Nauka

Mogła zagrozić Ziemi. Naukowcy mają o niej nowe wieści

Jakub Szczęsny
Mogła zagrozić Ziemi. Naukowcy mają o niej nowe wieści
Reklama

W czeluściach Wszechświata znajduje się coś, co pewnego dnia może skierować w naszą stronę zabójczy błysk promieniowania gamma. A przynajmniej... tak sądziliśmy dotychczas. "Gwiazda Śmierci" była sporym zmartwieniem dla astronomów obserwujących gwiazdę Wolf-Rayet 104, którą obserwatorzy nazywają pieszczotliwie "wiatraczkiem". Czy dalej powinniśmy się jej bać?

Wolf-Rayet 104 znajduje się około 8000 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Strzelca. To naprawdę niezwykły układ dwóch masywnych, gorących gwiazd, które krążą wokół siebie w niezwykle ciasnej orbicie. Ich potężne wiatry gwiazdowe zderzają się z ogromną energią, tworząc spektakularną spiralę pyłu i gazu widoczną na zdjęciach teleskopów jako charakterystyczny, wspomniany już "wiatraczek".

Reklama

Polecamy na Geekweek: Nowe odkrycie o Antarktydzie zaskoczyło naukowców

Jednak wcale nie to przyciągało uwagę naukowców przez dekady. Dotychczasowe analizy wskazywały, że Ziemia znajduje się na "celowniku" tego układu. W momencie, gdy jedna z gwiazd zakończy swoje życie eksplozją supernowej lub hipernowej, nasza planeta mogłaby znaleźć się na drodze śmiercionośnego błysku promieniowania gamma.

Nowe odkrycia zmieniają nasze spojrzenie

Badania przeprowadzone przez Granta Hilla z Obserwatorium Kecka na Hawajach, opublikowane w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, przynoszą nam dobre wieści. Na podstawie szczegółowych obserwacji prędkości gwiazd, ich orbit oraz widma emitowanego przez zderzające się wiatry, udało się ustalić, że orbita układu Wolf-Rayet 104 jest nachylona o 30–40 stopni w stosunku do płaszczyzny Ziemi. Co to oznacza?

Potencjalne promieniowanie gamma, które powstałoby podczas eksplozji, najprawdopodobniej ominęłoby naszą planetę szerokim łukiem. Ryzyko apokaliptycznego scenariusza, który tak długo spędzał sen z powiek astronomom, stało się tym samym znikome. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby w kosmosie znajdował się inny obiekt, który w tym samym kontekście jest wycelowany dokładnie w Ziemię i w najmniej oczekiwanym momencie napyta nam mnóstwo biedy.

Ulga, czy zagwozdka?

Zagrożenie minęło, jednak odkrycie rodzi równie intrygujące pytania. Dotychczas obserwowana spiralna struktura pyłu zdawała się wskazywać, że układ jest zwrócony ku Ziemi praktycznie "twarzą w twarz". Teraz wiemy, że orbita jest nachylona, natomiast astronomowie muszą zmierzyć się z kolejną zagadką. Co powoduje tę widoczną rozbieżność między strukturą a rzeczywistą orientacją orbity?

Czytaj również: Chcą powstrzymać Elona Muska. Uważają Starlinki za zagrożenie

Może to świadczyć o istnieniu nieznanych dotąd procesów fizycznych. Być może zachodzące tam zjawiska są bardziej skomplikowane, niż dotychczas przypuszczano. Wszechświat, nawet obserwowany od dekad, potrafi nas zaskoczyć i zmusić do rewizji dotychczasowej wiedzy.

Reklama

Co dalej z Wolf-Rayet 104?

Wolf-Rayet 104 pozostanie obiektem intensywnych badań. Obserwacje w jego obrębie mogą pomóc astronomom lepiej określić zachowanie ekstremalnie masywnych gwiazd oraz mechanizmy prowadzące do supernowych i emisji promieniowania gamma. Każda kolejna analiza to krok w stronę rozwiązania istotnych zagadek współczesnej astronomii i fizyki. A przecież o to właśnie nam chodzi. Najważniejsze jednak dla nas jest to, że Wolf-Rayet 104 raczej nie zagrozi Ziemi. Dzięki nauce udało nam "poprawić" stopień zagrożenia dla naszej planety — wcześniej uważaliśmy, że jest spory. Dziś wiemy, że nie ma się czego bać (na razie). Układ za to pozostanie cennym obiektem badań, który może jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczyć.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama