Xenoblade Chronicles to jedna z moich absolutnie najulubieńszych serii gier RPG, jakie pojawiły się na rynku w ciągu ostatnich kilkunastu lat. I fakt - czasem mogę być nieobiektywny mówiąc o swoich sympatiach. Tym razem jednak nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że jest to jedna z tych serii, które są po prostu doskonałe. Czy perfekcyjne? Nie. Ale powiem szczerze: w ostatnich latach nie ma zbyt wielu gier od których nie mogę się oderwać i gram w każdej wolnej chwili. A tak sprawy mają się właśnie z Xenoblade Chronicles 3.
Xenoblade Chronicles 3 - wprowadzenie
Grałeś w poprzednie dwie (cztery - jeśli liczyć dodatek i Xenoblade Chronicles X) odsłony serii? To fajnie. Nie grałeś? Nic straconego - możesz spokojnie wskoczyć do tego świata od trzeciej części. Na osi czasu to "sequel" — i wszystkie wydarzenia dzieją się po tym co obserwowaliśmy we wcześniejszych grach. Mimo wszystko to zupełnie nowi bohaterowie i nowy rozdział w tamtejszej historii. Głównym bohaterem opowieści jest młodzieniec o imieniu Noah. Podobnie jak towarzysze jego podróży — został on powołany do życia na dziesięcioletnią służbę jako żołnież. Po tym czasie - życie zarówno jego, jak i całego grona przyjaciół, ma dobiec końca. Energia życiowa każdej postaci zostaje przetwarzana jako... wsparcie dla ogromnych maszyn, które toczą nieustanne boje w świecie Aionis, gdzie ścierają się ze sobą tamtejsze kolonie. Brzmi dramatycznie? Tak jest, ale nasi bohaterowie nie widzą w tym nic złego - nie znają innego życia i nie widzą żadnych innych możliwości. Do czasu.
Xenoblade Chronicles 3 - małe-wielkie sprawy
Japońskie RPG przyzwyczaiły nas rzez lata do (przesadzonego często) patosu i twistów fabularnych. Tutaj również ich nie zabraknie — ale szczerze? Ani torchę mi to nie przeszkadza. Bohaterów da się lubić, zaś tamtejszy świat ma "to coś", co nie pozwala mi się od niego oderwać. Eksploracja jest niezwykle przyjemna — i mimo że zadań pobocznych czekają na nas setki i większość z nich jest oparta na schemacie wynieś, przynieś, zabij, pozamiataj - potrafią dawać one od groma frajdy. Bowiem sam system walki jest na tyle dynamiczny i przyjemny, że bawię się kapitalnie. Podobnie jak przy żonglerce klasami. Do tego ekipa z Monolith Soft ponownie zadbała o to, aby nie zabrakło widowiskowych scen akcji przy tych wszystkich atakach specjalnych, które wykonywać będą nasze postacie. Wisienką na torcie pozostają drużynowe combosy oraz... scalenie postaci w Ouroborosa - mecha, który potrafi nieźle namieszać na polu walki. Do tego dochodzą drzewka rozwoju, odpowiednie dobieranie technik i umiejętności z którymi będziemy podchodzić do pojedynków. Tych mechanik trochę jest, ale tutaj praca domowa została naprawdę odrobiona. Wprowadzane są stopniowo, a każda z nowości jest odpowiednio przedstawiona, by gracze nie poczuli się przytłoczeni wszystkim, co przygotowali dla nas projektanci.
Bardzo pozytywnym zaskoczeniem okazał się zestaw usprawnień pozwalających przyjemnie wsiąkać w tamten świat. Szybkie podróże, automatyczne walki z najłatwiejszymi wrogami, zmiana sterowanych przez nas bohaterów, żonglerka klasami, a także płynna zmiana poziomu trudności w menu. Jeżeli uznacie że wybrana przez was opcja jest zbyt łatwa/trudna, możecie ją łatwo przełączyć.
Świat ciekawy, ale no nie da się ukryć że jest dość... pusty. Na szczęście nadrabia opowieścią
Mam ogromną słabość do serii — fakt. Ale nowoczesne gry wielokrotnie przyzwyczaiły nas już do tego, że nawet oferując ogromne światy: tętnią one życiem, zmieniają się na naszych oczach i ciągle coś się tam dzieje. Niestety... nie tym razem. O ile te ogromne krajobrazy były fajne kiedy Xenoblade Chronicles debiutowało na Wii, to tutejszą pustkę trudno jest usprawiedliwić. Nie mam pojęcia na ile to kwestia braku pomysłu, a na ile ograniczeń sprzętowych — ale co tu dużo mówić. Nie wygląda to najlepiej. Graficznie też nie są to żadne wyżyny — ale tutaj nie mam złudzeń dlaczego jest jak jest. Na szczęście ekipa zrobiła co mogła by dopieścić swoje dzieło i zaserwowała ścieżkę dźwiękową, która dla mnie stała się również jedną z bohaterek tej opowieści. Za OST odpowiada kilka osób (Yasunori Mitsuda, Manami Kiyota, ACE, Kenji Hiramatsu oraz Mariam Abounnas) — i czuć, że naprawdę przyłożyli się do swojej pracy.
Podobnie zresztą jak scenarzyści, którzy pełną zwrotów akcji opowieść przedstawili w bardzo widowiskowej i filmowej formie. Przerywniki fabularne potrafiły trwać tam nawet kilkadziesiąt minut! Ale w grze której "przebiegnięcie" na szybko to około 50-6o godzin, a wymaksowanie pewnie dwukrotnie, a może nawet i trzykrotnie dłużej, wbrew pozorom nie były aż tak długie i odczuwalne. No a jeśli ktoś miałby zatęsknić za tym światem, to mam dobrą wiadomość — bo dostępny jest także tryb New Game+!
Wybitny przedstawiciel swojego gatunku
Xenoblade Chronicles 3 nie jest najpiękniejsze, nie jest też bez skazy. Ale z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku ostatnich lat. Z ciekawie zbudowanym światem, zbalansowanym poziomem trudności, bohaterami których da się lubić — a przede wszystkim postaciami które intrygują. Nie ważne czy są z nami, czy przeciwko nam - są zawsze jacyś. Do tego cudowna ścieżka dźwiękowa i mechanika walk, która daje od groma frajdy. Niestety — ograniczenia sprzętowe sprawiają, że nie wygląda tak dobrze, jak mogłaby wyglądać, ale nie szkodzi. Bo wciąż można bawić się przy niej doskonale. Dzięki specyfice platformy: zarówno przed telewizorem, jak i w drodze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu