VOD

Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos recenzja. Spider-Man zagrożony!

Konrad Kozłowski
Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos recenzja. Spider-Man zagrożony!
Reklama

Czy na taki film fani Wojowniczych Żółwi Ninja czekali od lat? Po dekadach mniej popularnych animacji i prób nakręcenia aktorskich filmów nadszedł czas na "Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos". Tytuł może być początek czegoś pięknego dla (nowych) fanów nastoletnich ninja żółwi.

Jeśli po obejrzeniu zwiastunu będziecie przekonani, że "Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos" wpisują się w pewien trend, to nie będziecie odosobnieni w swojej opinii. Najnowszy film od Nickelodeon to produkcja, która prawdopodobnie nie powstawałyby w takiej formie, w jakiej powstała, gdyby nie hit Sony. "Spider-Man: Uniwersum" zapoczątkowało trend na nietypowe animacje, które porzucają klasyczne 3D CGI na rzecz zbliżonej do komiksów stylistyki. Można w tym dopatrywać się bazgrołów mało doświadczonych rysowników, ale właśnie tego oczekiwali twórcy - w wywiadach podkreślają, że autorów scen proszono o wyrzucenie z pamięci całego szkolenia i wielu lat doświadczenia, by film zyskał własną tożsamość niewpisującą się w obowiązuje przez lata ramy zasad animacji.

Reklama

Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos recenzja

I tak "Wojownicze Żółwie Ninja" wkraczają całe na zielono, ponieważ każda z postaci wygląda i zachowuje się całkowicie inaczej, a polska wersja językowa (jedyna dostępna w kinach) wcale nie psuje odbioru nawet dla starszych widzów. Można tylko gdybać, na ile różni się od oryginału, ale i tak byłem zdziwiony tym, jak dużo zachowano albo podmieniono tu na bardziej znane w Polsce nazwiska czy marki, o których wspominają bohaterowie. Ten świat jest żywy i namacalny dzięki takiej wiarygodności, a jednocześnie totalnie odjechany i niezwykle przyjemny dla oka, ponieważ całkowicie odbiega od tego, co oglądaliśmy do tej pory. Nawet debiutujące na Netfliksie niedawno tytuły nie były tak atrakcyjne wizualnie, a taka wersja Żółwi Ninja obroniłaby się nawet bez wsparcia wieloletniej tradycji znanej franczyzy.

W parze z oprawą wizualną idzie warstwa dźwiękowa pełna znanych utworów, do których podczas oglądania filmów nóżka sama tupie pod fotelem, a pod nosem pojawia się wielki uśmiech na twarzy każdego rozpoznanego kawałka. W to wszystko znakomicie wkomponowany jest jeszcze score napisany przez Trenta Reznora i Atticusa Rossa, który pojawia się tylko w odpowiednich momentach wprowadzając właściwą atmosferę. To nie wymusza na widzu żadnych emocji, ale potęguje je i niesie na swoich barkach kilka scen, które bez takiej muzyki nie wybrzmiałyby tak dobrze. Co więcej, miejscami udało się nawet zawrzeć charakterystyczne dźwięki i melodie kojarzone ze starszych gier czy seriali. Technicznie "Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos" wypadają wręcz znakomicie, choć ten film wiele zawdzięcza wspomnianemu "Spider-Manowi", którego trzecia część została odłożona na półkę na pewien czas ze względu na panujący strajk.

Dla kogo film? Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos

Fabularnie "Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos" w dużym stopniu są dość generyczną historią, która porusza wiele ważnych dla najmłodszych i dorastających widzów tematów oraz aspektów życia. Wspomina się o braku przynależności, zrozumienia, wyrozumiałości i ciekawości oraz pokazuje się, że podejmowanie pewnych działań w takich okolicznościach jest bardziej niż potrzebne. Niektóre przesłanki lub lekcje są niezwykle bezpośrednie, inne podano bardziej subtelnie, dlatego nieco starsi widzowie, będący wyczuleni na tego typu rzeczy, mogą delikatnie przewracać oczami.

Jako całość "Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos" sprawiają jednak, że 100 minut seansu mija niesłychanie szybko w bardzo dobrej, sympatycznej i niezwykle przemiłej atmosferze. Są tu świetne żarty, rewelacyjna muzyka, przepiękne sceny, z których pojedyncze kadry mogłyby ozdobić niejeden mur czy ścianę, a fantastyczne tempo i dynamika powodują, że jesteśmy maksymalnie zaangażowani w opowiadaną historię. Przemycono tu mnóstwo easter eggów i gagów, uwzględniono genezę Żółwi Ninja, a jednak zachowano sporo świeżości i sprawiono, że film może mocno namieszać.

Już teraz mówi się o nadchodzących nowych projektach, więc prawdziwa mania na Wojownicze Żółwie Ninja może dopiero nadejść. Marka przez lata czekała na taki moment i jeśli wszystko zostanie właściwie poprowadzone, to nareszcie TMNT (Teenage Mutant Ninja Turtles) odzyskają dawny blask. Pomogły w tym ostatnio wydane gry ("Shredder's Revenge" oraz "Cowabunga Collection"), a ja tylko liczę na to, że najlepsze dopiero przed nami. Filmy, seriale, gry, komiksy? Dawajcie wszystko!

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama