Kilka tygodni temu w jednym z tekstów wspominałem o smartfonie Xiaomi Mi-Two, czyli kolejnym chińskim urządzeniu naszpikowanym mocnymi podzespołami za...
Ten smartfon wywoła łzy - w Chinach ze szczęścia, a u nas z żalu, że nie jesteśmy w Chinach
Kilka tygodni temu w jednym z tekstów wspominałem o smartfonie Xiaomi Mi-Two, czyli kolejnym chińskim urządzeniu naszpikowanym mocnymi podzespołami za relatywnie niską (!) cenę. Informacje na temat tego sprzętu nie były wówczas potwierdzone, więc w kwestii specyfikacji można było jedynie spekulować. Teraz się to zmieniło – producent pokazał światu swoją najnowsza słuchawkę i podał jej cenę. Państwo Środka zyskało nie tylko fajny gadżet, ale też kilkaset milionów potencjalnych obywateli – spodziewam się, iż rzesze osób czytających o tym urządzenie, pomyślały, że Chińczycy mają jednak szczęście i dla takich bonusów można by stać się jednym z nich…
Czy w Europie brakuje flagowych smartfonów? Raczej nie. Czy są to urządzenia na każdą kieszeń (zwłaszcza dla przeciętnego Polaka)? Tym razem też trzeba pokręcić przecząco głową. Nie wiem niestety, jaki jest odsetek osób (np. w Polsce), które płacą pełną sumę za najdroższe modele Apple, Samsunga, HTC, czy Sony. Podejrzewam jednak, że nie będą to tłumy. Niejednokrotnie spotkałem się w Sieci z komentarzami (dyskusje dotyczyły właśnie flagowców), iż kupowanie sprzętu mobilnego za 2-3 tys. złotych to po prostu szaleństwo. Urządzenie jest dość kruche i łatwo je uszkodzić, a przy tym (co wynika z jego natury), mamy do czynienia ze sprzętem małym, a to zwiększa szanse jego zgubienia lub kradzieży. I miesięczna pensja naszego rodaka znika bezpowrotnie. Dlatego z rozrzewnieniem patrzymy na rynki azjatyckie (zwłaszcza Chiny), gdzie są dostępne mocne i często oryginalne słuchawki w bardzo atrakcyjnych cenach. Przykładem jest wspomniany Mi-Two, oraz jego poprzednik Mi-One.
Na pokład Xiaomi Mi-Two trafią przede wszystkim czterordzeniowy procesor Snapdragon APQ8064 S4 Pro o taktowaniu 1,5 GHz (do tego dochodzi układ graficzny Adreno 320) oraz 4,3-calowy wyświetlacz IPS w rozdzielczości 1280x720 pikseli (produkt marki Sharp, 342 PPI). Dwa podstawowe elementy, na które w pierwszej kolejności (zazwyczaj) zwracają uwagę osoby zainteresowane tematem, zapewne spełniają ich kryteria smartfonu z wyższej półki. Producent dorzucił do tego 2 GB pamięci operacyjnej (a to wcale nie jest częste zjawisko) oraz 16 GB pamięci wbudowanej. Chińscy użytkownicy mogą liczyć na aparat główny 8 Mpix z możliwością nagrywania wideo w jakości 1080p (plus przedni aparat 2 Mpix do wideorozmów), czytnik kart pamięci MicroSD, port USB i wsparcie dla sieci HSPA+. Do tego dochodzi kilka innych bonusów (w tym oczywiście Bluetooth, Wi-Fi, a także HDMI), ale nie ma sensu się rozpisywać na ich temat, ponieważ wielu Czytelników pewnie i tak zalewa się już łzami. Zwłaszcza, że zbliżamy się do ceny urządzenia…
Produkt ma trafić do sprzedaży na rynku chińskim w październiku i będzie kosztował równowartość 310 dolarów (czyli tyle, ile przed rokiem trzeba było zapłacić za dwurdzeniowego Mi-One; teraz produkt ten przeceniono do 200 dolarów – też można mówić o sporej okazji). Słuchawka dostępna będzie już na wstępie z platformą Android 4.1 Jelly Bean (właściwie to mamy w tym przypadku do czynienia z "wariacją na temat" – interfejsem MIUI) i, co ciekawe, można ją będzie kupić w wersji z baterią 2 000 mAh oraz 3 000 mAh. Chiński producent zapowiedział też obecność w smartfonie odpowiednika Siri oraz 5 GB przestrzeni w chmurze dla każdego użytkownika.
Przedstawiciele Xiaomi nie omieszkali wspomnieć, że dzisiaj komponenty użyte do produkcji tego sprzętu kosztują 370 dolarów, a zatem o 60 dolarów więcej, niż firma zamierza dostać za jedną sprzedaną sztukę. Z jednej strony mamy więc zapowiedź wojny cenowej, ale z drugiej, nie należy się spodziewać, by producent sprzedawał sprzęt po kosztach – zapewne do października cena użytych elementów spadnie i gadżet wyjdzie nad kreskę.
W chwili zaprezentowania tego smartfonu i puszczenia informacji w świat przed niejednym komputerem w USA i Europie dało się pewnie słyszeć jęk zawodu, soczyste wulgaryzmy, a może nawet ciche chlipanie. Te osoby muszą się niestety pogodzić z faktem, iż ten sprzęt raczej do nas nie trafi (przynajmniej oficjalnymi kanałami), a jeśli nawet pojawi się w Europie, to pewnie będzie kosztował więcej, niż wspomniane 310 dolarów. Pamiętajcie jednak, że gdy się nie ma, co się lubi, to…
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu