Czy na polskich szosach jest bezpiecznie? Wiele osób stwierdzi pewnie, że tak, że najgorsze już za nami, sytuacja ulega poprawie: powstają nowe drogi, społeczeństwo się bogaci, więc kupuje nowsze, bezpieczniejsze auta, zmienia się mentalność kierowców. Pisząc krótko: Polska przestaje być dzikim krajem, gdy mowa o komunikacji samochodowej. To jednak... ułuda, pobożne życzenie - liczby wskazują jednoznacznie, że nadal jest źle. Na szosach ludzie giną masowo, a koszty wypadków dla gospodarki są olbrzymie. Za takie pieniądze można finansować program 500+ przez dwa lata i sporo jeszcze zostanie w kasie...
Zamachy terrorystyczne? Polska ma inny problem: wypadki drogowe zabijają tysiące ludzi
Wypadki komunikacyjne nadal zbierają w Polsce straszne żniwo. Ginie w nich ponad trzy tysiące Polaków rocznie, aż 1/5 młodych osób, które tracą życie pada ofiarą zdarzeń na drodze. To najbardziej zatrważająca informacja z raportu Strategia poprawy bezpieczeństwa drogowego w Polsce opracowanego przez Polską Izbę Ubezpieczeń, przedstawionego podczas XXVII Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju i omówionego m.in. przez Gazetę Wyborczą. Ten dokument nie pozostawia złudzeń: nasze drogi nadal są bardzo niebezpieczne, mimo członkostwa w UE, rozbudowy infrastruktury i walki z demonami przeszłości, nie udało się jeszcze rozwiązać pewnych problemów.
Śmierć kilku tysięcy ludzi, a zatem strata porównywalna z wymazaniem z mapy dużej wsi czy miasteczka, to oczywiście ludzki dramat. Do sprawy warto też jednak podejść od strony ekonomicznej:
Z raportu wynika, że koszty społeczne i gospodarcze wypadków wynoszą 50 mld zł, co wynosi aż 3 proc. polskiego PKB. Sfinansowałoby to budowę 500 km autostrad bądź pokryło 6-letni budżet polskiej policji.
Od siebie dodam, że program 500+ ma w tym roku kosztować 25 mld złotych. Wspomniana wyżej suma mogłaby go zatem podwoić i jeszcze zostałoby kilka miliardów - to pokazuje, z jak dużymi środkami mamy do czynienia. I zdecydowanie nie jest tak, że Polska wpisuje się w unijną średnią, że w innych krajach też kiepsko to wygląda - znajdujemy się na czarnej liście. Wynika to wyłącznie z opóźnienia gospodarczego względem krajów "starej Unii"? Niekoniecznie - inne państwa z Grupy Wyszehradzkiej lepiej wypadają w statystykach. W czym należy upatrywać przyczyn wysokiej śmiertelności na polskich drogach? Odpowiedź jest złożona.
Z jednej strony odpowiada za to oczywiście infrastruktura - wciąż budowana i remontowa, czasem w sposób niewłaściwy i nieprzemyślany. Do tego dochodzą kiepski stan techniczny aut, ich wiek oraz związane z tym systemy bezpieczeństwa. A właściwie ich brak. Winy nie można jednak zrzucać wyłącznie na kwestie techniczne - swoje wciąż robią brawura, niewystarczające doświadczenie kierowców oraz alkohol. Na szczęście ten ostatni czynnik przestaje być zmorą, Polacy rzadziej siadają za kółkiem pod wpływem. Mimo to wypadki wciąż są przyczyną wielkich nieszczęść.
Przez nadmierną prędkość – wciąż najczęstszą przyczynę wypadków – ginie rocznie ok. 900 osób. Paradoksalnie najczęściej do takich wypadków dochodzi w dobrych warunkach atmosferycznych, w okresie letnich wakacji i na obszarze niezabudowanym. Najwięcej wypadków ze skutkiem śmiertelnym powodują kierowcy, prowadzący auta 10-20-letnie.
Reklama
Patrząc na te liczby, trudno zrozumieć, dlaczego ludzie obawiają się autonomicznych pojazdów: dopracowanych technicznie, wyposażonych w wiele systemów bezpieczeństwa, dostosowujących jazdę do warunków na drodze i przepisów. Zadziwiające są ludzka wiara we własne możliwości i nieomylność, a przy tym brak zaufania do nowoczesnych rozwiązań. Pisałem jednak, że to mija, gdy zacznie się poznawać owe nowinki. I właśnie na edukację należałoby zwrócić uwagę, w kwestii poprawy bezpieczeństwa na drodze. Co jeszcze można zrobić? Polska Izba Ubezpieczeń proponuje wdrożenie rozbudowanego programu, który do roku 2030 mógłby się przyczynić do zmniejszenia liczby ofiar wypadków o 2/3.
PIU poprzez publikację raportu, chce zapoczątkować generalne zmiany w kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego. Inicjatywy proponowane przez PIU podzielone są na kategorie: legislacja, egzekwowanie przepisów, infrastruktura czy edukacja. Izba postuluje m.in. możliwość taryfikacji ubezpieczenia OC w oparciu o mandaty i punkty karne kierowców.
Wyższe składki dla piratów drogowych? Nie mam nic przeciwko. Jednocześnie wspomina się o większej kontroli badań technicznych pojazdów, uzależnieniu wysokości mandatu od zarobków, większej ochronie pieszych (dzisiaj stanowią oni aż 1/3 ofiar) czy przebudowę niebezpiecznych miejsc na drogach. Działania, przynajmniej część z nich, wydają się oczywiste, ale ich wdrożenie wymaga działań z strony władz centralnych i lokalnych, wsparcia ze strony mediów i różnych instytucji, lecz także (a może przede wszystkim) zrozumienia i chęci współpracy społeczeństwa. To ostatnie powinno w końcu zrozumieć, że największym zagrożeniem nie są dla nas zamachy terrorystyczne i to nie ich powinniśmy się bać w pierwszej kolejności - każdego dnia na polskich drogach ginie średnio prawie 10 osób i z tym trzeba coś zrobić. Nas zwyczajnie nie stać na wypadki...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu