Dzisiejsze urządzenia mobilne są technicznymi dziełami sztuki. Odtwarzają materiały multimedialne o wysokiej rozdzielczości, obsługują nowoczesne gry ...
Wytrzymałość gadżetów kiedyś a dziś - o tym jak pierwszy Game Boy pokonał dzisiejsze smartfony
Z wykształcenia psycholog zajmujący się ludzką str...
Dzisiejsze urządzenia mobilne są technicznymi dziełami sztuki. Odtwarzają materiały multimedialne o wysokiej rozdzielczości, obsługują nowoczesne gry prawie wypierając z rynku mobilne konsole, robią zdjęcia i filmy w rozdzielczościach parę lat temu niedostępnych nawet dla aparatów. Są szybkie, nieduże. Jednak pod jednym względem ustępują całkowicie urządzeniom sprzed parunastu lat - wytrzymałością. Poniższy film demonstruje jak Game Boy z 1989 wytrzymał bez uszczerbku to, czego nie wytrzyma niemal żaden dzisiejszy telefon, tablet czy inne urządzenie mobilne.
Stłuczenie ekranu smartfona nie wydaje się niczym nadzwyczajnym, wręcz przeciwnie. Znam przypadki wysunięcia się telefonu z kieszeni podczas chodzenia, czy nawet wypadnięcia telefonu podczas wsiadania do samochodu z niewielkiej wysokości, które spowodowało popękanie ekranu. Na telefonie można też usiąść, lub przycisnąć go w kieszeni o kant stołu. Czasami wystarczy wysunięcie się urządzenia z kieszeni na piersi w koszuli na biurko. Widziałem kilkanaście osób używających iPhone'a lub innego telefonu z popękanym ekranem. Tym czasem jakiś czas temu żaden z tych upadków nie spowodowałby najmniejszych nawet uszkodzeń.
Na filmie poniżej pierwszy Game Boy zostaje upuszczony najpierw z pozycji trzymającego go w reku człowieka, a później z wysokości 4,5 metra. To wysokość niemalże 2 piętra. Jedynym uszkodzeniem jest ułamanie się zatrzasku, trzymającego klapkę od baterii. Urządzenie nie tylko pozostaje w pełni sprawne, ale nie ma żadnych bardziej dokuczliwych uszkodzeń, jak choćby popękanie obudowy. Mówiąc krótko, Game Boya nie daje się uszkodzić normalnym upadkiem w normalnych warunkach.
Nie jest on jednak wyjątkiem. Pamiętam jak pierwszy dzień po zakupie nowego telefonu Sony Ericsson (nie pamiętam modelu, jeden z pierwszych, który pozwalał zastosować MP3 jako dzwonek lub nagrać własny, o szarej obudowie) wypadł mi z kieszeni i spadł z pierwszego piętra na parter, na klatce schodowej zrobionej z lastryko. Poszukałem karty SIM i baterii, poskładałem do kupy i działał jak złoto następne dwa lata. Można też przywołać przykład Nokii 3310 i wielu innych urządzeń z podobnego okresu. Trzeba było prawdziwego pecha, aby załatwić je podczas normalnego użytkowania. Myślę, że w tej kwestii wszyscy będą zgodni.
Jak widać ta cecha przepadła bezpowrotnie. Większe ekrany są praktyczniejsze i wygodniejsze, materiały są bardziej szlachetne, urządzenia są mniejsze i lżejsze, jednak wystarczy jeden nieszczęśliwy upadek, żeby zafundować sobie wizytę w serwisie za kilkaset złotych lub wymianę całego urządzenia na nowe. Całe szczęście, że chociaż wodoszczelność staje się coraz bardziej popularna i zachlapanie telefonu na deszczu nie stanowi już takiego niebezpieczeństwa jak upadek.
Oczywiście mniejsza wytrzymałość wynika bezpośrednio ze zmiany konstrukcji. Game Boy z 1989 jest wyjątkowo duży i ciężki jak na dzisiejsze standardy, a stosunek jego wielkości do wielkości ekranu jest mało imponujący. Zastanawiam się jednocześnie na ile słabsza wytrzymałość wynika z oszczędności producentów i tak zwanego planowanego zużycia. Spotkałem się z opinią, że kiedyś projektowano telefony minimalizując ilość połączeń, a zatem i słabych punktów, jednak zarzucono tę strategię. Moja pralka i lodówka zepsuły się po 5 latach, jednak w obu przypadkach padł panel elektroniczny, pozbawiony mechanicznych elementów, choćby przycisków, który to panel oczywiście może dostarczyć tylko producent, poprzez firmowy serwis i kosztują minimum jedną trzecią nowych urządzeń. Tym czasem stare pralki i lodówki, choć zerdzewiałe, wciąż służą choćby na działkach i czasem mają po 30 lat, a mechaniczny programator, choć awaryjny, można łatwo naprawić bądź wymienić.
Chociaż jak dotąd, całe szczęście, nie stłukłem żadnego smartofna, tabletu czy laptopa, ani nie uszkodziłem poprzez upadek, to brakuje mi tej solidności z "dawnych czasów". Komfort korzystania z urządzenia, to oprócz dopracowanego interfejsu, szybkości działania czy dużych możliwości, poczucie, że za chwilę sprzęt nie stanie się kawałkiem bezużytecznego złomu, bo przez moment nieuwagi kapnie na niego kilka kropel deszczu, lub wysunie się z kieszeni na podłogę. Dzisiejsze "super wytrzymałe" modele urządzeń dla "hardcorów", czyli zwykle osób aktywnych i sportowców, oferują to, co kiedyś oferował każdy jeden telefon, może z wyjątkiem wspomnianej wodoszczelności, która kiedyś była bardziej ekskluzywna niż dziś. Na myśl przychodzą mi pojedyncze egzemplarze, np. Ericsson R310s.
Dlatego w dobie Snapdragonów 801 i 805, 3 GB RAM, wysokich rozdzielczości i smukłych kształtów chętnie zobaczyłbym innowację na polu wytrzymałości właśnie, bo na tym polu odczuwam największe niedostatki. Nie wspominając o ciągle powracającej wydajności baterii.
Zdjęcie Ericssona pochodzi z serwisu Photobucket.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu