jeśli usługom VOD to się nie opłaca, to nie psioczcie tak już na te zbędne, niewygodne, drogie i bezsensowne nośniki fizyczne, bo to one najczęściej są ostatnią deską ratunku dla niemałej części klasyków sprzed lat.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu