Z frekwencji w tegorocznych wyborach do Europarlamentu można się cieszyć (choć nie mamy jeszcze absolutnie wszystkich wyników uwzględniających również ten wskaźnik), ale - już teraz można wykazać, że nieco ponad 55 procent wszystkich uprawnionych do głosowania, na wybory nie poszło. Dlaczego? Słyszałem wiele wymówek, niektóre są "z czapy", inne natomiast można "zbić" w prosty sposób.
Polska nie jest krajem, który szczególnie żwawo reaguje na technologiczne nowinki technologiczne. Niemniej, Polacy wydają się być gotowi przynajmniej na część z nich. Przyznam szczerze, że mimo początkowych obaw - całkiem dobrze wypada system ePUAP, za pomocą którego załatwiałem już kilka spraw urzędowych i obyło się bez większych problemów. Również tuż przed wyborami do Europarlamentu miałem okazję skorzystać z jednej z jego możliwości i nie zawiodłem się. A w grę wchodziło właśnie czynne uczestnictwo w plebiscycie.
Frekwencja na poziomie ok. 45% to całkiem niezły wynik jak na Polskę, ale w dalszym ciągu widzę w tym zjawisku "szklankę do połowy pustą". A właściwie nawet więcej niż w połowie. Ponad 50 procent uprawnionych do głosowania do urny nie dotarła. Mówi się, że uczestnictwo w wyborach to obowiązek obywatela - jednak ten może z owego obowiązku zrezygnować, jeżeli tylko chce. To jego prawo. Ale czy naprawdę chcemy pozostawiać takie rzeczy jak wyniki wyborów przypadkowi? I czy rzeczywiście powinniśmy?
Wybory 2019 - nowe czasy, stare wymówki. Całe szczęście, że powody dla których nie głosujemy zaczynają się "kurczyć"
Jeszcze przed wyborami, a także w ich trakcie słyszałem mnóstwo powodów, dla których niektórzy obywatele nie zagłosowali / głosować nie zamierzają. Coraz mniej jest takich, które są całkiem sensowne. Jedne wypowiedzi wynikają z niewiedzy, inne natomiast z obojętności co do polityki. Jeszcze inne najprawdopodobniej z "lenistwa" - bo cóż to za filozofia udać się do lokalu wyborczego i oddać głos?
No, siema. Miałem tak samo, a zagłosowałem. Dokument, który był wymagany do tego, abym zagłosował poza miejscem zamieszkania / zameldowania wysłałem przez wspomniany wyżej ePUAP. Wszystko zajęło mi około 5 minut - wystarczyło, że wpiszę dane miejscowości, w której będę przebywać i... to w sumie tyle. W dzień głosowania znalazłem siebie na osobnej liście (niestety, jako jedyna taka osoba) i mogłem zdecydować, kto według mnie powinien pojechać do Brukseli.
Sprawa nieco się komplikuje, jeżeli obywatel znajduje się poza granicami Polski. Nieco prościej jest w krajach Unii Europejskiej, nieco trudniej zaś już poza nią. Niemniej, nie jest to niewykonalne i MSZ przygotował się i na takie ewentualności, na co wskazuje ta strona internetowa.
Brak możliwości głosowania w miejscu zamieszkania / zameldowania nie jest więc powodem, dla którego na pewno nie da się wziąć udziału w wyborach. Wiele zależy od chęci obywatela, w szczególnych przypadkach również do prostoty czynności administracyjnych. Na szczęście, będąc w obrębie granic Polski sprawa nie jest szczególnie skomplikowana i jak wspomniałem - głosowałem dzięki wcześniejszemu wnioskowi w platformie ePUAP. Obyło się naprawdę bezproblemowo.
Też bym się zastanowił, czy pójść na wybory, gdybym miał 40 stopni gorączki, przeogromny ból gardła, a każda, choćby najmniejsza aktywność równałaby się z chodzeniem po ścianach. To przypadek losowy - z tym nie da się nic zrobić i pewnie też bym odpuścił. Ale oczywiście, to nie jest tak, że w jednym kraju nagle rozchoruje się 55% uprawnionych do głosowania, prawda?
Jeżeli przebywasz w dniu wyborów w szpitalu - może się okazać, że został tam utworzony obwód głosowania. Wystarczy mieć ze sobą zaświadczenie o prawie do głosowania. Ewentualnie można wcześniej złożyć wniosek o zmianę lokalu wyborczego z "macierzystego" podobnie jak w przypadku "nie głosowałem, bo nie było mnie w domu".
Osoby niepełnosprawne mogą skorzystać z lokali wyborczych, które są specjalnie przygotowane dla osób niepełnosprawnych. W tych istnieje gwarancja łatwego dostania się do budynku przy użyciu wózków inwalidzkich, natomiast członkowie komisji są wyczuleni na potrzeby osób, dla których niektóre czynności mogą być utrudnione. Niewidomi mogą skorzystać z nakładki w języku Braille'a. Jeżeli lokal, w którym pierwotnie widnieje osoba niepełnosprawna nie jest dostosowany do jej potrzeb, może zmienić go na podobnych zasadach jak w przypadku niemożności głosowania z miejsca zamieszkania / zameldowania.
Osoby niepełnosprawne z orzeczeniem mogą głosować również korespondencyjnie: wystarczy mieć tylko kopię aktualnego orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. Pakiet wyborczy otrzymuje się wtedy do domu nie później niż 7 dni przed terminem wyborów, jedynie do rąk własnych.
Uważasz, że Twoim wrogiem jest demokracja i stojąca za nim statystyka? Ok, rozumiem, że demokracja wygląda spektakularnie, gdy głosuje np. jedynie 460 osób i każda z nich ma poczucie istotnej siły jej wyboru. Jednak weź pod uwagę, że taki plebiscyt to jedna z niewielu dla zwykłego obywatela szans na wywarcie realnego wpływu na to, co się dzieje w Polsce. Załóżmy, że 10 procent niegłosujących wychodzi z takiego założenia. To 10 procent może znacząco zmienić proporcje odnoszące się do ostatecznego wyniku.
Spokojnie, mnie też brzydzi. Ale to ponoć zdrowy odruch. Gdyby traktować środowisko rządzący jak bagno lub szambo - uznaj wybory za "kij". Nie musisz brudzić sobie tym rąk. Ale skorzystaj ze swojego świętego prawa.
W sumie jestem zdziwiony tym, że nie ma na kartach opcji "żaden z powyższych / żadna partia z powyższych". Można uznać, że głosy nieważne są wyrazem sprzeciwu wobec obecnego układu sił, ale to nie jest zbyt dokładny wskaźnik ultranegatywnych nastrojów wyborców. Absolutnie rozumiem to, że żadna partia może się "nie podobać", bo sam jestem w bardzo podobnej sytuacji. Po prostu nie ma formacji, która by mi odpowiadała w większości programu. Nie ma też człowieka, którego byłbym absolutnie pewien. Ale i tak zagłosowałem, z nieco innych pobudek.
"Bo nie" odpowiedzią na wszystko. Z takim argumentem polemizować się nie da - a takie niestety się zdarzają. Warto jednak wiedzieć, że pozbawianie się konstytucyjnego prawa do głosowania z tylko takiego powodu to potwarz nie dla Polski, nie dla polityków, ale dla samego siebie. Nie da się zmusić nikogo do głosowania (Grecja to potrafi zrobić, ale proszę, nie wzorujmy się na Grekach...) - warto jednak przynajmniej odrobinę piętnować takie postawy.
Zagłosuj, bo
Zagłosuj, bo niezależnie od tego, kogo wybierzesz Twój głos się liczy. Wniesiesz coś istotnego do tego, jak wyglądają nastroje polityczne w Polsce, a być może wpłyniesz na układ sił już po podliczeniu wszystkich głosów? Zagłosuj, bo po prostu warto - polityka, demokracja rzadko dają nam możliwości realnego decydowania o tym, co będzie się działo w naszym kraju. To jedna z niewielu okazji, w trakcie których coś możemy zmienić.
Zagłosuj, bo masz takie prawo. O obowiązku już nie wspomnę. Dla mnie żadna wymówka nie jest dobra.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu