Kto śledzi regularnie informacje o wyciekach w sieci ten wie, że nie ma tutaj reguły i nawet najwięksi czasem stają się ofiarami ataku. Wczorajszego wieczora dowiedzieliśmy się o tym, że tym razem padło na Facebook — do sieci trafiły dane ponad 500 milionów użytkowników, także Polaków. Jakie dane wyciekły i co trzeba wiedzieć o ataku?
Ostatnie informacje mówią o danych 533 milionów użytkowników. Skoro już doszło do takiego wycieku, warto wiedzieć jakie dane zostały skradzione i udostępnione dalej. Tutaj są dobre i złe wiadomości. Złe są takie, że wyciek dotyczy ogromnej bazy użytkowników, z której wyciągnięto imiona, nazwiska, płeć użytkowników, stan cywilny, zawody, adresy e-mail, numery telefonów oraz informacje o lokalizacjach właścicieli kont. Do tych dobrych (a przynajmniej lepszych) niewątpliwie należy zaliczyć fakt, iż pośród danych nie ma haseł oraz numerów kart płatniczych, które część użytkowników ma podpiętych do swoich kont. Całkiem pocieszające jest także to, że pula informacji które trafiły do sieci nie składa się z najświeższych informacji na temat użytkowników. Prawdopodobnie wszystkie one zostały zdobyte w wyniku błędu, który został naprawiony już w 2019 roku — dotyczą zatem informacji sprzed kilku lat. Ze względu jednak na charakterystykę tych informacji - prawdopodobnie wciąż są one w wielu przypadkach aktualne. Adresy e-mail, imiona i nazwiska czy numery telefonów nie są zmieniane zbyt często, prawda?
O potencjalnych problemach związanych ze wspomnianym błędem mówiło się od dawna, ale dopiero teraz, gdy w sieci za darmo została udostępniona baza zdobytych za jego pośrednictwem danych, sprawa nabiera rozgłosu. To prawdopodobnie te same informacje, z których bot na Telegramie sprzedawał kilka miesięcy temu numery telefonów — po 20 dolarów za sztukę. No cóż, odpocznijcie w święta, bo po publikacji takiej pokaźnej bazy danych liczba telefonicznego spamu może wzrosnąć, podobnie jak wszelkiej maści ataków phishingowych.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu
