Wszystkiego najlepszego, staruszku! Mimo kiepskiej kondycji rynku prasy, oni wciąż robią swoje i nie zamierzają znikać.
Inne magazyny o grach upadły, a oni wciąż tu są. PSX Extreme obchodzi właśnie 20. urodziny - wywiad
Nigdy nie ukrywałem, że zawsze bliżej było mi do Neo i Neo Plus, ale nie bałem się mówić, że kupuję też PSX Extreme. Tym bardziej wielką frajdą były dla mnie początki w dziennikarstwie growym i możliwość poznania niektórych osób, które czytałem w obu magazynach. Mówi się, że prasa umiera, również ta poświęcona grom czy sprzętowi. Niedawno zamknięto papierowego Chipa, na przestrzeni ostatnich lat byłem świadkiem podobnych smutnych końców. Tymczasem kultowy dla niektórych konsolowy magazyn o grach PSX Extreme obchodzi właśnie jubileusz, swoje 20. urodziny. I właśnie dziś do kiosków trafił jubileuszowy numer. Myślę, że to świetna okazja na rozmowę z redaktorem naczelnym pisma, Rogerem Żochowskim. Przede wszystkim o PSX Extreme, ale i o aktualnej kondycji polskiej prasy growej.
20 lat, pewnie część graczy tylu nie ma. Spodziewałeś się, że ten wózek będzie jechał tak długo?
Pierwszy numer PSX Extreme pojawił się w 1997 roku, kiedy polska branża gier była jeszcze w powijakach, a na bazarach policja regularnie robiła naloty na sprzedawców handlujących piratami. To była amatorka, spontan, chłopaki wpadli na pomysł stworzenia pisma, urlopując się nad morzem. Pierwszy numer drukowano bodajże dwa tygodnie partiami w małej drukarni i rozwożono do okolicznych kiosków bez udziału kolportera. Czysta partyzantka. Teksty od redaktorów przysyłane były do redakcji pocztą na dyskietkach, a ściąganie zdjęć z gier wymagało za każdym razem resetu konsoli. Chyba nawet założyciele magazynu nie spodziewali się, że przetrwa on tyle lat. PSX Extreme z czasem doczekał się kilku znaczących zmian, jak choćby przejście z pisania tylko o PlayStation na profil multiplatformowy. Warto też dodać, że część ekipy, która w latach 90. pisała pierwsze recenzje, nadal współtworzy magazyn.
Muszę na początku zapytać o kondycję polskiej prasy growej. Jest dobrze, umiarkowanie czy źle?
Pisanie, że jest dobrze, to zakłamywanie rzeczywistości. W ostatnich latach odeszło z różnych względów kilka znanych magazynów, choćby NEO Plus, które przez długi czas było naszą bezpośrednią konkurencją. Padły takie bastiony, jak Click!, Playbox, Komputer Świat GRY czy Play. Na przykładzie tego ostatniego można zresztą zobaczyć, jak ciężkie były dla prasy ostatnie lata. W latach 2000-2001 Play schodził w liczbie 70 tysięcy egzemplarzy, podczas gdy w roku 2011, tuż przed zamknięciem, kupowało go nieco ponad 9000 czytelników. Ja mam jednak nadzieję, że najgorsze jest już za nami. Po latach spadków sprzedaż w końcu ruszyła nieco do góry. Oczywiście nie ma się co łudzić – prasa drukowana najlepsze lata ma już za sobą. Ale wierzę w to, że dla takich magazynów jak PSX Extreme, jest miejsce na rynku.
Brak konkurencji jest dla Was motywacją? A może PSX Extreme konkuruje z portalami o grach czy młodszą gwardią w postaci youtuberów. Myślisz, że te grupy fanów gier, a co za tym idzie czytelników, w ogóle się zazębiają? Fan popularnego youtubera growego sięgnie po prasę grową?
Nie celujemy w młodszy target, bo to nie ma sensu. Mam w rodzinie 13- i 15-latków, z którymi rozmawiam choćby o serii Uncharted. Problem polega na tym, że ja te gry ukończyłem, oni obejrzeli je na YouTubie. Takie osoby nie potrzebują ani magazynu, ani nawet konsoli, bo wolą oglądać ulubionego youtubera, jak przechodzi za nich dany tytuł, odpowiednio komentując. Nie chcę tego oceniać, bo każde pokolenie ma swoich idoli, ale jest to trochę smutne. Oczywiście to nie jest tak, że target youtuberów jest nam całkiem obcy. Sporo naszych czytelników deklaruje, że ogląda Quaza czy NRGeeka. Ten drugi zresztą pisze do PSX Extreme, niedawno robił to też Maciek Dąbrowski z kanału ZDupy, który PSX Extreme czyta od pierwszego numeru. Ale chyba nie chciałbym, aby nasz magazyn nagle zaczęli kupować fani Gimpera, bo znaczyłoby to, że gdzieś popełniliśmy błąd.
PSX Extreme już dawno nie jest „extreme”. Nie jest to zarzut, wygląda trochę tak, jakby i gazeta, i autorzy dojrzewali razem z czytelnikami. Dziś byłoby też chyba trudno kogokolwiek, czymkolwiek zadziwić, prawda? Przykładem niech będą kontrowersje wokół ostatnich wybryków PewDiePie, a i na naszym polskim poletku growych youtuberów działy się kwaśne akcje.
Odkąd przejąłem pieczę nad PSX Extreme, staram się, aby obok profesjonalizmu pojawił się też właśnie ten pierwiastek „extreme”, o którym wspomniałeś. Czytelnicy bardzo pozytywnie przyjęli te zmiany, ściągnąłem kilku starych redaktorów, pojawiło się kilku nowych, choć nie oszukujmy się – co innego bawiło czytelników jak mieli 15 lat, a co innego bawi 15-20 lat później. Chodzi o to, by obok dobrych tekstów pojawiło się trochę luzu, trochę nas samych. Redaktorzy PSX Extreme zawsze byli dla czytelników bardziej kumplami niż redaktorami i tutaj nic się nie zmieniło. A co do youtuberów - przyznam szczerze, że nie śledzę tych wszystkich dramatów rozkręcanych na polskim YouTubie. W ten sposób buduje się zasięgi, młodzi widzowie nie znoszą przecież nudy, coś musi się dziać. Ale to nie moja bajka.
Minęło 20 lat, kto w zasadzie czyta teraz PSX Extreme? To wciąż młodzi ludzie czy raczej wierni fani, którzy od lat biegną do kiosku po nowy numer swojego ukochanego periodyku o grach?
Czytają nas w dużej mierze ludzie, którzy mają już rodziny, stałą pracę, wychowali się razem z PSX Extreme i wciąż kochają grać na konsolach. Zarabiają, więc są w stanie wyłożyć te 10 złotych na popartą reasearchem treść, nad którą pracujemy cały miesiąc. To również ludzie, którzy kupują regularnie gry i liczą się z naszym zdaniem.
Wasz największy konkurent, NEO Plus, odszedł - choć tu chyba wszyscy wiemy, że chodziło przede wszystkim o Gulasha. Chciałbyś, jako naczelny PE, żeby wrócili i zgotowali Wam trochę zdrowej konkurencji?
Czytałem NEO Plus, jeszcze zanim dorobili się Plusa, z Bananem, jednym z ojców sukcesu pisma, kumpluje się do dziś. Mielu i Marcellus piszą do PSX Extreme. NEO Plus do końca więc nie umarło. Słuch o Gulashu, z różnych względów, nieco zaginął, co też jest bardzo znamienne. W latach 90. to była jedna z największych ikon gamingu, a jego rozpoznawalność można porównać do czołowych youtuberów. Obecnie młode pokolenie słysząc Gulash, wzrusza ramionami. Wracając jednak do samej konkurencji – dziś wygląda ona nieco inaczej. Teoretycznie naszym największym konkurentem jest PIXEL, ale mamy z jego redakcją bardzo przyjacielskie stosunki. W tych ciężkich dla prasy czasach nie ma sensu iść na noże, zwłaszcza że wzajemnie bardzo się szanujemy. Jedziemy w końcu na tym samym wózku.
20. urodziny to czas wspomnień - jest jakaś naprawdę wykręcona akcja związana z magazynem, którą najmilej wspominasz? Może Gamescom, kiedy pomyliły Wam się daty targów?
Było tego na przestrzeni lat sporo. Choćby hardkorowe zamknięcie numeru, które odbyło się w niemieckim McDonaldzie. Teksty słaliśmy do Warszawy bodajże do 6 rano, a dostęp do internetu przedłużaliśmy co 30 minut, kupując zestawy z hamburgerami, bo na paragonach był kod na Wifi. Gdy padły nam laptopy, posiłkowaliśmy się gniazdkami przy śmietniku. Pomyłka z hotelem też dała się nam we znaki. Jadąc już na targi, odebrałem mail z podziękowaniami… za pobyt w hotelu. Zarezerwowaliśmy go tydzień za wcześnie i w rezultacie szukaliśmy na gwałt jakiegoś lokum, lądując w mieszkaniu studenckim, gdzie zamiast łózek były kartony z bananami i palety. Ale to jest właśnie ten „extreme”, o którym wspominałeś. U nas zawsze jest ciekawie, nawet jeśli wydaje się nam, że wszystko dopięliśmy na ostatni guzik.
Czy istnieje szansa na wersję elektroniczną, która nie jest PDF-em lub wydaniem z e-Kiosku? Coś na kształt świetnie zrealizowanego Gamer.mag.
Badaliśmy już taką możliwość, ale póki co skupiamy się na wersji drukowanej magazynu i rozwoju serwisu.
Zdradzisz jak rozkłada się sprzedaż - papierowa wersja kontra wersja elektroniczna?
W przypadku PSX Extreme od kilku lat niewiele się tu zmienia, choć w ostatnich miesiącach widać tendencję zwyżkową, co bardzo nas cieszy. Średnia sprzedaż magazynu, w zależności od miesiąca, wynosi 16-18 tysięcy przy nakładzie 30 tysięcy. Do tego dochodzą prenumeraty oraz wersja elektroniczna, jednak ta druga cieszy się największą popularnością zagranicą, gdzie nie ma dostępu do drukowanej wersji. W Polsce wydanie elektroniczne to bardziej ciekawostka. Co ciekawe, najlepszy jest dla nas zawsze sezon wakacyjny. Podejrzewam, że część osób po prostu lubi sobie kupić coś do czytania, będąc na urlopie czy jadąc pociągiem.
Może nie wszyscy wiedzą, ale jesteście obecni w sieci i to bardzo konkretnie. Mówię o PPE, za którego sterami stoisz. To byt niezależny czy twór stale związany z gazetą?
W pewnym momencie PPE było uzupełnieniem PSX Extreme. Przez pierwsze lata to magazyn utrzymywał portal, bo był on nierentowny. Teraz PPE to oddzielny byt, tworzony przez nieco inne grono osób niż magazyn i kierowany do nieco innej grupy docelowej. Serwis nie tylko jest już w stanie sam się utrzymać, ale generuje większe zyski niż magazyn. Znak czasów. Taka zmiana nastąpiła w zaledwie 2-3 lata i pokazuje, jak rozwinął się internet. PPE zaczynało z 80 tysiącami unikalnych użytkowników, teraz mamy ich 600 tysięcy, plasując się w czołówce polskich serwisów o grach. Wynik byłby pewnie lepszy, gdyby poprzedni wydawca nie bał się wcześniej wejść na rynek ze stroną internetową. Przez wiele lat start był odkładany w obawie przed tym, że strona zabije magazyn. Teraz jednak widzimy, że czytelnicy obu mediów tylko częściowo się pokrywają. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że magazyn czytają przede wszystkim czytelnicy mający 28-40 lat na karku. PPE to znacznie młodsza grupa.
Czego Wam życzyć?
Myślę, że przetrwanie kolejnych 20 lat byłoby piękne. Ale póki co chcielibyśmy po prostu dalej robić to, co kochamy – grać i pisać o tym dla czytelników, którzy cenią naszą pracę. I oby ta pasja nigdy nie wygasła.
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak życzyć kolejnych 20 lat wydawania pisma. Ja tymczasem idę do kiosku po swój jubileuszowy egzemplarz.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu