Za kilka dni minie rok od momentu, w którym branżę IT zelektryzował news, iż Google przejmuje Motorolę. Kilka miesięcy temu sprawa została przypieczęt...
Google zabiera się za porządki w Motoroli. W przejęciu chyba nie chodziło tylko o patenty
Za kilka dni minie rok od momentu, w którym branżę IT zelektryzował news, iż Google przejmuje Motorolę. Kilka miesięcy temu sprawa została przypieczętowana i korporacja z Mountain View może się już w pełni cieszyć swym nabytkiem. Pytanie tylko, czy jest czym? Motorola znalazła się jakiś czas temu na bocznym torze w sektorze mobilnym i nic nie wskazuje an to, by szybko miała z niego wrócić. Być może jednak nie będzie to czas stracony – Google zabrało się za "remont" swojego oddziału i obiecuje poważne zmiany.
Na wstępie warto zaznaczyć, iż słowo Motorola odnosi się w tym przypadku tylko do Motorola Mobility. Motorola Solutions żyje własnym życiem i póki co nas nie interesuje. Co innego korporacja Motorola Mobility, która od jakiegoś czasu stanowi już tylko oddział Google. W najbliższym czasie będzie się tam działo całkiem sporo i z pewnością można już mówić o wdzięcznym temacie tekstów. Sprawę przedstawił właśnie The New York Times i podgrzał swoim artykułem atmosferę wokół amerykańskiej legendy. Ostatnio nie mówiło się o tym producencie zbyt wiele, a to z pewnością nie służy biznesowi. Co prawda, informacje zawarte w tekście nie są zbyt korzystne z punktu widzenia pracowników Motoroli, ale wydźwięk artykułu jest pozytywny dla duetu Google-Motorola, który z nadzieją spogląda w przyszłość.
Zła informacja jest taka: Motorola pójdzie drogą Nokii oraz RIM i poważnie zredukuje liczbę pracowników. Z pracą pożegna się 4 tys. osób, czyli 20% składu osobowego MM. Aż 1/3 zwolnień ma dotyczyć rynku amerykańskiego. Na tym restrukturyzacja się nie skończy – producent chce zamknąć 30% swoich biur (a ma ich 94) i wycofać się z rynków, na których sobie nie radzi. Na informacje o cięciach można reagować różnie – jednych one ucieszą, innych zmartwią i przestraszą. Google nie zamierza jednak na tym poprzestawać. W poprzednich kwartałach internetowy gigant raczej nie chwalił się, jak zamierza wykorzystać nowy nabytek i coraz więcej osób dochodziło do wniosku, że 12,5 mld dolarów wydano na bogate portfolio patentowe Motoroli. Teraz okazuje się, że amerykański producent sprzętu mobilnego ma powrócić w chwale i stawić czoła Apple i Samsungowi.
Nie jest tajemnicą, że korporacja z Cupertino i koreański koncern zgarniają dzisiaj prawie cały zysk z sektora mobilnego. Inne firmy muszą się zadowolić "ochłapami" lub nawet dopłacać do tego biznesu. Okazuje się, że na 16 ostatnich kwartałów Motorola nie zarabiała na sprzedaży sprzętu przez 14 Q. Taki stan rzeczy po prostu nie może się utrzymywać, ponieważ Google nie chce cały czas dofinansowywać biznesu, który może sobie świetnie radzić sam i przynosić firmie wielkie pieniądze. Aby jednak do tego doszło, nie wystarczy zwolnić kilka tysięcy osób i "wynieść się" z kilku państw. Tu potrzebny jest większy plan i Google chyba go ma.
Zacznijmy od liczby produkowanych urządzeń mobilnych. W ubiegłym roku Motorola wypuściła na rynek 27 gadżetów. Z jednej strony, nie jest to porażający wynik, bo dałoby się go nieźle podkręcić, ale z drugiej strony, mamy już do czynienia z masówką. Nowa strategia zakłada wypuszczanie na rynek kilku smartfonów i tabletów w ciągu roku. Jeżeli Google właściwie podejdzie to tematu, to stosunkowo szybko może się okazać, że mniej znaczy więcej. Z oferty producenta mają zniknąć przede wszystkim gadżety z segmentu budżetowego. I jest to bardzo słuszne rozwiązanie, bo zarabianie na tych produktach jest niezwykle trudne. Zyski są mizerne, a konkurowanie z azjatyckimi korporacjami jest bezcelowe, bo i tak zawsze będą one górą. Firma mogłaby się zatem skupić na kilku modelach rocznie i zawojować nimi klasę premium. Aby jednak osiągnąć w niej sukces potrzebne są jakieś bonusy, które wyróżnią ten sprzęt na rynku. Klient nie kupi sprzętu Motoroli tylko dlatego, że należy ona do Google.
W tym momencie pojawia się miejsce dla pani Reginy Dugan oraz jej oddziału. Jeszcze jakiś czas temu Dugan pracowała w DARPA i nadzorowała tworzenie nowych technologii dla wojska. Teraz jej talenty wykorzystuje Google. I liczą na to, że kilkadziesiąt osób zatrudnionych do kreacji nowych technologii pozytywnie wpłynie na sprzęt Motoroli. Podrasowaniu może ulec np. moduł fotograficzny, funkcje związane z rozpoznawaniem głosu i coś, co jest zdecydowaną pietą achillesową smartfonów – bateria. Gdyby Motoroli udało się stworzyć urządzenia, które byłyby nie tylko mocne, ale też bardzo wydajnie energetycznie (działałyby na jednym ładowaniu minimum kilak dni), to osiągnęliby sporą przewagę nad konkurencją. Z podobnego założenia wychodzi np. Samsung.
Niczym bumerang powrócił temat współpracy Google z innymi producentami. Skoro zabierają się za porządki w Motoroli, to znak, że chcą rozwijać ten biznes i w przyszłości mogą wpaść na pomysł, by uniezależnić się od innych firm i oprzeć biznes na zamkniętym ekosystemie. Choć na razie zapewniają, że nic takiego nie będzie miało miejsca, to wcale nie musi to być zgodne z prawdą. Sprawa przypomina trochę przepychanki między Microsoftem i producentami komputerów i tabletów, którzy krzywo patrzą na Surface. Wspomniana korporacja z Redmond może zyskać na owym strachu producentów przed faworyzowaniem Motoroli. Windows Phone 7 nie doczekał się poważnego wsparcia zbyt wielu korporacji, co w dużej mierze przyczyniło się do klapy tej platformy. Jeśli jednak teraz nastąpi ofensywa słuchawek z WP8, to szanse Microsoftu na konkurowanie z Google w segmencie mobilnym wrosną.
Zaczęto wspominać także o innej możliwości: Google mogłoby stworzyć dla Motoroli odrębny system operacyjny. Inni producenci poczuliby się spokojni i skończyłyby się dyskusje, czy Motorola jest faworyzowana jako twórca sprzętu z Androidem, czy też są to zwykłe brednie. Niby wszystko ma ręce i nogi, ale to już chyba zbyt daleko posunięte spekulacje i nie wierzę, by do tego doszło. Zawsze warto mieć alternatywę, ale trzymanie za ogon wielu srok zazwyczaj kiepsko się kończy (niedawno taki scenariusz testowała na sobie Nokia i skutki widać gołym okiem).
Nowy plan dla Motoroli brzmi ciekawie: oszczędności, nowe technologie, zmniejszenie liczby produktów. Przy okazji w firmie zaczynają się pojawiać osoby, które mogą ten biznes ruszyć we właściwą stronę. Przykład? Mark Randall, który jeszcze niedawno pracował dla Amazona. Jakie jest jego zadanie? Obniżenie kosztów produkcji sprzętu. Ponoć teraz ma to niewiele wspólnego z logiką. Da się również zauważyć przepływ wartościowych osób z Google do Motoroli. To wszystko świadczy o tym, iż korporacja z Mountain View faktycznie chce skorzystać z możliwości, jakie daje MM.
Panowie Page i Brin z pewnością mogliby bez problemu wytłumaczyć pozostałym akcjonariuszom Google, że wydawanie kilkunastu miliardów dolarów na olbrzymie portfolio patentowe Motoroli ma sens i na dłuższą metę jest bardzo opłacalne. Ale najwyraźniej nie zamierzają tego robić i chcą jeszcze powalczyć o dźwignięcie tej firmy. Mają na to odpowiednie środki, czas i rzesze pracowników zdolnych do rozkręcenia biznesu. Rozsądek podpowiada, iż to właśnie Motorola ze wsparciem Google ma szanse na zachwianie rynkiem, który opiera się obecnie na dwóch filarach (Apple i Samsung). Warto jednak pamiętać, że biznes rządzi się swoimi prawami i rozsądek często nie ma z tym nic wspólnego…
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu