Wejście na giełdę to zdecydowanie ważny moment w historii każdej firmy. Ten krok czeka teraz Xiaomi, które to wydaje się być jednym z najbardziej oczekiwanych debiutantów. Co jednak ciekawsze, tło tej historii rozgrywa się na najwyższych rządowych szczeblach.
Xiaomi może mieć teraz pod górkę. Firma staje przed ogromnym wyzwaniem z polityką w tle
Złote dziecko
Założyciel Xiaomi, Lei Jun, jest porównywany do Steve’a Jobsa, ma nawet taki sam styl ubierania się na konferencję. Sam producent także często porównuje się do Apple, akcentując bycie lepszym od niego w jakichś konkretnych obszarach albo wzorując się na jego produktach. Prawdziwa rynkowa batalia.
To jednak Chińczycy zdołali stworzyć coś, co zdobyło sławę na całym świecie, a ich marketing opierał się na wyjątkowo lubianych przez księgowych metodach. Nie da się ukryć, że poleganie głównie na opiniach zadowolonych użytkowników oraz prawdziwych fanów zapewniło genialne rezultaty. Dodając do tego pozostawanie w bliskich relacjach z całą społecznością skupioną wokół Mi, otrzymujemy obraz wymarzonej symbiozy na linii użytkownicy – firma.
Warto dodać, że obecna wycena Xiaomi wynosi od 27- do 34-krotności ich prognozowanych skorygowanych dochodów za 2019 rok, podczas gdy w przypadku Apple ten współczynnik jest równy „jedynie” 14,5 raza. Inwestorom podoba się również fakt, że Chińczycy wciąż mogą pochwalić się sporymi wzrostami oraz udziałami w poszczególnych segmentach. Wspominając o silnych stronach, warto zauważyć także to, że udział smartfonów w przychodach spadł już poniżej 70%. Wbrew pozorom to bardzo dobra wiadomość, ponieważ ich rentowność jest, delikatnie mówiąc, słaba. Niestety, oferowanie świetnych telefonów w niskich cenach ma swoje wady. Już teraz 29% przychodów zapewniają oczyszczacze powietrza czy skutery i usługi internetowe.
Xiaomi – największe wyzwanie w historii
W pierwszym kwartale producent zanotował przychód na poziomie 34,4 miliarda yuanów, a stracił aż 7 (około 1,1 miliarda dolarów), co zdążyło już niektórych zaniepokoić. Na razie mówi się o wycenie Xiaomi na giełdzie na poziomie od 55 do 70 miliardów dolarów. Brzmi to świetnie, jednak pamiętajmy, że wcześniej mówiono o kwocie nawet 100! Wstępne analizy od partnerskich banków z kolei opisywały tą kwotę między 65, a 86 miliardów dolarów.
Urzędnicy z Chińskiej Komisji Regulacyjnej ds. Papierów Wartościowych z kolei woleliby zobaczyć niższą wycenę. Państwo Środka doskonale wie, jak cenną Xiaomi jest firmą i rozumie, że teraz musi podjąć skuteczną walkę gospodarczą z USA na każdym polu. Tu oficjele kierują się przede wszystkim obawami, że zbyt wysokie ceny mogą doprowadzić do niewielkiego zainteresowania inwestorów w późniejszym okresie. Z kolei dyrektorzy Xiaomi liczą na ogromne zaangażowanie oraz rozbudzenie ciekawości. Najpierw firma pojawi się na giełdzie w Hong Kongu, a potem prawdopodobnie wraz z Baidu, JD czy Alibabą skorzystać z zasad CDR, tworzonego przez rząd, aby zachęcić technologicznych gigantów do powrotu do Chin. Na razie notowane są one w Hong Kongu albo w USA.
Warto dodać, że notowania z chińskiej giełdy wcale nie napawają optymizmem, a spadki wynikają z wojny handlowej z USA. Samo Xiaomi wydaje się być nieco przerażone i nadal rozważa wiele scenariuszy. Z jednej strony może to być podkreślenie ich siły, a z drugiej kłopotliwe wydarzenie. W końcu do tej pory radzili sobie ze wszystkim znakomicie. Jestem ciekaw, jak producent poradzi sobie z tą presją.
źródło: Reuters
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu