Nauka

Wygląda jak Wall-E. Kilka lat temu naukowcy „utopili” go w oceanie

Krzysztof Kurdyła
Wygląda jak Wall-E. Kilka lat temu naukowcy „utopili” go w oceanie
1

Sympatyczny robocik Wall-E ze świetnego filmu Pixara ostrzegał nas przed konsekwencjami zmian klimatycznych. Przypominający go podmorski łazik, Benthic Rover II, ma nam dać odpowiedź, jak wygląda obieg węgla w oceanach. Na dziś nie mamy na ten temat zbyt wielu danych.

Dno Pacyfiku jak Mars?

Miliony osób śledzą dziś losy marsjańskich łazików czy helikoptera Ingenuity. Jesteśmy pod dużym wrażeniem tego, co osiągnęliśmy na innych planetach. Często jednak zapominamy, że także na Ziemi jest sporo miejsc, których nie zdołaliśmy zbadać. Najwięcej tajemnic kryją bez wątpienia dna oceanów.

Podwodne misje oceaniczne nie są ani łatwe, ani tanie. Zdecydowanie nie są też tak medialne, jak lądowanie czegokolwiek na Marsie czy Księżycu. Stąd wiadomości o tego typu projektach dość rzadko przebijają się do mediów. A chyba powinny, przecież oceany zajmują zdecydowaną większość powierzchni naszej planety.

Nurek Wall-E

Naszą wiedzę o obiegu węgla w oceanach próbuje od kilku lat poszerzyć wspomniany łazik przypominający Wall-E'ego. Na miejsce jego prac wybrano niewielki obszar dna Pacyfiku oddalony o 290 km od wybrzeży Kalifornii. Zadaniem BR-II jest przeczesywanie dna na głębokości 4000 metrów.

Robot ma wbudowane czujniki tlenu, dzięki którym jest w stanie określić poziom aktywności biologicznej oraz kamery fluorescencyjne, mające za zadanie wykrywanie elementów zawierających chlorofil. Dzięki temu jest w stanie ocenić ilość tzw. „morskiego śniegu”, materiałów organicznych opadających na dno oceanu. Za cały projekt odpowiedzialni są naukowcy z Instytutu Badawczego Akwarium Monterey Bay.

Podwodne wyzwania

Przygotowanie robota pracującego na głębokości 4 km było sporym wyzwaniem technologicznym. Słona woda, niskie temperatury, wysokie ciśnienie, muliste dno, kwestie zasilania i problemy komunikacyjne to główne przeszkody, z którymi musieli sobie poradzić projektanci robota.

W efekcie powstała imponująca konstrukcja wielkości średniej klasy samochodu. Całkowicie autonomiczny pojazd ma zamontowane na tyle dwie tytanowe kule wypełnione ogniwami, zapewniającym robotowi energię na rok pracy! Kiedy te wymagają wymiany, robot zrzuca 113 kg balast i dzięki specjalnym elementom, wyglądającym jak oczy Wall-E'ego, wypływa na powierzchnię. Te dziwne bańki zrobione są z twardego tworzywa z zatopionymi szklanymi kulakami wypełnionymi powietrzem.

Długodystansowiec

Naukowcy wyciągają robota na pokład statku badawczego, wymieniają baterie, pobierają dane, po czym odstawiają go na dno na kolejny rok pracy. Pomimo tak ciężkich warunków BR-II pracował bezawaryjnie przez 5 lat i dopiero w ostatnim czasie musiał trafić do serwisu na wymianę jednego z silników.

Ciekawy jest sposób prowadzenia badań przez robota. BR-II bada jedno miejsce przez dwie doby, a następnie sprawdza kierunek przepływu wody w miejscu postoju. Żeby ograniczyć efekt wzburzenia mułu z dna morskiego, bardzo powoli rusza pod prąd. Po przejechaniu 10 metrów zatrzymuje się i rozpoczyna kolejny cykl badań.

Nietypowo wygląda też proces komunikacji łazika, ponieważ woda bardzo mocno utrudnia komunikację radiową. Robot komunikuje się więc przy pomocy sygnałów akustycznych ze specjalnym dronem w kształcie deski surfingowej, który z kolei przekazuje je drogą satelitarną do jednostki badawczej.

Benthic Rover II, ze względu na swój ciągły charakter pracy mógłby dać naukowcom szanse na poznanie procesów biochemicznych, jakie zachodzą w oceanach. Ta wiedza jest nam potrzebna do ulepszania naszych modeli klimatycznych, zrozumienia jak zjawiska powierzchniowe i wynikające z nich głębionowe wpływają na kształt podwodnych ekosystemów czy wzrost kwasowości oceanów. Jest tylko jeden, mały problem, żeby te dane mogły dać nam obraz zjawisk w skali planetarnej, takich łazików powinno być znacznie więcej.Na to się raczej nie zanosi, więcej działających pojazdów ludzkość ma dziś na Marsie.

Źródło: [1]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu